Isshin Kurosaki był zirytowany.
A gdy Isshin był zirytowany, nie był to dobry znak.
Zdążył już obejrzeć wszystkie swoje ulubione seriale, podjeść zapasy śmieciowego jedzenia, które właściwie zapasami już nie były, kilkakrotnie wysprzątać łazienkę i kuchnię. Ba, zaczynał nawet myśleć o tym, by zabrać się za umycie okien bądź gotowanie!
Ale to nie działało.
Powód jego irytacji cały czas pozostawał ten sam.
Isshin zacisnął zęby, spryskał po raz ostatni lustro w łazience, po czym odłożył przyrządy na bok.
Dosyć.
Nie będzie już dłużej czekał na cud. Nie, już dosyć.
Jego córka była w niebezpieczeństwie. Po raz kolejny mężczyzna wyczuł, jak przejście do Soul Society się otwiera.
A to oznaczało, że Isshin także musiał zacząć się ruszać.
---
Jakimś cudem gromadce śmiertelników udało się uniknąć zaatakowania przez gromadę wściekłych shimigamich, chcących pozbyć się "ryoka", niechcianego gościa w Soul Society. Oczywiście, nikt z nich nie zdawał sobie sprawy, jak blisko było, aby do bliższej interakcji doszło. W okolicy miejsca, w które przybyli, znajdował się bowiem kapitan Trzeciego Oddziału Obronnego, Ichimaru Gin. Mężczyzna ten, wraz z innymi shinigami, niemal od razu wyczuł niecodzienne reiatsu. Prędko domyślili się, że ryoka wdarł się do Soul Society. Ponieważ jednak nieznajomi przybysze zadbali o to, by się zwinnie ulotnić, Gin wzruszył ramionami, posłał wszystkim obecnym dookoła swój najlepiej przyprawiający o ciarki uśmiech i stwierdził, że nie chce mu się gonić za obcymi i że najlepiej zlecić to zadanie komuś innemu. A to, że ci inni byli gotowi dopiero po jakimś czasie...cóż, zdarza się.
---
Dom kobiety zwanej Kuukaku Shiba był miejscem dość specyficznym. W końcu czy każdy budynek wita cię wielkimi rękoma, trzymającymi transparent z imieniem i nazwiskiem właścicielki?
Ichigo, Orihime, Chad i Ishida zdecydowali, że nie będą głośno komentować gustu Kuukaku. Zamiast tego grzecznie zajęli swoje miejsce i przysługiwali się rozmowie gospodyni z Yoruichi, która wyjaśniała całą sytuację.
Orihime zerknęła na przyjaciółkę, która od pewnego czasu miała dziwną minę.
- Coś się stało? - wyszeptała blondynka.
- Nie, nie. Wszystko jest w porządku.
Orihime zmarszczyła brwi.
- O co chodzi, Ichigo-chan? Wiem, że coś jest na rzeczy.
Pomarańczowłosa w końcu na nią spojrzała, by nachylić się do ucha przyjaciółki.
- Zastanawia mnie ich nazwisko - wyszeptała.
Wzrok Orihime przeniósł się na Kuukaku i jej młodszego brata. Oboje zdawali się być w miarę zainteresowani całą sytuacją, choć Ganju nie przestawał podejrzliwie zerkać na Ichigo oraz jej strój shinigami.
- Coś z nim jest nie w porządku?
- Raczej bym powiedziała, że jest znajome - skorygowała pomarańczowłosa.
- Masz na myśli, że...
- Hej, wy tam, nie przeszkadzam wam za bardzo? - zirytowany głos Kuukaku przerwał im rozmowę.
Obie dziewczyny równocześnie zwróciły swoje głowy w stronę kobiety.
- Jeśli chcecie sobie przedyskutować jakieś inne sprawy, to proszę, droga wolna, możecie sobie pójść - ciągnęła Kuukaku.
- Już będziemy cicho, nie ma takiej...
- Ja mam pytanie - dłoń Ichigo wystrzeliła w górę, a dziewczyna zamachała nią radośnie.
Orihime spojrzała na przyjaciółkę z zaskoczeniem, Yoruichi westchnęła cicho.
- No, o co chodzi? - spytała Kuukaku.
- Kwestia waszego nazwiska. Znam pewną osobę, która ma je takie samo. Jesteście spokrewnieni?
Yoruichi, tym razem w postaci kota, zamachała zirytowana ogonem. Czy naprawdę Ichigo chciała poruszać tę sprawę akurat teraz?
- A o kim mówisz? - zaciekawiła się Kuukaku.
- Jeśli znasz jakiegoś shinigamiego, to przykro mi bardzo, ale nie. Już nasz brat był shinigamim i źle się to dla niego skończyło - skrzywił się Ganju.
- Shinigami? - podchwyciła Ichigo.
- Nie twoja sprawa.
- Właściwie to moja, skoro chcę uzyskać waszą pomoc i skoro znam kogoś, kto mógłby być waszą rodziną.
- Nawet jeśli, ja nie mam zamiaru pomagać shinigamim - Ganju skrzyżował ręce na piersiach. - Poszukajcie sobie innego głupiego. Ode mnie pomocy nie dostaniecie.
- Ganju! - Podniosła głos Kuukaku, rzucając bratu wściekłe spojrzenie. To wystarczyło, by ten wzdrygnął się i umilkł. - Mów, dziewczyno. Kogo masz na myśli?
Ichigo nie odpowiedziała od razu. Zamiast tego skinęła głową, dziękując za udzielone wsparcie.
- Osoba, którą znam, nie używa już tego nazwiska od pewnego czasu, ale kilkanaście lat temu przebywała tutaj, w Soul Society. Chodzi mi o Isshina. Shiba Isshin.
Kuukaku i Genju spojrzeli po sobie z zaskoczeniem. Ichigo pozwoliła sobie na niewielki uśmiech. A więc dobrze zagadła. Znali się.
- Isshin-san? - zdziwiła się Orichime. - Ale przecież on...
Pomarańczowłosa dziewczyna prędko zasłoniła usta przyjaciółce.
- Ciiicho, siedź spokojnie - zganiła ją.
Kuukaku zmarszczyła brwi. Nie umknęło jej uwadze zachowanie samozwańczej shinigami.
- Wszyscy go znacie? Pomimo, że jest martwy?
- Martwy? - Orichime wyrwała się z uścisku Ichigo. - Jak to, martwy?
Yoruichi westchnęła ciężko.
- Może najpierw odpowiedzcie Ichigo, kim był Isshin Shiba.
- Dlaczego niby jakiś Shinigami miałby się interesować...? - oburzył się Ganju, ale jego oburzenie nigdy nie zostało w pełni zrozumiane i usłyszane przez resztę, bowiem jego siostra wtrąciła się w jego słowa.
- Tak się nazywał nasz wuj - powiedziała po prostu. - I, wedle tego, co mi wiadomo, jest martwy.
- Hę? - zdziwiła się Orichime, nic nie robiąc sobie z ostrego spojrzenia, które rzuciła jej Ichigo. - To nie jest możliwe!
Dziewczyna zerknęła na przyjaciółkę, jakby licząc na jej wsparcie. Bo to przecież nie było możliwe, by owy Isshin Shiba był tym Isshinem, o którym myśleli.
- Więc? - Kuukaku spojrzała na obie dziewczyny. - Skąd go znacie i jakim cudem?
Ichigo westchnęła ciężko.
- To tylko moje przypuszczenia - zaznaczyła od razu - ale jeśli wasz Isshin Shiba jest tym, którego ja znam, to jest on nikim innym jak moim ojcem, któremu znudziło się Soul Society i zdecydował się zamieszkać na Ziemi.
CZYTASZ
Rozpoznaj mnie
Fiksi PenggemarIchigo Kurosaki od dzieciństwa była chłopczycą, którą bardziej interesowała piłka nożna niż zabawy lalkami. Wraz ze spotkaniem nazywającego siebie samego Shinigamim chłopaka, życie Ichigo zmienia się diametralnie. Czy jednak dziewczyna od samego poc...