22. Dzień pełny zbyt wielu niespodzianek

236 22 13
                                    

Istniało wiele rzeczy, które Ruki w swoim życiu przewidywał, że staną się prawdziwe. Ale z całą pewnością nie planował walczyć ze swoim bratem. To było coś, czego to nigdy, ale to przenigdy nie zamierzał robić. 

A jednak. Stało się. 

Byakuya stał przed nimi i wyraźnie nie zamierzał się ruszyć. 

Ganju zaś wydawał się być gotowy stanąć do walki w każdej chwili. 

Ruki nabrał powietrza do płuc. Nie był pewny, co chciał powiedzieć. Błagać brata o oszczędzenie tej dwójki, która była na tyle głupia, że próbowała go ratować?

Byakuya cały czas na nich patrzył. 

A potem wydarzyło się kilka rzeczy jednocześnie. 

Czyjaś potężna energia, porównywana do tej Byakuyi, rozlała się wokół. Gdzieś w pobliżu rozległa się jakaś eksplozja, zupełnie jakby ktoś ze sobą walczył. Shinigami nie mieli w zwyczaju zważać uwagi na swoje otoczenie. 

- Byakuya-sama, uważaj! - krzyknął znajomy, niebezpiecznie znajomy głos. Ichigo. 

Ale dlaczego, na wszystkie bóstwa, które istniały, dziewczyna ostrzegała Byakuyę? I czym było to całe "Byakuya-sama"? Czyżby w tym czasie, gdy się nie widzieli, Ichigo zdołała się zamienić w jedną z wielu jego fanek? Czy naprawdę ta dziewczyna nie mogła znaleźć sobie kogoś innego do podziwiania? Kogoś, kto nie był jego bratem? Kogoś, kto  nie próbował jej zabić i kto nie był śmiercionośne niebezpieczny?

Choć w sumie, to była Ichigo. Ona i normalność zdecydowanie się nie lubili.

Ruki nie miał zbyt wiele czasu na myślenie. Oto bowiem przed nimi pojawiła się dwójka osób - Ichigo, w stroju Shinigami, w otoczeniu... Wróżek? Cóż ta dziewczyna znowu nawymyślała? Oraz wyraźnie uciekająca przed kimś. Wskoczyła na most, tylko po to, by zaraz odskoczyć. 

Potężne uderzenie zrobiło dziurę w miejscu, w którym przed sekundą stała dziewczyna. Zaraki Kenpachi uśmiechał się z radością. W jego oczach pojawiła się ekscytacja. 

- Nie uciekaj, nie uciekaj - powiedział. - Obiecałaś mi walkę, a nie spacer, dziewczyno! 

Ichigo nic nie powiedziała. Spojrzała na boki, to na Rukiego, to na Byakuyę. Cofnęła się niemalże tanecznym krokiem o kilka metrów, wymieniając jakby od niechcenia kilka ciosów z mężczyzną.

- Potem wszystko wyjaśnię - powiedziała tylko. 

A potem znowu gdzieś odskoczyła, a za nią Kenpachi. Krzyki wojenne mężczyzny dało się pewnie słyszeć po całym Soul Society.

Przez długą chwilę panowało coś na miarę ciszy. Byakuya wyglądał, jakby był wrośnięty w ziemię. W jego oczach pojawiła się żądza mordu. 

- Czy Ichigo-san nie zgubiła go wcześniej? - spytał cicho Hanatarou. 

- Zgubiła, zgubiła - kolejna kobieta wskoczyła na most. - Ale się odnalazł. Ganju, ruszaj się! Bierz Rukiego i zmykajcie stąd!

- Ane-san... 

Siostra Ganju - co było z tymi Shiba, dlaczego mnożyli się jak szaleni? - rzuciła złe spojrzenie chłopakowi, po czym pognała na Ichigo i Zarakim, wrzeszcząc coś o kuzynkach, Bankai, martwych krewnych oraz kapitanach, którzy nie potrafią się opanować.

Byakuya cały czas nie ruszył się o ani jeden milimetr. 

Oh. To mogło oznaczać tylko jedno. 

Było źle. Bardzo, ale to bardzo źle. 

- Dlaczego Zaraki Kenpachi ściga Ichigo Kurosaki? - spytał po czasie, który wydawał się być wiecznością. 

Rozpoznaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz