Rozdział 1

185 10 0
                                    


Nogi bliżej siebie, nie rozstawiaj ich tak szeroko! Dobrze... Nie możesz machać tak bezsensownie ręką! Musisz zadać konkretny cios! Mocno, szybko, niezauważalnie! Lepiej... Łokcie bliżej ciała...-podążałam zgodnie za wskazówkami taty. Worek treningowy chyba tego nie przeżyje. Z resztą- podobnie jak ja.

-Tato! Nie mogę już!- opadłam na podłogę i zaczęłam marudzić.

-To samo powiesz wrogowi, Hope?- spojrzałam na niego z zażenowaniem..

-Na razie z nikim nie walczę...- zdjęłam rękawice i powoli uniosłam się do góry.- A po za tym, po to jest szkolenie dla Alf.

-Dobrze, na dziś koniec. I tak mam zaraz spotkanie.-odwrócił się w stronę drzwi.- Kochanie,- spojrzał na mnie.- chciałem powiedzieć żebyś spróbowała się nie przemieniać, ale chyba już za późno.- stałam przed moim tatą jako śnieżnobiały wilk, z intensywnie niebieskimi oczkami i wywieszonym językiem.

~Pomóż mi nad tym zapanować- zaskomlałam w myślach.

-Hope, wiesz, że trochę to potrwa zanim się opanujesz.- uśmiechnął się- A teraz wybacz muszę iść. Jak coś jestem w swoim gabinecie.

~Ale...,super, poszedłeś sobie.- przewróciłam oczami.

Hmm...muszę znaleźć Betę mojego taty. On powinien mi pomóc. Wychodząc potknęłam się o własne łapy i sturlałam się ze schodów. Na dole zastałam Jeasona, jednego z moich pięciu starszych o dwa lata braci, który śmiał się ze mnie trzymając się za bolący brzuch. Ma (podobnie jak cała nasza rodzina) brązowe włosy i jako jedyny z pięcioraczków oczy tego samego koloru. Jest bardzo wysoki, bo około 180 centymetrów.

Spojrzałam na niego i teatralnie przewróciłam oczami.

~Ha. Ha. Bardzo śmieszne.- wstałam.

-Uwierz! Oglądanie ciebie jest o wiele lepsze od widoku umierających pijawek!- śmiał się, a ja ominęłam go i poszłam szukać dalej.

W salonie zastałam Zack'a i Lucasa, którzy kłócili się o prawo do pilota. Ta, niby jestem młodsza, ale ONI zachowują się jak pięcio, a nie dziewiętnastolatki. Oboje mają zielone ślepia i są tego samego wzrostu co Jeason. Nawet nie zauważyli jak rozglądałam się poszukując Bety.

Skierowałam się do kuchni, gdzie moja mama tłumaczyła czwartemu bratu jak obsługiwać mikrofalówkę. Moja rodzicielka jest człowiekiem o prostych włosach za ramiona i oczach koloru żywej zieleni. A idiota, który nie potrafi obsłużyć sprzętu kuchennego to Liam. Jest taki sam jak osobnik śmiejący się ze mnie, gdy upadłam- różnią się tylko kolorem oczu, bo Liam ma miodowe patrzałki.

Ruszyłam dalej. Przechodząc obok sali treningowej chłopaków, zobaczyłam Chrisa. Piątego i ostatniego debila, który śmie się nazywać moim bratem. Ale i tak ich kocham. Chris to wysoki szatyn o oczach takich jak ja. Wyglądamy jak bliźniacy, bo tylko my jesteśmy podobni bardziej do taty niż do mamy. Z nim najlepiej się dogaduję. Większość czasu poświęca treningom, ale cóż, najwyraźniej to lubi.

Nagle stanęłam jak wryta. Ale ja jestem głupia. Gdybym miała ręce, walnęłabym teraz face palma. Przecież Tristan, Beta mojego taty, też jest na spotkaniu, w końcu to jego prawa ręka. No cóż, bracia raczej mi nie pomogą, więc muszę przeszkodzić ojcu w spotkaniu.

Doszłam do końca korytarza, w którym znajdowały się wielkie białe drzwi. Złapałam pyszczkiem złotą klamkę i pociągnęłam ją w dół.


Dwa życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz