*10*

422 29 2
                                    

Albus oderwał się od papierkowych spraw, gdy pokazał się Irytek.

- Nie mam czasu, Iryt. – westchnął.

- Jakiś uczeń czwarty raz obił sobie palce o twoją chimerę. Chce coś ważnego, skoro tak się dobija. – Irytek zniknął.

Albus znów westchnął i wstał. Zjechał schodami i omal nie oberwał kopniaka.

- Panie Potter, troszkę ogłady. – zaprosił go na górę.

Wkroczyli do gabinetu. James gryzł paznokcie. Było to bardzo dziwne zagranie. Nigdy aż tak się nie denerwował. Dyrektor usiadł i podał mu herbatę z brandy.

- James? Co się dzieje? – złączył dłonie.

- Więc poszliśmy uprzedzić Lily i Seviego, że zabito rodzinę Molly Prewett i obiecali nam, że wrócą za moment. – James napił się herbaty. – Ale wciąż nie wracali, to poszedłem sprawdzić co się dzieje. Widziałem, jak ich związano i ktoś zabrał ich świstoklikiem. Profesorze, oni zostali porwani!.

Albus spojrzał na drżącego ucznia.

- James, takie żarty nie są śmieszne. – zauważył.

- Ale mówię prawdę. – chłopak poderwał się.

- Idź się prześpij a oni niech wyjdą z ukrycia. – dyrektor uśmiechnął się. – Dobranoc.

- Ale...

- Dobranoc.

Potter cofnął się i wyszedł, trzaskając drzwiami. Co za dziad! Na szczęście ślepy dziad. Spojrzał na lusterko w dłoni. To jest jego jedyna nadzieja.

***

Harry westchnął, ale jego ojciec chrzestny był nieubłagany. Obaj musieli zjeść obiad. Nieważne, że był ranek. Kara za wczorajsze zniknięcie.

- Syriusz, ja nie mogę. – jęknął Malfoy.

- Jedz!

- Sam sobie jedz. – Harry wziął talerz i wylał mu pomidorową na głowę. – Draco, idziemy się zabunkrować, tam nas nie będą męczyć.

- Nawet o tym nie myśl! – Black ruszył za nimi.

Wyszli i od razu osaczyli ich Ron z Hermioną oraz Lupin i Black.

- Denerwujesz mnie, cholera...

Spojrzeli, jak Potter złapał się za rękę. Po chwili podniósł wieczko i zobaczyli młodego, brązowookiego chłopaka.

- Proszę, przybywajcie jak najszybciej. Stało się coś strasznego, jesteście naszym jedynym ratunkiem. – poprosił ich.

Harry nawet nie zastanawiał się. Pobiegł do lochów. Za nim ktoś biegł i był pewny, że to Draco. Wbiegł do salonu Salazara. Znów wszystko skwierczało.

- Znów ktoś obcy? – założyciel zajęczał.

- Nagły wypadek, potrzebna nam pomoc. – pojawił się Draco.

W szóstkę przebrali się. Severus obserwował ich spod ściany. Nie wiedzieli, skąd się tu wziął, ale pewnie pobiegł za nimi.

- Załatwię, że pojechaliście z Blackiem i Lupinem na ferie, by was podszkolili. – mruknął. – Nie musicie spieszyć się z powrotem.

- Dobra. – Harry przywołał swoją torbę. – Ale oni mogą tylko na dwanaście godzin.

- Poczekam tutaj na nich.

HP - PodróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz