Voldemort syknął, podczas gdy Bella kończyła opatrywać mu uda. Kobieta wymamrotała przeprosiny i zaczęła owijać nogi w bandaże.
- Ten chłopak działa mi na nerwy. – warknął.
- Musimy podziałać inaczej niż z resztą. – przyznała mu rację. – Na niego trzeba ostrożny plan.
- Wiem. Muszę dostać Severusa, ale nie mam szansy, póki on jest. – przygryzł wargę. – Sprowadź mi Glizdogona.
Skinęła głową, zebrała resztki rzeczy i wyszła. Voldemort okrył się kołdrą i przywołał kielich wina. Machinalnie upił łyk napoju i spojrzał na sufit. Przez godzinę siedział nieruchomo. Dopiero wówczas ktoś przyszedł. Spojrzał na wystraszonego gryfona.
- Miarka się przebrała, Glizdogonie. – powiedział zaskakująco łagodnym tonem.
- Panie? – chłopak zadrżał.
- Do wieczora chcę Severusa. – podał mu medalion. – Załóż go na szyję któregoś z kolegów. Jest nienanoszalny i nie zauważą go. Kiedy obaj będą sami, przeniesie te dwójkę do mnie. Ruszaj!
Chłopak skłonił głowę i wycofał się do szkoły. Więc teraz musiał się wykazać. Słyszał, jak bardzo ich mistrz chce Severusa. Jeśli zawiedzie, wątpił by mógł dożyć jutra. Zdjął maskowanie w salonie gryfonów i usiadł na fotelu. Jak to zrobić? W pewnej chwili usłyszał skrzypnięcie drzwi. Poderwał się, ale to James zszedł na dół.
- Przepraszam! – pisnął. – Obudziłem cię?
- Nie. – zaskoczony chłopak usiadł przy nim. – Severus jest na błoniach, wygląda na smutnego. Rozmawia z fretką, ale ten chyba szykuje się do powrotu do szkoły.
- Poważnie? Gdzie? – podszedł do okna.
Kiedy James stanął koło niego i wskazał na rozmawiających chłopaków, podjął decyzję. Pośle na śmierć przyjaciela, ale lepiej James niż on sam. Stanął przed nim i położył mu dłoń na ramieniu. Potter spojrzał się dziwnie.
- Uważaj na siebie. Wiesz, że Sam – Wiesz – Kto poluje na Severusa. Nie chce, by cię zaatakował. – warga mu zadrżała.
James musiał to zobaczyć, ale nic nie powiedział. Po chwili lekko uśmiechnął się i uspokoił go. Widocznie wziął to drżenie za niepokój o niego. Peter obserwował go jak idzie do dziury w portrecie. Potem spojrzał na błonia. Po kwadransie James minął się z fretką i podszedł do skulonej postaci. Parę minut nic się nie dział i przymknął oczy. Kiedy je otworzył, nikogo już na błoniach nie było. Przełknął ślinę. Zadanie wykonane...
***
Severus drgnął. Było mu zimno i do tego otoczenie nie pachniało za bardzo ładnie. W końcu uchylił powieki. Serce podskoczyło mu do gardła. Znał te celę. Rozejrzał się spanikowany. James wisiał w kajdanach, w których wcześniej była Lily. Jednak chyba jeszcze nie odzyskał przytomności. Kiedy usłyszał otwieranie drzwi, zadrżał. W tej samej chwili James mruknął coś i odetchnął głębiej. Uniósł spanikowany głowę. Zauważył Severusa, który pokręcił głową, nakazując mu ciszę. Potter skinął głową, że poznał gest i znieruchomiał. Wkrótce zapaliło się światło. Dwóch śmierciożerców karmiło jeńców. Ich drzwi nie były otwarte, więc nie dostaną nic do jedzenia. Znał zasady w lochach. W końcu podeszli do ich celi.
- A ta dwójka? – strażnik spojrzał na chłopaków.
- Jakie mają numery? – dozorca spojrzał na notatki.
- Właśnie żadne a wejście jest zamknięte. – śmierciożerca podrapał się po głowie.
Dozorca zamrugał i sprawdził kratkę na wejściu. Zmarszczył czoło. Dlaczego nie podpisano ich zaraz po dostarczeniu do lochów? Cóż za rażące niedbalstwo. Spisał raport wnioskujący o ukaranie niedbalców i dopisał tam wydane polecenia. Otworzył drzwi.
- Dobra, złożę skargę na idiotów za niepełnienie obowiązków. Nakarm ich, przemyj rany jeśli są i do toalet z nimi. Pojedynczo. Nie mamy zaleceń bo nie mam w ewidencji i wina pójdzie na tych, co nawalili.
- A jeśli mają nie być...
- Nie wiemy tego. – uciął niepokój krótkim warknięciem. – Zakładamy więc, że są ważni i nie mogą umrzeć.
Ruszył na górę a śmierciożerca wjechał wózkiem. Zebrał resztki z garów i podzielił. Jamesowi dostała się owsianka i mleko. Nakarmił go bez słowa a Potter nawet się nie sprzeciwiał. Jeśli miał mieć siły, musiał uspokoić ich potulnością i przede wszystkim zjeść. Nie wątpił, że będą go torturować, by złamać Severusa. W końcu tyle razy go bronili... po posiłku został uważnie obejrzany i zaprowadzony do toalety. Skrzywił się na smród, szybko załatwił potrzeby i wyleciał stamtąd biegiem. Oparł się o ścianę i łapał oddech.
- Dobry boże, tam ktoś czasem sprząta? – wydyszał.
Śmierciożerca zachichotał. Poprowadził go do celi i James sam podszedł do kajdan i podniósł dłonie. Zaskoczył tym wroga. Ten ostrożnie zakuł go i obserwował.
- Coś taki zdziwiony? – James uniósł brew. – Wasz szef chce go za wszelką cenę i na pewno cela jest tak obstawiona, że nie zwieję.
Severus przewrócił oczami. Aczkolwiek to była prawda. Śmierciożerca spojrzał na niego i po chwili rozkuł go. Podał mu ser, chleb, dwa jajka i herbatę na prycze. Podczas gdy Snape jadł, zbadał kajdany i wymościł je miękkimi materiałami. Potem zabrał Severusa do lepszej łazienki. Po toalecie chłopak wziął nawet prysznic i dostał świeżą koszulę do ziemi. James uśmiechnął się lekko jak go zobaczył. Severus został przykuty i zostawiono ich samych sobie.
- James...
- Wiem, co chcą. Będą chcieli cie złamać przez katowanie mnie. – uśmiechnął się słabo. – Nie poddawaj się, nie masz powodu im ustąpić a na mnie nie patrz.
- Nie mów tak, to...
Drzwi znów skrzypnęły i do środka zeszły dwie osoby. Śmierciożerca podszedł do wejścia i uśmiechnął się.
- Twój ważny jeniec się obudził, mistrzu.
Otworzył kratę i Voldemort w szlafroku wszedł do celi. Spojrzał na Pottera a potem na Severusa. Ostrożnie podszedł do niepewnego chłopaka. Dotknął mu policzka, uśmiechając się powoli. Snape zmierzył go wściekłym spojrzeniem.
- Jak ci się to udało? – wycedził.
- Normalnie. Zakląłem naszyjnik, który wysłałem jednemu gryfonowi. Jeśli założyłby go któremuś z twych obrońców, przeniosłoby was do mnie. Oczywiście on myślał, że zamówił uroki odbijające klątwy. – spojrzał na dozorcę. – Zabrać obu do sali zebrań. Za godzinę mają być gotowi na małe show.
James zadrżał, podczas gdy tamci wyszli. Dozorca zabrał go a śmierciożerca Severusa. Poprowadzili ich
schodami w górę i skuli w salonie. Jamesa do kajdan wiszących z sufitu, drugiego do dyb między oknami. James czekał, niepokojąc się. Jak długo już ich nie ma? Peter pewnie się nie zorientuje. Myśli, że ten medalion wesprze ich i ochroni. Był pewny, że to on go założył na niego. Wykosztował się na darmo. Oby tylko nie męczyli Severusa. On już miał dość zabawy po pierwszym razie. Zerknął na niego, ale ten szarpał się w dybach.
- Sev, nie. Zrobisz sobie krzywdę. – mruknął.
- Wzruszające. – Voldemort wszedł do sali i usiadł na tronie. – Jak myślisz, Severusie. Ty wytrzymałeś mój gwałt. On wytrwa zabawianie się całego wewnętrznego kręgu?
Spojrzał na wstrząśniętego chłopaka. Ten znieruchomiał i spojrzał w szoku na Jamesa. Oni... oni go... przez niego...
- Nie zrobisz tego... - szepnął. - On nic wam nie robi! – wrzasnął, nie mogąc pohamować łez.
- A dlaczego by nie? Możesz go uratować. – wstał i podszedł do Severusa.
James drgnął. Nic nie słyszał, ale nagle kajdany puściły go i wpadł w ręce śmierciożerców.
CZYTASZ
HP - Podróż
FanfictionTo nie moje ja tylko udostępniam. Przygodowe, podróż w czasie, romans. Zapraszam do czytania a dowiesz się więcej.