*21*

248 18 1
                                    

Harry wyślizgnął się z Komnaty Tajemnic. Ledwo odszedł na parę stóp, zabrzmiał gong. Zaskoczony spojrzał na zegarek. Czas na podwieczorek. Spędził z duszkami cały dzień a tutejsi pewnie martwili się o niego. Szybko zbiegł na dół i wpadł do Wielkiej Sali. Nie było nikogo. Usiadł przy stałym miejscu Jamesa i nałożył sobie krokietów. Zaraz drzwi otworzyły się i wkroczyły grupki uczniów.

- Hej, James! – zawołał go.

Huncwoci spojrzeli na niego w szoku i dopiero po chwili dotarło do nich, że on siedzi sobie jakby nigdy nic. Podbiegli i wyściskali go.

- Co się z wami dzieje, co? Wszyscy mnie ściskają! Przejść nie idzie. Znów mam się schować i przeczekać te pokazy namiętności?

- To ty się schowałeś przed nami? – dołączyli do nich Lily z Severusem.

- A jak. Ciągle tylko mnie sprawdzano, czy żyję. – Harry dziabnął pieczonego ziemniaczka. – To irytujące.

Roześmiali się. Severus nałożył sobie pieczonych brokuł i powoli zaczął zajadać.

- Cieszę się, że z nami jesteś. – powiedział.

- Pojutrze wracamy. – Harry sposępniał.

- Już? – Draco zatrzęsła się broda.

- Tak. Mam wszystko, co potrzebuje na powstrzymanie sukinsyna.

- Język!! – warknęli James, Severus oraz Lily.

- Jaka zgodność rodzinna. – Harry skończył obiad a tamta trójka zarumieniła się. – Co dzisiaj porobimy?

- Nie wiem. – Black ziewnął. – Nudzę się.

- Ja też. Powkurzamy woźnego?

Zanim ktokolwiek zdołał zareagować, cała grupka zerwała się i wybiegła. Po chwili Lily wróciła, złapała za fraki Draco i Severusa i pociągnęła za sobą.

- Ej no! – Severus spojrzał na nich żałośnie.

- Co? – Harry zapalił.

- Nie pal, proszę. – Draco zabrał mu papierosa i zgasił.

- Nie umiemy robić dowcipów. – Severus lekko się cofnął.

- To się nauczycie. Macie pół godziny, by się ubrać na mugolsko.

Na widok miny Harry'ego wszyscy oklapli i podreptali się przebrać. Severus otworzył szafkę. Prawdę powiedziawszy nie miał za dużego wyboru. Założył brązowe spodnie, szary sweterek i pod tym białą koszulkę z wyszytym wzorkiem. Założył jeszcze szkolne pantofle i poczekał na Draco. Wspólnie zeszli do Artium.

***

Draco opadł na obitą materiałem ławkę. Powachlował się dłonią i podebrał picie Severusa. Ten był jedynym, który nie miał ochoty na taniec.

- Pójdę do toalety. – Severus podniósł się i podał mu swój sok.

Nigdy nie ufał mugolskim dyskotekom. Wolał nie zostawiać picia bez opieki. Wślizgnął się do toalety, ale było pozajmowane. Poddał się więc i poszedł na piętro. Tu również było zajęte. Ruszył na dół, licząc, że coś się zwolniło w międzyczasie, ale ktoś zakneblował go i wciągnął do jednego z pokoików. Chwilę potem wyczarował mu toaletę i wpuścił go do kabiny. Snape zadrżał, ale załatwił swoją potrzebę. Potem zebrał się w sobie i wyszedł. Zaraz przyciśnięto go do ściany a zimne w dotyku kolano przyciśnięto mu do krocza.

- Długo kazałeś na siebie czekać, mój mały.

Chłopak spojrzał z lękiem w oczy Voldemorta. Spróbował się cofnąć, ale nie miał gdzie. Zaczerpnął tchu, by wołać towarzyszy. Oczywiście Voldemort tylko wyszczerzył się w uśmiechu i zatkał mu usta.

- Nie masz powodów do obaw, mój mały. Ledwo zaczarowałem twoje picie, by pobudzało potrzebę łazienki, zielonooki już zablokował teren. Nie mam jak cię wyprowadzić, zabrać teleportacją czy świstoklikiem. – pogładził mu policzek. – Swoją drogą, jest z niego niesamowity mag, nie sądzisz?

- Czego chcesz? – Severus uciekł spojrzeniem jak tylko wróg odsunął dłoń z jego ust.

- Ciebie, maleńki. Chce, byś był mój.

Voldemort odsunął się i popchnął chłopaka na łóżko. Usiadł mu na plecach, by nie mógł uciec. Podwinął rękaw i zachichotał, niemal czule gładząc różdżką przedramię Snape'a. Po chwili ustawił ją niemal na sztorc. Severus jęknął, czując ból w ręce. To... niesprawiedliwe.

- Zaraz skończę. – Voldemort musnął mu ustami ucho.

- Już skończyłeś!

Severus drgnął, czując jak ciężar znika mu z pleców. Rozległo się potężne łup i Voldemort wyleciał wraz z oknem. Severus spojrzał na drzwi. Harry nigdy nie tracił czasu. Oczy Snape'a rozszerzyły się, jak zobaczył w jego dłoni miecz. Widział go w księgach. Miecz Gryffindoru. Usiadł i potarł plecy.

- Sev! Nic ci nie jest? – James minął syna i przypadł do przybranego kuzyna.

- Nie. Zdążyliście w ostatniej chwili. – spojrzał na poranioną rękę.

James zaklęciem owinął ją w bandaż i pomógł mu wstać.

- Zostańcie tutaj. – Harry stanął na ramie okna. – Z tego domu nikt nie może wynieść Severusa bez mej zgody. Zaczarowałem tak powietrze.

- Dobrze. Uważaj na siebie, dziedzicu lwów.

- Nie jestem nim. – Harry zachichotał. – Miecz był zaklęty w Tiarze przydziału, by ją żywić mocą ochronną. Tiara dała mi go jak Voldemort otworzył Komnatę tajemnic i od tamtej pory walczę z nim. Po pokonaniu gnoja muszę oddać go jej, by znów mogła chronić szkołę.

Skinęli głowami i Harry zniknął w mroku nocy. Draco dopiero wówczas podszedł. Podparł chłopaka swoim ramieniem i zeszli na dół. Ciekawscy Mugole obserwowali „niesamowity pokaz fajerwerków". Podeszli do Blacka.

- I? Jak idzie? – Draco spojrzał w górę.

- Młody odbił w niego Avadę. – szepnął konspiracyjnie.

Rozległy się smutne okrzyki i jęki zawodu. Po chwili Mugole rozeszli się i znów zagrała muzyka. Severus usiadł przy ich stoiku.

- Harry mimo imprezowania był bardzo czujny. Zastanawiałam się, dlaczego tak się zachowuje. – Lily napiła się soku.

- Musiał wyczuć zaklęcie na moim piciu. – Sev z urazą spojrzał na napój.

- Masz zaklęcie na piciu? – wszyscy aż spojrzeli na niego.

- Voldemort je zaczarował. Potem się uskarżał, jak to Harry zablokował mu opcje wyniesienia mnie stąd. Już mam dość zabawy, wracajmy do domu.

- Ma rację. – Harry podszedł do nich. – Zanim ten gnój ściągnie posiłki.

Wstali i Draco jęknął. Ujął dłoń Pottera, ale ten cofnął ją do siebie. Nie na tyle szybko, by nie zobaczyli na niej rany. Black westchnął i ruszył zapłacić rachunek. Wkrótce opuścili lokal i pojechali Błędnym Rycerzem do Hogsmeade. Wysiedli przed bramą szkoły, pożegnali się i wkroczyli na drogę. Zaraz zabrzmiał alarm.

- Co to? – Syriusz zamrugał.

- Jak dla mnie, woźny. – Sev wskazał im na biegnącego na nich Filcha.

Harry poczekał, aż ten dotrze, wygłosi tradycyjne marudzenie o łapaniu potworków i zawlecze ich do dyrektora. Ten, po krótkiej sprzeczce, poczęstował ich kanapkami i odprawił spać. Harry pożegnał ich i został z Severusem i Draco. Chłopaki opatrzyli mu ramię, nie omieszkując pomarudzić i poszli wszyscy spać. 

HP - PodróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz