*12*

324 27 2
                                    

James potarł kamień raciczką. Naprawdę, towarzystwo tych kretynów to był najgorszy z pomysłów. Zamiast zareagować i uderzyć podczas gwałtu, tylko się gapili. Przecież Voldemort nie wyleciałby za nimi nago. Na szczęście ten właśnie wyszedł. Syriusz siedział obecnie na parapecie a Remus wszedł na łóżko. Trwało to kilka minut, ale wystarczyło, by zobaczył wracającego z zakupami Voldemorta. Kiedy ten wszedł do domu, z okna zsunął się Syriusz oraz Remus. Na plecach Syriusza siedział Severus. Podbiegli do niego. Remus wpakował się na jego grzbiet. Black zaś zamienił w psa. James ruszył z kopyta. W chwili, gdy dotarł do nich wrzask Voldemorta, opuścili uliczkę. Kłusował szybko, chociaż żal mu było kolegi z klasy. Czuł wyraźnie drżenie Severusa. Młody miał na sobie tylko tunikę i cienkie majtki. Odbił w prawo, minął zdziwionych ludzi i zanurkowali do parku. Poczuł, jak Remus przygniata Severusa do jego karku. Sapnął, czując chłodną dłoń. Musieli jak najszybciej dotrzeć do Spinnet End.

***

Voldemort stał na wzgórzu i obserwował ten dziwny śmietnik. To ma być wioska? Prychnął i ruszył w stronę młyna. To w tamtych okolicach mieszkała rodzina chłopaka. Minął śmierdzącą rzeczkę i wszedł w czwartą uliczkę. W końcu zlokalizował dom. Za zasłonami zobaczył cień. Ktoś usiadł blisko okna. Cicho otworzył bramkę i podszedł do drzwi. Nie były zabezpieczone, ani magią ani nawet na łańcuszek czy też klucz. Wsunął się do domu. Od razu znalazł się w salonie. Kobieta drzemała. Pijany facet siedział przy stoliku, gapiąc się na zdjęcie Severusa.

- Więc to jest twój syn, Eileen. – zauważył spokojnie Voldemort.

Mężczyzna drgnął a kobieta podniosła głowę. Zbladła, widząc go. Natomiast mężczyzna wstał. Zasłonił ją sobą, trzymając mocno w dłoni jakiś pogrzebacz.

- Gdzie mój syn?! – warknął.

- Przyszedłem się dowiedzieć lub poczekać aż wróci. – Voldemort usiadł.

- Słucham? – Eileen wstał. – O czym ty mówisz, Riddle?

- Twój bachor jakimś cudem mi uciekł. Muszę więc poczekać na niego. Do szkoły nie dotrze, bo ją obstawiłem.

- Oczywiście, że uciekł. Byle co go nie zatrzyma. – mężczyzna splunął mu pod nogi.

- Crucio! – wysyczał Voldemort.

Cisza. Zamrugał i spojrzał na uśmiechającego się z wyższością mężczyznę. Przecież oberwał zaklęciem prosto w czoło. Jakim cudem nie zadziałało.

- Wy czarodzieje myślicie, że możecie zranić nas, mugoli. Nic z tego. Wystarczy zignorować działanie zaklęcia. – usiadł przy żonie.

- Ty... zabiję cię!

Tym razem trafił zielonym promieniem w niego. Dalej nic. To było... frustrujące. Głupi mugol. I tak musi go zabić, nie może dopuścić do tego, by poznali sposób na omijanie niewybaczalnych. Inaczej straciłby swoją broń. Spojrzał na nich z podłym uśmiechem i wstał.

- Pożegnajcie się z życiem. – powiedział miękko.

Eileen zadrżała a mężczyzna natychmiast zasłonił ją sobą.

***

Syriusz odmienił się z psiej postaci. Wziął zapasy i wszedł na drzewo. To tam była szczelina, którą można było zejść do jamy wewnątrz pnia. Ostrożnie zszedł na dół, korzystając z pomocy sęków. Położył przy Severusie puszki i jakieś tobołki. Ten podniósł głowę i potarł oczy. James z trudem usiadł.

- Widział cię ktoś? – mruknął, grzebiąc w torbie.

- Nie, raczej nie. Severus, jak się czujesz? – Black spojrzał na skulonego chłopaka.

- Nic, czego nie idzie przetrzymać. – westchnął chłopak.

Chwilę potem James podał mu mleko, bułki i jakieś plastry wędliny.

- Musisz coś zjeść, Sevie. – sam wgryzł się w suchą bułkę.

- Dziękuję. A Lily? – chłopak przerwał bułkę na pół i zaczął żuć ją i plaster jak się okazało polędwicy.

- Już w skrzydle szpitalnym. Fretka ściągnął wsparcie z przyszłości. – Lupin wyjrzał przez małą dziurkę na okolice. – Czysto.

- Fretka? Skąd wiedział? – Severus skończył jedną połówkę bułki i zabrał się za drugą.

- James widział porwanie i gdy dyrektor nie chciał mu uwierzyć, wezwał ich na pomoc. Zamiast jaszczurki przyszedł Harry, taki chłopak. Jest niesamowity. – Syriuszowi zaświeciły się oczy.

- Harry?

Severus aż przestał jeść. Jedynym Harrym, którego poznał w przyszłości, był Potter, największy wróg Voldemorta. Czy to on przybył? To wiele wyjaśniało. W końcu wróg kazał go trzymać parę dni na ekstra głodówce a mimo to po parunastu godzinach sam przyszedł.

- On starł się z Harrym. – mruknął, rozumiejąc ten niepokój.

- Tak, zabraliśmy Lily i jeńców a Harry poszedł prosto na Voldemorta. - James skończył jeść. – Sevie, to co on ci zrobił...

- Nie chcę o tym rozmawiać. – Severus poczerwieniał.

- Wiem. Ale... jesteś odważny. Ja nie wiem, czy bym to wytrzymał w ten sposób, jaki ty to zrobiłeś. Dobra, ruszajmy do ciebie. To już niedaleko.

- Jesteś animagiem. – Severus wstał i pociągnął w dół brzeg tuniki.

- Tak. Dzięki temu nie zdążą nas dogonić, jeleń biega szybciej niż ludzie.

Wyszli z jamki. Severus na końcu, po ostrej sprzeczce z Blackiem. Potem zszedł pierwszy na dół i wtedy zrozumieli. Tunikę podwiewało niemal co pięć sekund. James ledwo dotknął trawy, zamienił się w jelenia. Severus i Remus wsiedli na niego a Black już w tym czasie sprawdził okolice. Ruszyli szybko na północ. Severus obserwował niebo. Wolałby, by młyn dzisiaj pracował, zagłuszyłby szczekanie kundli i przeszliby niezauważeni. Ale wszelkie rozmyślania na ten temat zniknęły dwie godziny później. Już docierając do wzgórze widział mroczny znak i dym. Przełknął ślinę a Remus objął go mocniej.

- James, stój! – zarządził.

Cofnęli się w krzewy i odmienili. Severus zadrżał.

- Nie chcę was straszyć, ale to chyba nad domem Severusa. – Ponuro rzucił Lupin. – Nikt inny tutaj nie jest czarodziejem.

- Lily tu mieszka czy raczej mieszkała, mieli się w październiku przeprowadzać, jej ojciec dostał służbowe przeniesienie. – Severus kucnął.

- Syriusz, zmień się w psa i sprawdź teren. Nie po to ratowaliśmy Severusa, by wprowadzić go w pułapkę.

Black odmienił się w psa i pobiegł przez wzgórze. Już z daleka widział aurorów, wałczących z blokadami. On był psem, przemknął przez zaklęcia bez obawy. Wszedł w zrujnowany dom. Stare, spalone meble, rozrzucone fiolki, składniki i szmatki. A pośród tego dwa ciała. Kobieta zginęła od Avady, miała typowe na nią ślady. Ale mężczyzna... tego zabito ręcznie. Poderżnięte gardło, przebite ciało, wnętrzności na wierzchu. Dobrze, że Severus tego nie widział. Odwrócił się, obszedł dom ale nic nie wziął. To byłaby głupota. Wrócił się na wioskę. Obiegł ją parę razy, niby to szukając jedzenia. W końcu zwinął koc z jakiegoś prania i przekradł się, okrążając wzgórza. Dotarł do Sewerusa, odmienił się i podał mu koc.

- Wracajmy do szkoły. – powiedział ponuro.

Severus zarzucił na siebie koc i obwiązał go sznurkiem. Potem dosiadł jelenia i oddalili się od tego terenu. 

HP - PodróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz