Rozdział 5: Znowu w życiu mi nie wyszło

23 3 2
                                    

"To czego się boimy,
jest tym,
co właśnie powinniśmy zrobić"

Co to ja mówiłam o problemach? Nie powinno się uciekać? Od każdej zasady są wyjątki.

Nie czekając specjalnie długo, odwróciłam się na pięcie i "żwawym" krokiem, ruszyłam w kierunku wyjścia ze szkoły. Nazwanie mnie geniuszem, to zbyt mało. Nawet nie potrafię spławić Sebka.

Życie, życie jest nowelą - jak to było powiedziane, w jednym z seriali oglądanych przez moją babcie. Chociaż, spotykanie się z takim Ortalionowym Rycerzem, mogłoby nie być takie złe. Szacun na dzielni, jakby ktoś miał do mnie problem, powiedziałabym swojemu Sebkowi i skończyłoby się rumakowanie.

No ale niestety, jak to bywa. Życie da ci ciastko, potem je zabierze i jeszcze w kolano kopnie.

Moich nowych kolegów ze szkoły, chyba nie interesowałam aż tak bardzo jak myślałam, bo postanowili zostawić mnie w spokoju.  A już naprawdę zastanawiałam się nad zmianą imienia na Karyna, noszeniem stringów wystających ze spodni, chodzeniem na solarium i kupowaniem zbyt ciemnego podkładu.

Na blond nie muszę się farbować - w końcu już jestem blond. Cóż za strata!

Cały mój misterny plan, poszedł się rzecz jasna kochać.

Godząc się z tym, zdecydowałam się w końcu zaszczycić swoją obecnością Ewelinkę. Bez wątpienia stęskniła się za swoją pierworodną.

Albo po prostu potrzebuje opiekunki dla Niny. To jest dużo bardziej prawdopodobne. Czy to mogłoby znaczyć, że mama mnie nie kocha? Cóż...

Prawdopodobnie tak.

 Żałuję, że Alina jednak musiała jechać do domu, z nią byłoby znacznie weselej.

- Ej, sławny typku! - usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się.

- Tomasz, tak? - uśmiechnęłam się.

- Zgadza się. Podobno poznałaś już naszą uroczą grupkę. - powiedział.

- Mówisz o dresikach? Tak, miałam tą okazję, chwilę temu. Cudowni chłopcy.

- Mam rozumieć, że gustujesz w osiedlowym gangu? - roześmiał się.

- Chyba widać, no nie? Dzisiaj robię sobie metamorfozę i jutro mnie nie poznasz. - odgarnęłam włosy.

- O nie... Przestaniesz słuchać dobrej muzyki? - spytał.

- Przerzucę się na rap i to ten najgorszego sortu, w którym co drugie słowo to kurwa. A do tego disco polo!

- Sugerujesz, że te gatunki są złe? - uniósł brew.

- Oczywiście, że  nie. Dla mnie nie są dobre, ale jeżeli ktoś je lubi, to w czym problem? Słuchajmy czego chcemy, nie czepiajmy się nikogo. Wszyscy żyjmy w spokoju, szczęściu i pokoju. - uśmiechnęłam się.

- Szanuję Cię za to. Dajmy wszystkim żyć swoim życiem, nie czepiajmy się inności.

- Wiesz, właściwie, bez tej całej inności, świat byłby nudny. Bez Sebków, Goth'ów, Metali czy tych wszystkich ludzi, którzy są Fit i robią poradniki w internecie, gdyby każdy był identyczny.

- Wpadlibyśmy w monotonie, gdyby każdy słuchał tylko i wyłącznie jednego gatunku muzycznego, ubierał się identycznie ora...

- W sumie, teraz bardzo dużo osób ubiera się identycznie. Kogo to zresztą obchodzi? Właściwie, co tu robisz? - uniosłam brew. - Lekcje skończyły się jakieś pół godziny temu.

- Nauczycielka mnie zatrzymała, w przyszłym roku matura, te sprawy. - uśmiechnął się.

Muszę powiedzieć, że Tomasz ma naprawdę ładny uśmiech. Szczery, właściwie, zdaje mi się być typem osoby, podobnym do Aliny. Jakoś tak wychodzi, że mam ochotę przebywać w jego towarzystwie.

- A więc, zgaduje, że spóźniłeś się na autobus? - uśmiechnęłam się.

- Masz ładny uśmiech. - stwierdził.

- Uhm... Dziękuje. - popatrzyłam na niego. Czy ten człowiek, czyta mi w myślach? - Właśnie to samo myślałam o Tobie.

- Miło mi to słyszeć. A więc, nie, nie spóźniłem się, mieszkam kawałek od szkoły.

- Ja też. - uśmiechnęłam się.

- Wiem. Często Cię widzę.


____________________________________________


Jak (nie) flirtować z kraszemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz