Rozdział 19: Alkohol nie zawsze idzie w parze ze szczerością

5 1 0
                                    

"Czuję wielką potrzebę zerwania z wieloma ludźmi,
przede wszystkim przyjaciółmi;
potem rezygnuje - czas się tym zajmie."

~ Emil Cioran

W tej chwili uważam, że cały pomysł z piciem, był po prostu kretynizmem z mojej strony. Kretynizmem? To mało powiedziane, bycie pijanym natomiast... No cóż, siła wyższa. Mimo złych przeczuć co do tej całej akcji, naprawdę próbowałam się ogarnąć, zachować jakikolwiek zdrowy rozsądek. Jakiś - to bardzo dobre podsumowanie. Inaczej chyba się nie da, ech... Stare my a głupie.

- Alina. - mruknęłam, próbując ją jeszcze powstrzymać.

- No co? Chcę palić! - prychnęła.

Generalnie rzecz ujmując, to był błąd ale cóż można zrobić? Brnęłam w to dalej. Dlaczego by nie? Przecież... Co może się stać?

- Wiecie, zaraz przyjdą nasi znajomi i zamierzamy zajarać. - odezwał się jeden z nich, jeżeli się nie mylę, miał na imię Krystian? Nie jestem pewna. Uśmiechnął się. - Co wy na to?

- Jasne. - odparła wesoło Alina. Chyba. Sobie. Żartuje. - Czemu by nie?

No nie. Po prostu zwyczajnie no nie! Niech mi ktoś powie, że to sen i zaraz się obudzę albo, że to jakiś żart. No nawet jeżeli to jest to słaby i nieśmieszny żart.

- Ale najpierw muszę do toalety. Roza, idziesz? - pociągnęła mnie za rękaw.

Przytaknęłam tylko i ruszyłyśmy do sklepu, w którym owa toaleta była.


Czekałam chwilę, aż Alina wyjdzie z kabiny, w myślach układając co powinnam jej powiedzieć by zapobiec przyszłym, czarnym scenariuszom, które już miały okazję powstać w mojej głowie.  Tylko że... No właśnie nie sądzę by jakiekolwiek racjonalne argumenty, mogły się w tej chwili sprawdzić, odciągnąć ją od tego pomysłu.

Zawsze, gdy się kłócimy, bez znaczenia jakich argumentów bym nie użyła, ona zawsze ma swoją racje i nie przekonam jej za nic - nawet gdy się myli.

Właściwie, Alina często nawet nie próbuje poczuć tego, co czuję ja. Zazwyczaj po prostu próbuje wmówić mi, że przesadzam albo wymyślam.

- Możemy chwilę porozmawiać? - zaczęłam, gdy myła ręce.

- Hm? O czym? No ale w porządku, pospiesz się tylko, bo nam uciekną.

- Właśnie o to chodzi. Żeby nam uciekli. Lina... To po prostu nie jest dobry pomysł.

- Dla mnie jest. Rób sobie co tam chcesz ja idę.

- Alina... Co ty do chuja pana robisz? Pomyślałaś chociaż przez jeden moment o Nikodemie?  Co on może czuć?  To jednak twój chłopak, sama wiesz, tak się przypadkiem złożyło. - złożyłam ręce na piersi.

- Pierdole to. On sam ogląda się za każdą inną, włączając w to Ciebie. Cały czas o Tobie gada. Rzygam tym.

- A to moja wina? Pogadaj z nim, zamiast robić dramy. Jesteśmy przyjaciółmi, nic więcej... Zresztą doskonale o tym wiesz. Nie chciałabym mieć z nim absolutnie nic. Nie wymyślaj.

- Ja wymyślam? Nie ważne, chcesz to zostań, ja idę. - prychnęła.

- Idę. - postanowiłam.

Nie mogę jej zostawić teraz, w takiej sytuacji... Jesteśmy z tym razem i wyjdziemy też razem.

Postanowiłam napisać wiadomość, do jedynej osoby, która może mi w tej chwili pomóc.

Do: Tomek

"Jak ogarnąć pijaną? Help plz"

Od: Tomek

"Co się dzieje?"

Do: Tomek

"Alina się upiła. Boję się... Jakoś to ogarnę, ale ech..."

Od: Tomek

"Jakby coś się działo, to dzwoń. Będę w 5 minut."

Uśmiechnęłam się tylko do wyświetlacza i odesłałam mu serduszko w duchu modląc się, by ta historia dobrze się skończyła.

Kiedy wróciłyśmy do chłopaków, doszła do nich dwójka, o której wspomniał wcześniej Krystian. Moje złe przeczucia wzmagały się z każdym przestąpionym krokiem.


Po prawie pół godziny stanęliśmy w jednej z ciemnych uliczek a jeden z nich zaczął kręcić. Coraz bardziej się bałam. Przysięgam szczerze, że całe moje życie, nie doświadczyłam takiego strachu jak teraz, a czułam, że będzie jeszcze gorzej.

Odpalili skręta.

- Wracacie z jakiejś imprezy? - zagadnął jeden z nich, o imieniu Bartek.

- Można tak powiedzieć. - powiedziała roześmiana.

- Nie wnikam. - odrzekł, podając skręta Alinie.

Złe przeczucia coraz bardziej się wzmagały.

Alina wzięła bucha, podając mi - odmówiłam.

- Blondyna, masz kija w dupie. - prychnął jeden z nich.

- Nie, po prostu używam mózgu. Tobie, już od tego zioła wyparował razem z dymem. - warknęłam.

- Jak taka wesoła i luzacka dziewczyna może się trzymać z kimś tak sztywnym? - zaczął prowokować.

- Ach... No ciężko bywa. - śmiała się Alina.

Po chwili przestała się śmiać, złapała się za brzuch i autentycznie po prostu zwymiotowała. Stałam jak wryta a cała wymiana zdań się zakończyła.

- Na nas chyba już pora. - mruknął Krystian.

Przysięgam, że cała grupa zniknęła jak sen złoty.

Alina upadła na kolana.

- Umieram. - powiedziała wpół przytomna.

I co ja mam do cholery jasnej zrobić?

Uklęknęłam przy niej, starając się chronić jej ubrania od ubrudzenia w wymiocinach.

- Niestety jednak nie umierasz. - szepnęłam.

Pół życia, zastanawiałam się skąd biorą się ludzie wymiotujący na ulicy... No to teraz już wiem.

Chwyciłam za telefon i wybrałam pożądany przeze mnie w tej chwili numer.

1 sygnał...

2 sygnał...

3 sygnał...

No błagam Cię... Nie teraz.

- No co jest? - usłyszałam tak dobrze znany mi głos.

- Pomóż.

- Gdzie jesteś i co się dzieje?

- Wyjaśnię Ci potem, kojarzysz tą uliczkę, krótko przed przejściem na skarpy? - spytałam.

- Daj mi 10 minut i jestem.

- Dziękuję.

Nie odpowiedział mi już nic, a ja? Ja w duchu dziękowałam Bogu, że może przeżyję ten wieczór i modliłam się by nigdzie nie postanowiła nagle jechać policja.


_________________________________________

Krótki comeback.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 28, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jak (nie) flirtować z kraszemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz