Rozdział 18: Kiedy dzieci się bawią

10 1 1
                                    


"Alkohol to taki wyjątkowy środek,
przy pomocy którego,
szybko można doprowadzić stan naszego ciała,
do stanu naszego umysłu"

~ Lesław Nowara

Od dłuższego czasu umawiam się z Aliną na to, żeby w końcu trochę wypić i między tym pogadać.

Nie żebyśmy nie gadały normalnie czy coś, ale wiadomo, alkohol sprawia, że jesteśmy szczerzy.

Długo zajęło nam to, by się w końcu do tego zebrać... Ona spotyka się bardzo dużo z Nikodemem i są naprawdę, naprawdę szczęśliwi a ja... Ja za to bardzo często zaczęłam męczyć Sebastiana od jakiegoś czasu.

Zadzwonił dzwonek do drzwi.

Postanowiłyśmy wykorzystać to, że moich rodziców i małej nie ma w domu.

Taka okazja nie przydarza się często.

- No dzień dobry pani. - uśmiechnęłam się szeroko, otwierając Alinie drzwi.

- Cieszysz się na mój widok czy taniego wina? - spytała roześmiana.

- Zgaduj. - wzięłam od niej plecak i zaniosłam go do kuchni, położyłam go na blacie kuchennym wyciągając zaraz po tym dwa kieliszki. - Pełna kulturka.

- Wiadomo. - klasnęła w dłonie i otworzyła jedno z win po czym nalała je do kieliszków. - Na zdrowie droga pani!

- I żeby nic się między nami nie zmieniło.

- Dokładnie tak!

*****

- No przysięgam Ci, że uważam, że Daria odwaliła coś z tą Aśką. - westchnęła już lekko pijana Alina.

- Nie wiem sama, to nie do końca w jej stylu. Po co miałaby niszczyć związek swojej przyjaciółce?

- BO JEST ZAZDROSNA! - wstała z impetem i nieco chwiejnym krokiem odwróciła się do mnie. - Chyba czas iść do domu.

- Odprowadzę cię. - westchnęłam. - Jestem znacznie bardziej trzeźwa niż ty, jeszcze odwalisz coś głupiego.

- Ja nigdy nie odwalam niczego głupiego. - zarzekła się.

- Jasne, już bełkoczesz w pijackim tradycyjnym. - śmiałam się.

- Chodźmy do mnie piechotą. - zaproponowała.

- Żadną piechotą proszę pani, idziemy czekać na twoją limuzynę! - zarządziłam, otwierając drzwi przed czarnowłosą.

Prychnęła na mnie i zbiegła po schodach, obracając się. Uniosłam tylko pytająco brew, zbiegając po schodach, uprzednio zamykając drzwi na klucz.

Alina wyglądała niesamowicie radośnie, jak dziecko, które widzi utęskniony śnieg.

- No dalej, bo się spóźnimy. - powiedziała roześmiana ciągnąc mnie za rękę.

W taki właśnie sposób przeszłyśmy całą drogę, trzymając się za ręce, śpiewając i śmiejąc się, gdy napotkani przez nas ludzie dziwnie na nas spoglądali. Prawdę powiedziawszy, to zabawne, jak bardzo dziwiły ich dwie szczęśliwe nastolatki.

Przykry ten nasz kraj.

- Coś bym porobiła. - westchnęłam.

- Zapaliłabym.

- Chyba głupa.

- Nie... Papierosaaaa. - przeciągnęła Alina.

- Nie. Nie ma opcji. - prychnęłam na dziewczynę.

- Ja załatwię! - powiedziała, po czym podbiegła do przypadkowego mężczyzny. Idiotka czy co? - Przepraszam, ma pan papierosa?

- Przykro mi, właśnie mi się skończyły. - odparł.

- Ohh... Szkoda. - westchnęła.

Zdążyłam do niej podbiec i przysięgam, że zabiłabym, zabiłabym kretynkę.

- Co ty robisz? - warknęłam.

- Chcę zapalić... Jak ty. - prychnęła.

- Ja mogę sobie zdrowie rujnować, tobie nie pozwolę, nie i koniec. - mruknęłam.

- Chcę chociaż spróbować, nic nie masz? - spytała.

- Nie.

Po chwili, Alina wypatrzyła trójkę chłopaków, stojących pod sklepem i palących. No nie, jak na złość, przysięgam, że w tej właśnie chwili, zaczęłam trzeźwieć jak nigdy wcześniej.


_________________________________________



Jak (nie) flirtować z kraszemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz