OSTATNI, bo zaraz umrę.
znowu ty XD
xXxXxXxXxXxX
Obudził go dzwoniący telefon.
I gdyby zadzwonił on tylko raz, to by to olał. Ale on ciągle dzwonił, a on nie wiedział, gdzie go zostawił. Sturlał się z łóżka i przetarł zmęczone powieki.
I jeśli on był zmęczony, to wolał nie wiedzieć, jak się czuł Niall.
-Kurwa, Tomlinson. Wyłącz to chujstwo, bo ci rozjebię je na telefonie- warknął blondyn- Tak mnie wymęczyliście, że chcę tylko umrzeć.
-Nie ma mowy, kochanie- odezwał się zaspany Liam- jedynie pozwolę ci spać. Ale Nini ma rację. Wyłącz to.
-Jak znajdę- jęknął Louis, przegrzebując ubrania porozrzucane na podłodze. Kiedy w końcu znalazł telefon, ściągnął brwi, widząc nieznany ciąg cyferek. Po chuj jakiś bank aż tak się dobijał?
Najpierw chciał odrzucić, ale po namyśle postanowił odebrać.
-Halo?
-Lou-Louis?
Wyraz twarzy mężczyzny natychmiast się zmienił. Zatoczył się, słysząc ten głos. I do tego taki pełen bólu.
-Zayn. Co się dzieje? -Liam usiadł nagle, patrząc z przejęciem na przyjaciela. Horan też się niespokojnie poruszył.
-Lou- Louis- zaszlochał- O-on to zno- znowu zrobił- wychlipiał cichutko- To- to mo-moja wi-wina. J-ja...
-To nie jest twoja wina, słońce. Nigdy nie będzie. Gdzie jesteś? Przyjadę po ciebie.
-W do- domu.
-Wyślij mi adres. Będę najszybciej jak potrafię.
-Dzię- dziękuję- Louis rozłączył się i w pośpiechu zaczął szukać ubrań.
-Co się stało?- spytał Liam, patrząc natarczywie na zbierającego się przyjaciela. W jego krwi było zbyt wiele alkoholu, by mógł prowadzić.
-Nick się stał- Ale kiedy Liam dalej na niego patrzył i czekał na wyjaśnienia, Louis westchnął. Zapiął szybko i byle jak guziki koszuli, po czym spojrzał na przyjaciela- Zgwałcił go znowu. I chyba pobił, nie wiem, kurwa, nieważne, muszę tam jechać!
-Ale przecież..
-Harry po mnie przyjedzie- Louis szybko wykręcił numer przyjaciela i objaśnił mu sytuację. W międzyczasie dostał adres od Malika - Liam, zrozum, ja nie mogę pozwolić, by cokolwiek więcej mu się stało, rozumiesz?
-Co masz na myśli?
-Dzwoń do Paula. To trzeba zgłosić. Zawiozę go od razu do szpitala na obdukcję. To się musi skończyć. Nie obchodzi mnie, czy za jego zgodą czy nie.
-Louis...
-Ja go kocham, Liam.
xXxXxXxXxXxXxX
Harry podwiózł Louisa i nie zdążył się zatrzymać, a szatyna już nie było w samochodzie. Pobiegł do domu, nie pukając, tylko od razu wchodząc. Podejrzewał, że chłopiec był sam, skoro doszło do czegoś takiego.
Kiedy wbiegł do środka, Zayn leżał otoczony małą kałużą krwi i przysypiał.
-Kurwa, nie, nie zamykaj oczu- warknął, podbiegając do chłopca. Wziął go na ręce i szybko zaniósł do samochodu, siadając z nim z tyłu. Lou był przerażony- Harry, do szpitala. SZYBKO- rzucił, mocno zdenerwowany.
-L-Lou, proszę n- nie.
-Nie próbuj protestować, młody- rzucił, patrząc gniewnie. Zayn westchnął, po jego policzkach spłynęło parę łez. Nie miał sił na kłótnię i wiedział też, że jej nie wygra. Jednak kiedy chciał się odezwać, oddech uwiązł mu w gardle, a on sam stracił przytomność.
A Louis spanikował.
xXxXxXxXxXxXx
-Pan jest kimś z rodziny?- Zayn powoli uchylił powieki, słysząc nieznany sobie głos. Dostrzegł Louisa, który próbował wejść do sali i lekarza, który ewidentnie się nie zgadzał.
-Nie, ale-
-Przykro mi, nie mogę pana wpuścić, a już tym bardziej udzielić informacji.
-Ale-
-Do widzenia.
-Niech wejdzie- wychrypiał Zayn- Jest mi bliższy niż ktokolwiek, panie doktorze.
Mężczyzna w kitlu spojrzał na Mulata niepewnie, po czym westchnął, ustępując miejsca. Wyszedł z sali, a Louis niepewnie usiadł na łóżku i chwycił dłoń chłopca. Zayn wyrwał ją.
-Zadzwoniłem, bo nie miałem się do kogo zwrócić- powiedział cicho nastolatek, odwracając od niego głowę- Nie chcę być problemem, nie powinienem był dzwonić.
-Powinieneś. Nigdy nie byłeś dla mnie problemem. Szukałem cię, gdy odszedłeś. I wiem, dlaczego to zrobiłeś. Udowodnię ci, że źle myślałeś- szatyn sięgnął po swój telefon i pokazał chłopcu rozmowę. Oczy Mulata zaświeciły się lekko, a on sam poczuł się głupio. Mógł poczekać, spróbować wyjaśnić sytuację, ale wolał uciec.
Nick zranił go już po prostu tak bardzo, że Zayn nie potrafił nic innego robić. Zawsze łatwiej uciekać od problemu, niż go rozwiązywać.
-Wiem, że nie chciałeś, żebym cię tu przywiózł- szepnął Louis, ponownie łapiąc dłoń chłopca, której ten tym razem nie zabrał- Tak samo, jak wiem, że nie chciałeś, bym powiadomił policję. Ale ten koszmar musi się w końcu skończyć, rozumiesz? Zostaniesz u mnie. Dostaniesz swoją sypialnię, nie będziesz mnie musiał nawet oglądać. Ale w moim domu będziesz bezpieczny. Gdyby jakimś cudem nie udało się go zamknąć, a on szukałby zemsty, to u mnie nic ci się nie stanie. Ale osobiście dopilnuję, żeby trafił za kratki, kochanie.
Zayn zapłakał cicho.
-Zgodzę się na to wszystko pod jednym warunkiem- szepnął, patrząc w końcu na starszego.
-Jakim?
-Że pokój, który dostanę będzie zawierał ciebie obok w pakiecie- powiedział, a następnie przyciągnął mężczyznę do pocałunku.
Mimo że w głowie wciąż miał horror sprzed kilku godzin, a obolałe ciało dawało o sobie znać.
xXxXxXxXxXx
DOBRANOC! ♥
CZYTASZ
Everything's fine || Zouis
Fanfiction"Louis jechał boczną uliczką płaczącego Londynu. Wycieraczki poruszały się szybko po szybie, nie nadążając że zbieraniem wody. Widział rozmazane plamy, zamiast normalnych kształtów i przeklinał się za to, że swoje okulary zostawił u przyjaciela. Dro...