CAŁY DZIEŃ CZEKAŁAM ŻEBYTO NAPISAĆ, BO BY NIKT NIE UWIERZYŁ!
chyba odchodzę z wtt. Pisanie nie sprawia mi już takiej radości jak kiedyś i... no kurde, chyba potrzebuje przerwy, nie wiem
Zastanawiam się nad usunięciem konta...
I nie wiem czy to ma związek z moim nastrojem (swoją drogą chujowym) Ale..
xxxxxZatrzymał się i szybko wysiadł z samochodu. Niby nigdy nie reagował na takie sytuacje, jednak tego dnia coś, jakaś wewnętrzna siła, kazała mu się zatrzymać.
Podszedł niepewnym krokiem, do skulonego chłopca, dostrzegając, że ten ma na sobie jedynie spodnie, w dodatku stargane. Ukląkł przed nim i bardzo delikatnie położył mu dłoń na kolanie. Wystraszony nastolatek, próbował się cofnąć, ale za nim była tylko ściana, więc jedynie co zrobił, to zatrząsł się.
-Hej, spokojnie- szepnął Louis, szybko zabierając rękę- nic ci nie zrobię, dobrze?
Mulat jednak nic nie odpowiedział, patrzył na mężczyznę przed sobą nieufnie.
Louis westchnął cicho. Nie miał pojęcia, co się stało chłopcu, ale nie wyglądał najlepiej. Miał policzki zapuchnięte i czerwone od płaczu, ponadto dostrzegł na jego twarzy ślady jakiejś niezidentyfikowanej substancji, a warga i łuk brwiowy były rozcięte. Ramiona dziecka drżały, prawdopodobnie z zimna. Nie wyglądał na więcej niż szesnaście lat.*
-Pomogę ci, zgoda?- mruknął cicho Louis i wstał, podając chłopcu dłoń, której ten nie przyjął. Choć coś w postawie szatyna wskazywało, że ma czyste intencje, Malik nie potrafił zaufać. Już nie.
Kiedy Tomlinson zauważył, że strach chłopaka jest większy, niż przypuszczał, przygryzł wargę, nie wiedząc, co robić.
W końcu jednak wrócił do samochodu.
Pogrzebał w bagażniku i znalazł swoją starą bluzę i jakiś koc. Wrócił do nastolatka. Nie chciał go przymuszać do pojechania z nim, ale nie mógł go też zostawić na pastwę losu. Podał mu rzeczy, widząc, że ten nie zamierza ich przyjąć. Skrzywił się.
-Nie chcę cię skrzywdzić- szepnął- Nie odjadę stąd bez ciebie, chłopcze. Będę tu siedział tak długo, aż przekonasz się, że jestem z tych dobrych- uśmiechnął się pokrzepiająco. Wiedział jednak, że to nic nie da.
I może właśnie to sprawiło, że Zayn mu uwierzył i skinął głową.
-Czy to znaczy, że ze mną pojedziesz?- Malik niepewnie przygryzł wargę i jeszcze mniej pewnie skinął znowu głową. Powoli wstał, czując wciąż ten okropny ból w dolnych partiach ciała. Nie doszedł do samochodu mężczyzny, tracąc czucie w nogach. Upadł, rozbryzgując wodę i błoto wokół siebie, brudząc mężczyznę. Z jego gardła wyrwał się głośny szloch, czując się jak totalne gówno. Był nikim. Nick miał rację, był zwykłą szmatą- Hej, spokojnie, nic się nie stało- szatyn natychmiast znalazł się przy Mulacie, pomagając mu się podnieść.
I choć Zayn spiął się na dotyk obcego faceta, gdzieś w głębi serca czuł, że może mu ufać.
Louis podprowadził chłopca do samochodu, usadawiając go na miejscu pasażera. Nie przejął się, że chłopak jest mokrusieńki, a on miał drogą tapicerkę. Nie obchodziło go nic, poza chłopcem. Zapiął mu pasy i biegiem okrążył samochód, siadając na miejscu kierowcy i odpalając.
-Chcesz wrócić do domu?- spytał cicho, na co otrzymał zaprzeczenie ruchem głowy- Więc czy to będzie w porządku, jeśli zabiorę cię do siebie?- tym razem Mulat skinął, choć cholernie się bał. Cisza w aucie również go przytłaczała, ale nie potrafił się odezwać. Jeszcze nie.
Spojrzał na radio, przygryzając wargę, a Louis właśnie ten moment uchwycił.
-Śmiało- powiedział z uśmiechem, choć nikomu nie pozwolił dotykać czegokolwiek w jego samochodzie. Ale wiedział, że zabranianie chłopcu czegokolwiek w tym momencie, mogło mieć złe skutki.
Kiedy Mulat niepewnie sięgnął do odbiornika i włączył, po czym zaczął skakać po stacjach, aż nie natrafił na piosenkę swojego ulubionego zespołu. Rzadko grali *NSYNC w radio, a już tym bardziej ich piękne Selfish.**
Zostawił piosenkę, zamykając oczy. Uwielbiał to. A teraz szczególnie pasowało do tego, co czuł Łzy znowu zebrały się w jego oczach, ale zaczął szybko mrugać, chcąc je odgonić. Jest silny. Nie da się.
Tylko, że już dawno dał...
Louis ze smutkiem zauważył, że nastolatek ma więcej obrażeń. Jego brzuch był pokryty starymi sińcami, a także nowymi śladami. Gdzieś po bokach miał odciśnięte palce, również nadgarstki pokryte były odciskami, ale nie tylko. Louis dostrzegł ślady po samookaleczaniach.
Zaparkował pod swoim domem i ruszył do drzwi, czując nastolatka za sobą.
-Chodź ze mną- mruknął starszy, prowadząc chłopca do sypialni, w której również miał drzwi, prowadzące do łazienki- Możesz się rozsiąść, nie krępuj się- powiedział, znikając za kolejnymi drzwiami. Wrócił po kilku minutach z ręcznikiem, koszulką i dresowymi spodniami. W drugiej dłoni trzymał bieliznę.
Zayn stał w tym samym miejscu, co wcześniej. Nie zamierzał nadużywać gościnności. W ogóle nie powinien tam być. Powinien zadzwonić do Troye'a.
-Łazienka jest tam- szatyn wskazał na drzwi- Tutaj masz ubrania, pomyślałem, że chciałbyś się odświeżyć- szepnął- proszę- podał mu rzeczy i odsunął się- Masz tyle czasu, ile tylko chcesz. Nie spiesz się. Ja zrobię ci coś do jedzenia, zgoda?
Ale odpowiedziało mu tylko wystraszone spojrzenie chłopca, na które uśmiechnął się smutno.
-Zostawiam cię- skierował się na korytarz, zaglądając jednak jeszcze do sypialni- Tylko proszę, nie zrób nic sobie- dodał szeptem, a potem wyszedł z sypialni.
xxxx
*wiem, że pisałam, że Zayn ma siedemnaście lat, ale po namyśle, zmieniłam to i nieco go odmłodziłam :) XD
** Zachęcam zapoznanie się z tekstem (tłumaczeniem) piosenki, gdyż uważam, że pasuje ona idealnie do sytuacji Zayna, a dobrze by było, gdybyście się orientowali, co się dzieje :3
CZYTASZ
Everything's fine || Zouis
Fanfiction"Louis jechał boczną uliczką płaczącego Londynu. Wycieraczki poruszały się szybko po szybie, nie nadążając że zbieraniem wody. Widział rozmazane plamy, zamiast normalnych kształtów i przeklinał się za to, że swoje okulary zostawił u przyjaciela. Dro...