30.

448 38 70
                                    


Louis stał oparty o balustradę na swoim tarasie. Miał na sobie jedynie slipy, na który kiedyś podpisał mu się pijany Harry. Opierał się o drewno i palił, patrząc na swój zaniedbany ogród. Nie ogarną go jeszcze po jesieni i zimie, mimo że była już połowa kwietnia. 

Trawa była mocno zarośnięta, wszędzie zgniłe liście i zasuszone gałęzie. W basenie pływało mnóstwo robaczków i zieleni, a także pyłków z pylących na wiosnę roślin.

Zayn bardzo go zaskoczył swoim wyznaniem. Nie, że mu to nie schlebiało, czy że nie odwzajemniał tego uczucia, ale...

No właśnie. Ale. 

Co jeśli Liam i Harry mieli rację?

Co jeśli Niall miał rację?

Albo Paul, Troye?

Przecież Zayn miał tylko szesnaście lat. No dobra, od dwóch miesięcy siedemnaście. Ale wciąż był dzieckiem i dla niego mogło to być jedynie szczeniackie, nastoletnie zauroczenie.

Wielka miłość dopóki nie pojawi się kolejna.

Dzieliło ich dziewięć lat. 

Dzieliło ich doświadczenie i przeszłość.

Dzieliło ich pojmowanie świata.

Ale łączyło ich wszystko inne.

Louis westchnął, odpalając kolejnego papierosa. 

Znał chłopca od listopada. Albo grudnia. Już nie pamiętał, stracił rachubę czasu.

Czekał aż przyjedzie dostawca pizzy. Już sam nie wiedział co czuł. Jak czuł. Czy czuł. 

Westchnął, kiedy jego telefon, leżący na barierce, zaczął dzwonić. Wyrzucił papierosa, uprzednio oczywiście go gasząc i sięgnął po komórkę.

-Cześć Haz.

-No siema, Tomlinson. Jednak żyjesz?

-Co?

-Od kiedy wybiegłeś z uczelni wcześniej nie dałeś znaku życia. Lało. Miałeś dać znać któremukolwiek, że żyjesz, bo wszyscy wiemy, jak uwielbiasz łamać przepisy. Co się stało, że zapomniałeś?

-Zayn się stał.

-To znaczy?

-Kąpaliśmy się -rzucił wymijająco-Nieważne. Jesteś w stanie pomóc mi w weekend z ogrodem? Nie mam cierpliwości do tego, a ty lubisz się takim czymś bawić.

-Twoim kutasem też lubię się bawić, a tego nie robię- Louis zaśmiał się cicho.

-Ale kiedyś się bawiłeś, więc  nie marudź.  To jak? Przyjedziesz? Potem napijemy się czy coś.

-Dobra dobra. Przyjadę. Właściwie co u Zayna? Jak on się czuje?

-Lepiej z nim. Zdecydowanie. I otworzył się na mnie- Mulat stanął w drzwiach balkonowych i przygryzł wargę. Wiedział, że Lou go nie dostrzegł. 

-To mega się cieszę. A czy wy już coś...

-Dzisiaj, tak jakby.  Ale kiedy indziej pogadamy o tym.

-Jesteś spięty, co się dzieje?

-Wyznał mi miłość.

Zayn uśmiechnął się smutno, chcąc się wycofać, jednak podszedł bliżej, dzięki czemu słyszał głos Stylesa.

-Wow. A ty? Jemu też?

-Nie.

-Bo za wcześnie? Czy go nie kochasz?

-Bo się boję kochać.

Zayn przytulił się do pleców Tomlinsona. Louis zaskoczony odwrócił się w stronę nastolatka.

-Muszę kończyć, Harry. Widzimy się na uczelni. - zakończył połączenie i spojrzał na chłopca, głaszcząc go czule po policzku- Wszystko w porządku?

-Dlaczego się boisz?- szepnął chłopiec.

-Bo się kiedyś bardzo zawiodłem na swoim narzeczonym- Louis uśmiechnął się smutno. Ale zanim Zayn zdążył o to dopytać, usłyszeli dzwonek domofonu- To pewnie dostawca pizzy. Chodź kochanie. 

I Malik bez słowa puścił szatyna i rzucił się na kanapę, łapiąc pilota. Wyszukał w nagraniach If I Stay i zaczekał, aż mężczyzna do niego dołączy. Nie wiedział jeszcze jak do tego doprowadzi, ale zamierzał sprowokować szatyna do seksu. Ludzie to kochali, więc nie mogło to być złe. 

Musiał spróbować. 

Kiedy w dłoni starszego dostrzegł butelkę piwa, uśmiechnął się pod nosem. Mogło się to okazać łatwiejsze, niż sądził.

xXxXxXx

Miłego wieczorku!


Everything's fine || ZouisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz