«20»

147 23 29
                                    

POV. Lukas

-Cooper? Och na prawdę, nadal jesteś na mnie zły?- chłopak zerknął na niego tylko kątem oka nadal mając niewzruszony wyraz twarzy.- Chyba Cię nie rozumiem.-powiedziałem lekko zirytowany zachowaniem starszego.- Nic mi nie powiesz?-Nadal milczał- jasne bo po co-powiedziałem wstając i zbierając swoje rzeczy chcąc jak najszybciej opuścić dom Smitha. - Wiesz co Cooper jesteś nie dojrzałym dzieciakiem. Mam cię dość. - Warknąłem będąc tuż przy drzwiach.

-Czekaj -usłyszałem wysoki pisk rudowłosego trzymając rękę na klamce. Westchnąłem w duchu nie poruszając się z miejsca. Słyszałem tylko głośne tupanie przyjaciela zbiegającego po schodach.

Chwilę później był koło mnie prawie się wywracając.

- Luke przepraszam- powiedział Cooper wyginając usta w podkówkę. Nadal kipiałem złością. Widać było jak starszy bije się ze sobą nad tym czy ma kontynuować swoje słowa. - Ale to ty mi wszystkiego nie mówisz. - Pisnął chowając twarz w dłonie jakby miał za to dostać.

Spojrzałem niezrozumiale na mojego przyjaciela. Nie wiedziałem o co mogło mu znowu chodzić. Tak znowu Cooper Smith miał to do siebie, że chciał być za bardzo. To jest na prawdę miłe, ale czasami tak mnie wkurza, że nie mogę go znieść. Tak było i dzisiaj.

Czego mu nie mówiłem?

Znałem się z nim od dziecka i nie było rzeczy, której by o mnie nie wiedział. Analizowałem każdą możliwą rzecz, o którą mogło by mu chodzić. W pewnym momencie mnie olśniło. Listy. Szansa, że o nich wiedział była tak niska, że mało prawdopodobnym było iż chodzi właśnie o to. Jednocześnie ta opcja wydawała mi się tą właściwą, o której chciał usłyszeć wprost z moich ust. Tą, o której nie wiedział nikt. Nikt poza mną i tajemniczym chłopcem będącym ich nadawcą.

Wyjąłem z kieszeni to co jak mniemam było przyczyną jego zachowania.

- O to ci chodzi? - warknąłem cicho w jego stronę. Tego dnia miałem już dość użerania się z nim i jedyne czego chciałem to znaleźć się w swoim domu. Kiwnął głową zgadzając się z moimi słowami, a ja wewnętrznie się skrzywiłem. W głębi serca miałem nadzieję, że chodzi o coś zupełnie innego. Myliłem się. Jak zawsze. - Skąd o nich wiesz?

- Widziałem jak je czytałeś - powiedział będąc zakłopotanym. Oh więc to tak.

- Nie wiem od kogo są. Na prawie każdym jest napisane tylko C.L. na końcu. - Czułem, że nie mam nic na swoją obronę. przed własną matką się tak nie tłumaczyłem jak przed nim. To było dziwne. Popatrzyłem na Smitha, który miał zamyślony wyraz twarzy lecz nic nie mówił.

Wszyscy milczą.

- Ym Cooper? - spojrzał na mnie oczami koloru smoły. - Wiesz może kim był chłopiec, na którego wpadłem dzisiaj kiedy się spóźniłem?

- Z tego co kojarzę to chyba Cameron, ale nie jestem pewien. A co zakochałeś się? - mówiąc to zrobił minę typu "i tak wiem swoje" i zaczął wymownie machać brwiami. Pokręciłem tylko głową nie wdając się z nim w dyskusję i tak bym pewnie nie wygrał. Słuchanie pod tym względem szczęśliwego Smitha byłoby torturą.

***

Gdy wracałem był już późny wieczór. Szedłem przez park, a drogę oświetlało mi nikłe światło ulicznych latarni. Do momentu, w którym spotkałem się z podłogą. Niezwykle boleśnie. Spojrzałem w górę i ujrzałem osobę, której o tak późnej porze nie nie myślałbym spotkać. Blond włosy chłopiec o oczach piękniejszych niż obrazy malarzy, które tak wielbiłem. Wyglądem przypominał anioła, a poświata która go okalała tylko wzmocniła ten efekt.

POV. Cameron

Tak się zamyśliłem, że w pewnym momencie poczułem jak na kogoś wpadłem.

Przeraziłem się jego głosu, który pojawił się tak nagle. Było ciemno przez co nie mogłem dokładnie dostrzec twarzy tego, który na mnie wpadł. Jednak w połowie byłem pewien iż jest tą samą osobą, która wpadła na mnie przed lekcją chemii. Moją miłością. Chłopakiem, któremu każdego dnia wysyłam krótkie listy mówiące o tym co czuję. Zdecydowanie zbyt często na siebie wpadamy. Jeszcze dowie się, że to ja zostawiam mu w szafce miętowe kartki z potokiem słów płynącym wprost z mojego serca. Może to nawet byłoby lepiej, gdyby wiedział. Organ pracujący z nienaturalną prędkością wreszcie odnalazł by prawidłowy rytm, a umysł przyćmił spokój.

Wyglądał o stokroć lepiej gdy jego twarz muskała delikatna poświata księżyca. Wstrzymałem przez chwilę oddech chcąc się odezwać. Moje usta rozwarły się chcąc wypuścić słowa tak bardzo zalegające na mojej duszy. Jednak żaden dźwięk nie wydostał się z nich. Zamknąłem szybko usta będąc zażenowany całą sytuacją. Jego czekoladowe oczy śledziły każdy mój ruch doprowadzając mnie przy tym do szaleństwa. Chciałbym żeby wpatrywał się tak we mnie codziennie mimo mojej wady.

-Jak masz na imię? - Odezwał się przerywając dotąd panującą między nami ciszę.

Nie odezwałem się, kolejny raz tego dnia wstrzymując powietrze. Wciąż milczałem. Wymownie milczałem gdy zapytał o moje imię. Chciałem coś powiedzieć ale wiedziałem, że nie mogę nic z siebie wyksztusić. Nie miałem odwagi. Zacząłem gorączkowo kręcić głową. Przygryzałem dolną wargę tak mocno, że w pewnym momencie mogłem poczuć jej słodko - metaliczny smak. Czułem jak stróżka czerwonej cieczy spływa w dół tworząc swoje ścieżki i aksamitny dotyk palców Cartera ścierających ją. Patrzyłem jak zaczarowany na każdy jego czym będąc sparaliżowanym.

Chwilę później odsunął się ode mnie i zaczął intensywnie przyglądać się mi.

-Jesteś Cameron, prawda? - Zapytał nie pewnie i tak cicho, że prawie nie słyszałem jego słów. Moje serce zabiło sto razu szybciej gdy usłyszałem z jego ust swoje imię. Czy świat się kończy, a może się przesłyszałem? Ciekawi mnie skąd wiedział. Kiwnąłem lekko głową i uśmiechnąłem się pod nosem. W końcu nie każdego dnia się dowiaduje, że twoja miłość wie o twoim istnieniu.

- Jestem Lukas, mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy. - Mówiąc to wyszczerzył się w moim kierunku i zaśmiał powodując szerszy uśmiech również u mnie. Ponownie kiwnąłem głową patrząc mu w oczy. Również tego chciałem. Chciałem być w jego życiu mimo iż kiedyś miałem co do tego wątpliwości. Marzenie się jednak spełniają nawet te skrywane w najgłębszych zakamarkach naszych serc, jednak się spełniają. Szczególnie te. Pierwsza osoba, która chciała się ze mną zaprzyjaźnić od czasu wyjazdu Ethana stała właśnie przede mną z łagodnym wyrazem twarzy. Pierwsza osoba, która nie patrzyła na mnie krzywo.

a/n: Tak jak obiecałam rozdział dodaje w tym tygodniu i jest dłuższy niż poprzednie! Jej napisałam aż 1007 słów. To jak na razie najdłuższy rozdział w "silent love".  

SILENT LOVE ➱ DARKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz