«56»

34 4 0
                                    

Cameron obudził się tego dnia gdy Lukas stracił nadzieję. Otworzył oczy i wysłuchał cichych modlitw młodszego mężczyzny. Dzień, w którym pani Lee odchodziła od zmysłów rozpaczając nad swoim ukochanym synem.

To był słoneczny dzień, jeden z tych gdzie uśmiech sam wkrada się na twarz. Nie było tak jednak w kwestii szatyna. On bowiem przerażony był tym co zobaczył przed swoim upadkiem. Był przerażony bo nie mógł nic o tym powiedzieć bo wiedział jakby się to skończyło.

Cameron odzyskał głos.

Pani Lee niemal popłakała się ze szczęścia gdy usłyszała te z pozoru dobre wieści.  Tylko z pozoru bo dla szatyna nie były ani trochę dobre.  To znaczyło, że musiał zacząć mówić.  Mówić nie tylko o tym co się stało,  co było powodem jego milczenia lecz także o najdrobniejszych błahostkach, które go spotykały na co dzień.

Cameron był piękny niczym kwiaty, margaretki o wschodzie słońca.

SILENT LOVE ➱ DARKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz