«31»

88 11 8
                                    

Następnego dnia Lukas wstał wraz ze wschodzącym słońcem.

Wrócił od Cameron'a, który go wystawił szybciej niż by się spodziewał.

Przez całą noc nie zmrużył oka nawet na chwilę. Większość czasu zastanawiał się co się stało, że chłopak nie przyszedł na spotkanie z nim.

Nie pasowało mu do niego to, że mógłby go wystawić, zdecydowanie mu to nie pasowało. Drugą cześć zaś był przerażony tym, że coś mogło mu się stać bo cholera jego zdrowie było dla Luke'a ważne.

Tego dnia chłopak nie poszedł do szkoły będąc zbyt przejętym. Nie wychylił nosa poza próg własnego pokoju, ani nie zjadł przyzwoitego śniadania tłumacząc się iż nie jest po prostu głodny. Jego mama była zmartwiona tym co dzieje się z jej synem. W końcu nigdy go takiego nie widziała.

Brunet sam do końca nie wiedział co się z nim dzieje. Nie znał długo Cameron'a, więc czemu zamartwił się o niego? Był pewien, że to na pewno chroba go bierze.

Ilekroć nie zamknął by oczy widział błyszczące oczy niskiego szatyna i jego piękny uśmiech. Luke mógłby przysiąc, że cudowniejszego nie spotkał ani razu.

Cameron tymczasem leżał nieruchomo czekając na ratunek jednak jego miłość z każdą chwilą oddalała się coraz bardziej.

Nie wiedział kiedy jego mama wróci do domu. Był skazany na siebie i coraz bardziej rozprzestrzeniającą się wokół ciemnością.

Czy płacz w tej chwili był zły?

Cameron wiedział, że musi być silny. Wiedział, że musi być silny żeby przeżyć i stawić czoła swoim lękom. Wiedział, że nie mógł się poddać lecz nie umiał. Oddał się ciemności.

Leżał tak długo co wydawałoby się wiecznością. Sam. On i wiatr targający ulubione zasłony jego mamy.

Pani Lee wróciła nie długo po tym jak młody Carter oddalił się od jej i Cameron'a domu. Otworzyła drzwi, a widok, który zastała sprawił, że zamarła. Wargi zaczęły się jej niekontrolowanie drżeć, a oddach ugrzązł między spazmatycznym płaczem.

Podobiegła do chłopca, który jedyny był dla niej ważny, jednak on nawet się nie poruszył.

- Cameron, spójrz na mnie. Cameron g - płakała czekając na przyjazd karetki.

Łzy z każdą chwilą napływały jej do oczy skapując na podłogę i mocząc ubrania. Trzymała jego ręka bojąc się, że ten może się nie obudzić. Nie mogła go stracić.

Chwilę potem do pomieszczenia wparowało kilku ratowników zabierając szatyna.

W szpitalu robili co mogli by go uratować. Czas mijał, a kobieta była coraz bardziej niespokojna. Roniła łzy z każdą kolejną minutą spędzoną na czekaniu.

Prawda była tak, że nikt nie wiedział czy Cameron z tego wyjdzie.

Nikomu nie zawinił, więc czemu?

Chciał poprostu być szczęśliwy.

Szatyn otworzył nagle oczy zirytowany głośnym hałasem jak się później okazało aparatury. Zamrugał kilkukrotnie by wyostrzyć obraz jednak na nic to się zdało. Poczuł ucisk na swojej dłoni więc spojrzał na osobę czuwającą przy jego łożku. To była jego mama. Od razu poderwała się z krzesła gdy tylko zobaczyła, że jej syn się obudził.

- Camuś, tak bardzo przepraszam - powiedziała, a w jej oczach zebrały się łzy na myśl o tym, że mogła stracić swojego jedynego syna. - Nie powinnam była zostawiać cię samego.

Cameron przez mgłe pamiętał co się stało. Gdy starał się coraz mocniej przypomnieć sobie co się stało wspomnienia uderzyły w niego gwałtownie. Zamknął oczy widząc przed nimi twarz swojego niedoszłego oprawcy. Z każdą chwilą jego głowa bolała coraz bardziej, a przeszłość wracała ze zdwojoną siłą.

- Luke. Potrzebuje Lukasa - wyszeptał cicho.

Nim spostrzegł ponownie ogarnęła go słabość. Pisk maszyny podtrzymującej jego życie stał się jeszcze bardziej nieznośny niż chwilę temu.  Odpłynął wraz z ciemnością ciągnącą go w swoje objęcia.

Cameron nie chciał umierać.

On na prawdę pragnął żyć. Mimo, że do tej pory nie mógł nazwać tego życiem tak teraz nie było innej rzeczy, której tak bardzo by chciał.

Chciał być przy Lukasie.

Chciał żeby Luke był przy nim.

Było tyle rzeczy, które szatyn pragnął mu powiedzieć. Było tyle rzeczy, które chciał z nim zrobić.

Cameron kochał Lukasa ponad życie mimo tego, że on go nie pamiętał.

Cooper był dumny z siebie kiedy jego przyjaciel wybiegł trzaskając głośno drzwiami. Nie chciał żeby Carter był jednym z nich, żeby się do niego zbliżał.

Brzydziło go to.

Dochodził jeszcze fakt bycia z nim rodziną, z którym rudowłosy musiał coś zrobić. Nie zniósłby codziennego widywania Cameron'a.

W tym momencie nie liczyło się szczęście jego ojca czy Luke'a, on po prostu nienawidził Cameron'a od chwili gdy tylko się dowiedział.

Nie dość, że nie mówi to jeszcze woli chłopców. Większą ofiarą nie mógł być.

Pomyślał chłopak zastanawiając się co robi teraz jego przyjaciel, z którym do tej pory nie miał kontaktu.

Wybrał jego numer i czekał aż brunet łaskawie odbierze od niego telefon. Zrobił to dopiero za dziesiątym razem, ale Cooper uparcie do niego wydzwaniał.

- Czego chcesz Smith? - Młodszy nie patyczkował się z nim.

- Wszystko w porządku, nie odzywasz się od wczoraj? - Cooper mógłby przysiąc, że chłopak zmarszczył brwi.

Cisza w słuchawce trwała zbyt długo według Smith'a.

Hejka!

Dawno nie było rozdziału, jestem chora więc mam nadzieję,  że mi wybaczycie.

Więc kochani jak podoba was się nowy rozdział?

To miał być fluff.
Czemu zrobiłam z tego angst??

Wybaczcie,  kocham dramy.

Ogólnie Cooper miał być spoko ziomkiem, co tu się stało?

Nowa książka "5 seconds" pojawiła się na profilu! Słoneczka dajcie jej dużo miłości.

"Miłość tak krótka trwająca zalediwe kilka sekund. Bezkarnie zniszczona przez zazdrość. Kim Taehyung był samotny i dzięki czemu naiwny niczym dziecko, dlatego zaufał brunetowi, który sprawił, że uciekał. "

SILENT LOVE ➱ DARKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz