«60»

19 3 0
                                    

POV. CAMERON

Lukas zbliżył się do mnie niespodziewanie, a ja zamarłem nie wiedząc o co chodzi. Dopiero z tak bliska dostrzegłem jego czerwoną twarz. Niepewnie zagryzał usta przez co wyglądał bardzo uroczo. Był przystojny to fakt, ale dla mnie najważniejsze było po prostu to, że był przy mnie. Chciałem z nim spędzić resztę życia. Mimo tego nigdy mu nie powiedziałem w prost, że go kocham. To nie był odpowiedni moment. Zawsze to sobie mówiłem, a może był tylko przegapiłem swoją szansę.

Powiedzieć mu, nie powiedzieć? Nie, nie, nie. Biłem się z myślami. To zły moment.

Brunet pochylił się lekko w moją stronę i pogładził mój policzek swoją gładką dłonią, tak delikatną jak najpiękniejsze kwiaty świata.

Wtuliłem twarz w jego dłoń, była przyjemnie ciepła. Wszystko co robił chłopak w stosunku do mnie było przyjemne.

Przymknąłem lekko powieki rozkoszując się chwilą. Brunet przybliżył się do mnie i cmoknął mnie w usta. Byłem tak zdziwiony, że nie potrafiłem poruszyć się przez dobrych kilka chwil. Jungkook odsunął się ode mnie szybko spuszczając głowę tak, że grzywka zasłaniała połowę jego twarzy. Mogłem dostrzec jak chłopak zrobił się bardziej czerwony.

Wyglądał tak uroczo mnąc materiał bluzy w dłoniach, że wewnętrznie piszczałem gdy na niego patrzyłem.

- Luke - odezwałem się cicho. Brunet spojrzał na mnie swoimi wielkimi czekoladowymi oczami. Przesunąłem się na łóżku i poklepałem miejsce obok siebie. - Chodź tu do mnie.

Uśmiechnąłem się lekko kiedy usiadł obok mnie. Objąłem go ramieniem i położyłem głowę na jego ramieniu.

- Wiesz, że Cię lubię, prawda? - Mruknąłem i zacząłem sunąć palcami po szyi młodego Carter'a. Chłopak tylko kiwnął głową nie odzywając się nawet słowem.

Już chciałem coś powiedzieć, ale wszedł lekarz i wystraszył bruneta tak że zerwał się na równe nogi.

Także to by było na tyle. Gościu zepsuł nam chwilę.

- Panie Lee czas na badania - zmierzył wzrokiem speszonego Carter'a i wrócił do rozmowy ze mną.

- Tak, tak już wychodzę - szepnął chłopak i szybko opuścił pomieszczenie.

- Jeśli wszystko pójdzie dobrze to za kilka dni opuścisz nasz szpital. - Uśmiechnął się serdecznie.

James Taylor był nie wiele starszy niż ja. Podziwiałem go, że w tak młodym wieku tak daleko zaszedł.

- Cieszę się dziadku - zaśmiałem się z niego tak jak to robiliśmy od kilku dni.

- Ej ej tylko nie dziadku - sam zaśmiał się jednak i zanotował coś w mojej karcie. - Swoją drogą to przystojny ten twój kolega. - Mrugnął do mnie z tym swoim głupim uśmiechem. - Do jutra Panie Lee.

- Na razie James. - Lubiłem Taylor'a, ale byłem na niego zły bo przerwał mi chwilę z Carterem, która była najlepszą w moim życiu. Ugh.

Luke tego dnia już nie wrócił do mnie, a ja nie mogłem zmrużyć oka przez całą noc. Obracałem się z boku na bok i patrzyłem w okno z nadzieją, że to uspokoi moje szalenie bijące serce.

SILENT LOVE ➱ DARKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz