Dwa lata wcześniej
Zadzwonił dzwonek. Słysząc go Cameron zerwał się z miejsca, od razu zabierając swoje rzeczy. Wybiegł z klasy i skierował się przed szkołę, gdzie usiadł pod jednym z drzew. Tak jak zawsze.
Była przerwa. Jeden z niewielu momentów, których nienawidził. Czuł się wtedy zbyt narażony na jakąkolwiek konfrontacje.
Wszystko to przez jego nie pewność. Nie wiedział kiedy ani jak stało się, że teraz taki jest, ale nie lubił tego.
Założył kaptur, a w uszy wcisnął słuchawki, chcąc odizolować się od świata. Zamknął oczy opierając się o drzewo. Upajał się chwilą dopóki nie dostał czymś w ramie. Czymś twardym. Leniwie otworzył oczy mając ochotę oddać tej osobie ze zdwojoną siłą. Jednak gdy spojrzał w stronę winowajcy wszystkie jego plany zniknęły, a na ich miejscu pojawił się niewzruszony wyraz twarzy czytaj poker face.
- To twój kasztan? - krzyknął głupio szczerząc się w moją stronę. Szanowany przez wszystkich pan Łukasz Carter, szkolna szycha i syn dyrektora, właśnie go wyrywał na podryw z kasztanem? Tego jeszcze nie było. Cameron miał ochotę zwymiotować.
Odwrócił się z powrotem zamykając oczy. Był zmieszany i chciał unikać z nim jakiejkolwiek dłuższej czy nawet krótszej rozmowy.
Niektórym mogłoby się to wydawać dziwne, że ignoruje kogoś takiego jak on, tak po prostu. Cameron właśnie taki był, nienawidził tego co wszyscy kochali i nie podążał za tłumem.
Cameron nie mógł po prostu egzystować w towarzystwie swojego drzewa bo Carter mu przeszkadzał. Jak wielka była radość szatyna gdy swoim wielkim ciałem przysiadł tuż przy nim jednocześnie miażdżąc go, ktoś wie? Cameron czuł, że zwariuje.
- Czego chcesz Carter?- warknął cicho nawet nie otwierając oczu by na niego spojrzeć. Nienawidził osób jego pokroju, myślą że mogą wszystko pf jeszcze czego.
- Chciałem Ci potowarzyszyć, nie widać? -zaczął tym swoim pewnym głosem, och zaraz zemdleje. Och chyba jednak nie.
- To drzewo mi towarzyszy, ty jesteś tu zbędny - powiedział szybko blondyn i zacisnął usta.
Tak Cameron drzewo na pewno może ci towarzyszyć. Pomyślał dając sobie mentalnego facepalma.
Chciał spokoju, czy to tak wiele?
Lukas Carter natomiast nie rozumiał czemu Cameron tak nie znany chłopiec, nie chcę z nim rozmawiać. Przecież dzięki niemu mógłby być kimś. W końcu wszyscy chcą spędzać z nim czas. Nawet biją się o to by chociaż spojrzał na nich, a laski mdleją gdy kto robi. Co z tym chłopakiem jest nie tak? Czemu on jest inny? Czemu miałby być? Tak dużo pytań.
Cameron leniwie otworzył oczy i spojrzał na swojego towarzysza, który tak jak i on leżał z zamkniętymi oczami.
- Wiesz co Carter? Nienawidzę cię. - Powiedział opierając głowę o pień drzewa i zdmuchując grzywkę z nad oczu.
- Wiem, ja ciebie też Lee. Ja ciebie też. - Był rozbawiony, ale także szczęśliwy. Nawet niezauważył nikłego uśmiechu na twarzy blondyna, który zapoczątkował to wszystko. Skąd Lee mógł wiedzieć, że jeden uśmiech zmieni wszystko w co wierzył?
a/n: Hejka kochani! Wracam do was z nowym rozdziałem po długiej nieobecności. Mam nadzieję, że się wam spodoba! Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, ale postaram się dodawać coraz bardziej regularnie. Kocham was i do natępnego! <3
CZYTASZ
SILENT LOVE ➱ DARK
Teen Fiction◦ ° ○ ▫ O chłopcu, który boi się mówić więc pisze listy do swojej miłości. ◦ ° ○ ▫ ©NEWTABE