Okno

1.3K 30 0
                                    

Szymon zaparkował auto pod domem. Gdy tylko zgasił silnik w pojeździe, Marcel i Nikodem wybiegli z auta. Ruszyli wprost w stronę swoich pupili.
Mężczyzna chwycił leżący na przednim siedzeniu beżowy krawat. Wysiadł z samochodu, uczynił dwa kroki w stronę domu i zamarł na widok tego, co ujrzał.
Przez moment stał skamieniały z krawatem w ręku. Nie mógł uwierzyć, że jego żona jest tak nieodpowiedzialna.
Lusia stała na zewnętrznym parapecie, na piętrze i jak gdyby nigdy nic myła okno. Wystarczyła chwila nieuwagi a spadłaby cztery metry w dół.
- Nie wierzę - szepnął mężczyzna. - Luśka! Odbiło ci?! Co ty wyprawiasz?! - krzyknął zdenerwowany.
- Już jesteś z powrotem? - odezwała się. Odruchowo skierowała wzrok w stronę męża. Patrząc w dół, omal nie straciła równowagi. W ostatniej chwili chwyciła się drewnianej konstrukcji okna.
Szymon wbiegł do domu. Czuł, jak złość w nim wzbiera. Wszedłszy do pokoju Marcela, bez słowa zbliżył się do okna. Daniela wycierała szybę kuchennym ręcznikiem. Wciąż stała na parapecie. Szymon wyciągnął do niej rękę.
- Chwyć się - rzekł.
- Skarbie, już kończę.
- Chwyć się, powiedziałem!
- A ja powiedziałam, że już kończę! Dwa machnięcia... Sekunda!
Powiedziawszy te słowa kobieta złapała męża za rękę. Szymon pomógł jej wejść z powrotem do mieszkania. Zamknął okno.
- O co te nerwy? - odezwała się Daniela widząc wzburzoną minę męża.
- Luśka, czy ty masz rozum?! - krzyknął zdenerwowany. - Po co tam wlazłaś?! Nie! Po prostu nie wierzę! Mogłaś spaść, Daniela!
Kobieta uśmiechnęła się do męża. Wydawać by się mogło, że cała ta sytuacja śmieszy ją niezmiernie.
- Szymon, wyluzuj... Nic się przecież nie stało - powiedziała.
- Nic się nie stało! - powtórzył za nią. - Ale mogło się stać! Luśka, obiecaj mi, że nie będziesz więcej razy robić takich głupot.
- Że nie będę więcej razy myć okien?
Szymon chwycił się obydwiema rękoma za głowę. Odwrócił się plecami do żony.
- Skarbie, nie złość się, bo nie masz o co... - szepnęła obejmując go od tyłu.
Odwrócił się w jej stronę.
- Czy mam wstawić kraty w te okna? - spytał.
- Nie...
- Lusia, głuptasie, kocham cię... Nie rób więcej takich głupot. Przecież byłaś sama w domu... Gdybyś spadła, kto by ci udzielił pomocy? A co, jeśli w twoim brzuszku jest maleńka istotka?
- Ja po prostu od dawna nie czułam się tak dobrze... Mam w sobie energii, że wcale sobie tego nie wyobrażasz...
- To świetnie. Cieszę się, że czujesz się już lepiej. Ale ustalmy coś... W tym domu to ja będę mył okna... Okej?
- Ja na dole, ty na górze? - spytała z uśmiechem.
- Dobrze. Niech ci będzie. Ale mycie okien będziemy wspólnie planować...
- Dobrze - odparła. - Przepraszam cię - dodała rumieniąc się. - Myślałam, że skończę zanim wrócicie...
- Okej, już dobrze... - rzekł przytulając żonę. Ucałował ją w skroń. - Wypijemy kawę i pojedziemy odebrać wyniki twoich badań...
- Okej - odparła uśmiechając się do męża.
- Moja Lusia... Moja niemądra Lusia... - szepnął całując dłonie żony.

Ojczym od matematyki 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz