Kątownik

1.3K 35 2
                                    

Wokół pałacu rosło mnóstwo krzaków i drzew. Dotarcie rowerami przez gęste chaszcze graniczyło z cudem, toteż dzieciaki zostawiły dwukołowce w głębokim rowie.
Ada była podekscytowana. Nie mogła się doczekać, aby zobaczyć z bliska pałac. Po dwóch minutach od zejścia z rowera, dziewczynka stała już przy wysokim budynku przypominającym raczej piętrowy barak niż zamek.
- Jak tam wejdziemy? - spytała patrząc na zabite deskami okna.
- Gdzieś tu powinna być poluzowana deska, co nie, Niko? - odezwał się Marcel.
- No... Chodźcie za mną! - zawołał Nikodem biegnąc w stronę dużego okna. Marcel podskoczył z radości na widok starannie ukrytego wejścia.
- Panie przodem! - zawołał wskazując Adzie otwór w ścianie.
Dziewczynka spojrzała na Marcela podejrzliwie. Nie ufała mu. Mimo to ostrożnie weszła do starego budynku.
W pałacu było ciemno, toteż dziewczynka wyciągnęła telefon z kieszeni. Włączyła latarkę.
Po chwili do budynku weszli Marcel z Nikodemem.
- Jak tata się o tym dowie to będzie lanie - rzekł Nikodem rozglądając się po pustych, oskrobanych z tynku ścianach.
- Jak papla nie wypapla, to się nie dowie i nie będzie lania...
- Nie wypapla, chociażby się nie wiem, co działo! - zawołał Nikodem podchodząc do czternastolatki.
- Ada, tam są schody do piwnicy... Kiedyś byłem tam z tatą... Musicie tam ze mną pójść.
Ada uśmiechnęła się. Pośpieszyła w stronę schodów.
- Uważajcie, ślisko i stromo... - odezwała się schodząc na dół. Jedną ręką trzymała się na pół spróchniałej poręczy. W drugiej ręce miała telefon, którym oświetlała drogę.
- Nie wierzę... - szepnęła wchodząc do piwnicy.
Jej oczom ukazała się wielka metalowa klatka... Ada obeszła ją z każdej strony.
- Po prostu nie wierzę...
- Marcel! Chodź tu, szybko! - wrzasnął Nikodem po chwili. - Zobacz co znalazłem! - dodał podnosząc z ziemi pordzewiałą sprężynę. - Przyda się?
- Jasne! - odparł Marcel uśmiechając się do brata. - Żałożymy ci to na głowę.
- Spadaj. Tu jest więcej takich rupieci! Są nawet widły, jakieś wiadra... Druty... Jacie nie mogę! But!
- Niko, weź sobie tego buta, skoro tak cię on zachwycił - odezwał się Marcel.
- Spadaj! Mam swoje dwa! - odparł jasnowłosy chłopiec.
- To, co? Robimy tu naszą tajną bazę? - odezwała się Ada.
Marcel kiwnął twierdząco głową.
- Możemy - rzekł. - Byłoby fajnie, gdybyśmy pobawili się trochę w tortury... Ja mogę być katem. Ada, będziesz ofiarą?
- Odbiło ci?! Pobawić się mogę, ale to ja będę katem, a ty ofiarą! - odparła.
- W sumie, Nikodem może być ofiarą... Właśnie, Niko... Gdzie on jest? Niko friko! - zawołał Marcel. - Nie ma go... Nikodem!
- Jestem tutaj! - rozległ się głos chłopca.
- Gdzie? - spytał Marcel rozglądając się na boki.
- Nad twoją pustą głową! - zaśmiał się jedenastolatek.
Marcel i Ada spojrzeli w górę. Nikodem siedział na wystającym spod sufitu żelaznym kątowniku. Był roześmiany od ucha do ucha.
- Złaź stamtąd, debilu! - wrzasnął Marcel. - Spadniesz i dopiero będzie! Od razu się wyda, że tu byliśmy! No złaź!
- Jak? - rzekł Nikodem patrząc w dół. - Spadnę...
- To jest właśnie Nikodem! - wrzasnął Marcel. - Debilu, liczę do trzech i wbijam ci widły w tyłek!
- Marcel! Odbiło ci?! - krzyknęła Ada szturchając kuzyna za łokieć.
Schyliła się po leżący pod jej nogami patyk. Wykierowała go w stronę Nikodema.
- Masz pięć sekund, aby zejść z wieży! - zawołała pomału zbliżając się do Nikodema. - Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów, bo cię zestrzelę...
Marcel oparł się plecami o metalową klatkę. Zaczął się śmiać. Tymczasem Ada rozpoczęła odliczanie.
- Jeden! - zawołała robiąc w miejscu obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni. - Dwa!
- Niko, jak mi tak odliczała, to się potem źle dla mnie skończyło... Radzę ci stamtąd zmiatać i to szybko.
Jedenastolatek wziął sobie do serca radę brata. Dobrze wiedział, jak Ada potraktowała Marcela, gdy ten zniszczył lalkę Julii. Nikodem nie chciał podzielić jego losu, toteż prędko zeskoczył spod sufitu.
- Ała! - wrzasnął wybuchając płaczem. - Moja noga! Chyba złamana!
Marcel zdenerwował się. Klepnął brata ręką w twarz.
- Uspokój się! - wrzasnął. - Na pewno nie jest złamana!
- Nie bij mnie, idioto! - krzyknął Nikodem próbując się podnieść.
- Złamana... Nie mogę nią ruszyć... Boli... Dzwoń po tatę... Boli!
- Kurde, Niko! Spróbuj wstać...
- Właśnie... Nikodem... Porusz tą nogą... Możesz? - odezwała się Ada.
- Nie mogę... Ała!
Marcel podszedł do ściany. Przyłożył do niej głowę. Czuł, że wszystkie plany związane z bazą w pałacu za chwilę legną w gruzach.
- Marcel, zadzwonimy... - odezwała się Ada.
- Nie! - wrzasnął chłopiec. - Niko, wstań, proszę cię, no!
Ada wyłączyła latarkę. Wybrała na dotykowym ekranie numer telefonu Danieli. Przydusiła palcem zieloną słuchawkę.
Nikodem oparł się rękoma o podłogę, po czym bez żadnych trudności stanął na nogach.
- Ale was nabrałem! - zawołał. - A ty, czubku, jeszcze raz mnie walniesz, to ci oddam! - dodał, po czym kopnął Marcela w nogę.
Ada nie zdążyła rozłączyć połączenia. Daniela odebrała telefon.
- Tak ciociu! Cicho chłopaki! Gdzie jesteśmy? Hm... Jesteśmy...
- Pod stogiem! - zawołał Nikodem.
- Pod stogiem, ciociu...
- Nie, jesteśmy sami... Tylko... Tak, wszystko dobrze... Na kolację? Dobrze. Będziemy... Pa...
Ada rozłączyła połączenie. Wsunęła telefon do kieszeni spodni.
- I co mówiła? - odezwał się Marcel.
- Mamy wrócić do domu przed dziewiętnastą...
- O, czyli zdążymy! - odparł chłopiec zbliżając się do brata. - Kładź się na podłodze!
- Chyba śnisz! - odparował Nikodem.
- Zabawimy się w tortury... Ja i Ada będziemy katami, a ty będziesz ofiarą...
Nikodem popatrzył na błyszczące oczy brata. W mig pojął, że nie ma czasu do stracenia. Odwrócił się na pięcie, po czym pobiegł w stronę wyjścia.
Ada i Marcel ruszyli za nim w pościg. Tym razem Nikodem był szybszy. Wyciągnął z rowu pierwszy lepszy rower, po czym pojechał w stronę domu.
Marcel i Ada spojrzeli na siebie z namysłem.
- No i mamy przerąbane... - westchnął Marcel siadając na trawie.
- Lepiej wracajmy do domu - szepnęła Ada.
- Zgłupiałaś?! Nikodema i tak nie dogonimy... Papla wszystko wypapla. Na pewno nie wrócę teraz do domu, o nie! Chodź do pałacu... Może znajdziemy tam coś ciekawego... Mama kazała wrócić na kolację, więc wrócimy na kolację... A, i wycisz telefon... A najlepiej wyłącz... Nie chcę, żeby wydzwaniali - odparł chłopiec wstając z trawy.
Ada i Marcel uśmiechnęli się do siebie. Po chwili weszli do pałacu przez otwór w ścianie.

Ojczym od matematyki 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz