Pomidorowa z ryżem

1.6K 36 0
                                    

Marcel i Nikodem wyprowadzili swoje rowery przed dom. Na polecenie Danieli zabrali się za ich czyszczenie. Kobieta wręczyła im po ściereczce. Z tarasu obserwowała, z jakim zaangażowaniem chłopcy zabierają się do pracy.
- Nikodem, jak ci jest? Zimno czy ciepło? - spytał Marcel odkręcając wodę w kraniku.
- Ciepło, a co? - odparł Nikodem.
- A to, że cię zaraz ochłodzę! - zawołał Marcel polewając brata wodą.
Nikodem w ciągu kilku sekund dopadł do Marcela. Wyrwał wąż z jego ręki. Sowicie zlał go całego wodą.
- Chłopaki, dosyć tej zabawy! - zawołała stojącą na tarasie Daniela. - Mieliście myć rowery!
Nikodem uśmiechnął się do Danieli, po czym skierował strumień wody w jej stronę. Nim zdążyła wbiec do domu, była cała mokra.
- Niezły jesteś - zaśmiał się Marcel. - Czaisz, jakby tatę tak zlać wodą z węża? Ale by trzeba było to tak mądrze zrobić... Jak wyjdzie na taras, trzeba by iść do domu, zamknąć od środka drzwi, żeby nam nie uciekł... Zrobimy to?
Nikodem zastanowił się. Wiedział, że Szymon nie zawsze zna się na żartach.
- Zobaczymy, w jakim humorze wróci ze szkoły - rzekł Nikodem.
- Okej... Ale będzie jazda!
Chłopcy spojrzeli w stronę wychodzącej z domu Danieli. kobieta była przebrana w suche ubrania. Suszyła włosy ręcznikiem. Nie przypuszczała, że Nikodem znowu obleje ją wodą.
Chłopiec zdusił końcówkę węża zwiększając w nim ciśnienie wody.
- Mamo, chodź na moment! Musisz to zobaczyć! - zawołał niby polewając wodą rower.
Danielę zaintrygowało wołanie Nikodema. Nie przeczuwając niczego złego podeszła do chłopca. Jedenastolatek ponownie zaatakował ją zimnym strumieniem wody. Na Danieli nie pozostało ani jedno suche miejsce.
- Czy ty, Nikodem źle się czujesz? - powiedziała chwytając chłopca za rękę. Zakręciła wodę w krainie.
- Jak tylko wróci ojciec, powiesz mu, co zrobiłeś! - wrzasnęła zdenerwowana. - Zrozumiałeś?
- Tak - odparł.
- A teraz obaj, proszę iść się przebrać! I koniec zabawy z wodą na dzisiaj!
- Gacie też przebrać? - spytał Marcel niosąc swój rower na taras.
- Mam ci sprawdzić, czy masz suche czy mokre gacie?
- Nie! - odparł.
- To nie zadawaj głupich pytań! Po co kładziesz tu ten rower?
- Żeby sobie skapał...
- Nie może sobie skapać na trawie?
- Jakby mógł, to bym go tu nie przynosił.
Daniela spojrzała pytająco na syna. W ogóle nie rozumiała jego sposobu myślenia. Główkując nad słowami Marcela, weszła do domu.
- Ja tam na pewno nie będę się co chwilę przebierał jak jakiś pajac. Przebiegnę się do tratwy i z powrotem i będę suchy!
Jak powiedział, tak zrobił. Gdy wrócił, pod domem stało auto Szymona. Marcel prędko wszedł do kuchni.
- Ile minut temu prosiłam cię, żebyś się przebrał? - strofowała go Daniela. - Jak się rozchorujesz, dostaniesz karę na kota i psa! Za nieusłuchaństwo!
- Mamo, o co tobie chodzi? - oburzył się. - Czepiasz się mnie, a sama nie wiesz, o co... Patrz! Idę się przebrać! - zakomunikował.
- Jak pajac! - zaśmiał się Nikodem.
- Spadaj, czubie!
- Sam jesteś czubkiem!
- Hej! A wy, jak się do siebie odzywacie? - rzekł Szymon wychodząc z łazienki. - Jeszcze raz usłyszę w tym domu wyzwiska, a ściągnę pasek i zrobię porządek!
- Ups - szepnął Nikodem siadając do stołu. - Mamusiu, co na obiad? - dodał spoglądając na Danielę. Miał nadzieję, że kobieta nie poskarży się na niego ojcu.
- Pomidorowa z ryżem.
Daniela położyła garnek na korkowej podstawce. Nalała chłopakom po talerzu zupy. Sama oparła się plecami o lodówkę.
- Lusia, nie denerwuj mnie - rzekł Szymon.
- O co tobie, skarbie chodzi?
- Dlaczego nie jesz z nami obiadu?
- Bo nie jestem głodna...
- Co na obiad?! - zawołał Marcel wbiegając do kuchni. - Mamo, poskarżyłaś się już na Nikodema? - dodał siadając obok Szymona.
- Daj ojcu zjeść w spokoju obiad - odparła.
- Jak mam zjeść w spokoju, kiedy widzę, że ty nie jesz?
- Jem! Jem!
Daniela z nerwami wyciągnęła talerz z szafki. Usiadła naprzeciw męża.
- Ja ci skarbie, naleję zupy - rzekł Szymon biorąc do ręki chochlę. Nalał żonie niemalże czubaty talerz pomidorowej.
- Jednak masz porządnie z główką - szepnęła.
- To, to nie są wyzwiska... - rzekł Nikodem. - Czyli nie mogę powiedzieć do Marcela "ty, czubie", ale mogę mu powiedzieć "masz z główką"?! Marcel, masz coś z główką!
- Nikodem, ty nierozumcze! - odparował Marcel wybuchając śmiechem. Kopnął brata pod stołem w kostkę.
- Debilu, nie kop mnie! - krzyknął Nikodem. - Przepraszam - dodał niemalże natychmiast.
- Na pewno nie zjem czubatego talerza zupy... - odezwała się Daniela.
- Zjesz. Przypilnuję cię - odparł Szymon.
- I co mi zrobisz? Wpiszesz mi uwagę? Nie bądź śmieszny, Szymon...
- Właśnie tato, nie bądź śmieszny - odezwał się Nikodem.
- Wiecie co? Ja zjem sobie ten obiad w spokoju, na tarasie - zakomunikował Szymon biorąc do ręki talerz.
Omal nie przewrócił się o rower stojący na impregnowanych deskach.
- Co ten rower tutaj robi? Marcel!
- Kapie sobie...
Mężczyzna usiadł przy stoliku. W samotności zjadł do końca obiad.

Ojczym od matematyki 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz