Michał

1.1K 33 7
                                    

Z dedykacją dla Czytelniczki
MtotoWaSwahibA

Nikodem mocno spał. We śnie nie widział szalejących po niebie błyskawic, nie słyszał też grzmotów. Jedyne, co mu doskwierało to uczucie chłodu.
W pewnym momencie chłopiec poczuł dotyk czyjeś ręki na swoim ramieniu. Otworzył oczy. Ujrzał kucającego przy nim jasnowłosego chłopca.
- Skąd się tu wziąłeś? - spytał młodzieniec.
Nikodem nic nie odpowiedział. Nieznajomy chwycił go za rękę, po czym podniósł go z posadzki wepchnął do domu.
- Mamo! - zawołał. - Ten dzieciak siedział u nas przed domem.
Po chwili w niewielkim korytarzu stanęła średniego wzrostu kobieta a wraz z nią troje dzieciaków.
- Ma oryginalne buty - rzekł miły z wyglądu dziesięcioletni chłopiec.
- Powiedz, chłopcze, skąd się tu wziąłeś? - odezwała się średniego wzrostu kobieta. Wpatrzona w przestraszoną twarz Nikodema, czekała na reakcję z jego strony.
Chłopiec nie wiedział, co odpowiedzieć. Chciał dać nogę, ale wówczas otworzyły się wejściowe drzwi. Do ciasnego korytarza wszedł mężczyzna. Nie trudno było się domyślić, że ten człowiek to ojciec gromadki dzieci i mąż wpatrującej się w Nikodema kobiety.
Zagrzmiało poraz kolejny.
- Co to za dzieciak? - odezwał się mężczyzna.
- Siedział u nas przed domem - wyjaśniła kobieta.
- To sobie porę znalazłeś na ucieczkę z domu! - zaśmiał się.
- Czesiek, daj spokój... Jak ci dziecko na imię? - spytała kobieta.
- Michał - odpowiedział Nikodem. - Nie chciał wyjawiać prawdziwego imienia, a "Michał" to było pierwsze imię, które przyszło mu do głowy.
- Michałku, chodź, dam ci suche ubrania, bo się nam jeszcze przeziębisz! Bartek, wstaw na piecu wodę na herbatę dla naszego gościa.
Czesiek delikatne pchnął Nikodema w stronę pokoju. Tam, na środku dywanu stał nocnik, na którym siedział dwuletni chłopczyk. Mały najwyraźniej robił kupę. Mocno się naprężał, a i zapach w pokoju mówił sam za siebie.
- Stasiu! Fuj! - odezwała się czteroletnia dziewczynka. - Mamo, Stasiu zrobił kupę!
- Czesiek, zdejmij go z nocnika - powiedziała kobieta.
Nikodem postanowił na to nie patrzeć. Zamknął oczy, zakrył ręką nos. Było mu niedobrze.
Po chwili przy Nikodemie stanęła kobieta.
- Powiedz, Michaś... Ile masz lat? Pewnie dziesięć, co? Tyle co nasz Aleks.
- Jedenaście - odparł Nikodem.
Kobieta podała chłopcu starannie złożone ubrania.
- Przebierz się w to - powiedziała.
Nikodem rozłożył koszulkę. Była sprana i miała niewielką dziurę na ramieniu.
- Nie, dziękuję - rzekł.
- No już... Zaraz zrobię ci parawan...
Nikodem z niedowierzaniem patrzył, jak kobieta rozciąga linkę od jednej szafy do drugiej, po czym przerzuca przez nią szare prześcieradło.
Chcąc nie chcąc włożył na sobie ubrania najprawdopodobniej należące do Aleksa. Czuł się w nich bardzo nieswojo.
- Chyba już się przebrałeś, co? - powiedziała kobieta zdejmując z linki prześcieradło.
- Najesz się i odwiozę cię do domu - rzekł mężczyzna.
- Czesiek, jest burza! - odezwała się ciemnooka kobieta. - A co, jak znowu stanie ci samochód?
- Nie stanie... Trochę w nim pogrzebałem...
- Ostatnio też tak mówiłeś... Niech mały prześpi się u nas... Jutro rano go odwieziesz... Masz może numer telefonu do rodziców? Zaraz zadzwonimy do nich, żeby się o ciebie nie martwili.
- Nie mam rodziców - rzekł chłopiec.
Hania i Czesiek spojrzeli na sobie, a po chwili na Nikodema. Nie wiedzieli, co powiedzieć.
- Michał, a z kim ty mieszkasz? No nie powiesz mi, że mieszkasz sam - rzekł Czesiek.
- Nie mam domu - odparł chłopiec.
- Kłamie! - odezwał się Bartek. - Ma oryginalne ciuchy! Na pewno ma dzianych starych...
- Bartek, wstaw dzieciakom wodę na kąpanie - rzekł Czesiek.
- Robi się! - odparł piętnastolatek.
- Mamo, Stasio odgryzł rękę mojej lalce! - zawołała mała dziewczynka.
- Zaraz ci mamusia przyszyje - odparła kobieta.
Nagle w pokoju zgasło światło.
- Nie ma prądu! - zawołał Aleks.
- Sprawdzę, może znowu wyskoczył bezpiecznik - rzekł najstarszy syn Hani i Cześka. - Korki w porządku! - zawołał po chwili.
Nikodem siedział na krześle przy kaflowym piecu. Zamarł, gdy dostrzegł, że podszedł do niego mały Stasio.
- Weź rączki - rzekł odsuwając się od umazanego od dżemu chłopca. - Może pani go zabrać? - spytał zdawszy sobie sprawę z tego, że za moment Stasio wdrapie się mu na kolana.
- Czesiek, weź Stasia... - odparła kobieta zapalając świeczkę. Włożyła ją do słoika. W pokoju zrobiło się minimalnie jaśniej.
- Ogrzałeś się trochę? - rzekł Czesiek patrzac na Nikodema. Chłopiec nie odpowiedział. Tymczasem mężczyzna wziął swoje najmłodsze dziecko na barana. Maluszek zachichotał.
- Tata, bum bum! - zawołał.
- Brum, brum! Mama, zejdź z drogi, bo Stasiu jedzie! - zawołał mężczyzna.
- Mamusiu, przyszyjesz Zosi rękę? - odezwała się dziewczynka.
- Tak... Ale najpierw zrobimy kolację... Chodź, Michaś. Pomożesz!
- Ja też pomogę! - powiedziała dziewczynka.
- I ja - rzekł Aleks.
Nikodem wszedł do kuchni. Również w tym pomieszczeniu nie było prądu. Kobieta zapaliła kolejną świeczkę. Postawiła ją na stole.
Aleks wyciągnął z szafy chleb. Nalał wrzątek do polewanego garnuszka.
- Tu położę ci twoją herbatę - rzekł uśmiechając się do Nikodema.
- A ty, co tak stoisz? Weź nóż... Będziesz smarował chleb masłem... - odezwała się Hania.
Nikodem wziął do ręki nóż leżący na stole.
- Jakieś dziwne to masło... Ześlizguje się - rzekł.
- Masło zawsze ześlizguje się z noża - odparł Aleks uśmiechając się do Nikodema. Pomógł chłopcu smarować chleb margaryną.
- A gdzie szynka? - spytał Nikodem po chwili.
- Szynka była w niedzielę. Posyp sobie chlebek solą albo cukrem... - powiedziała Hania.
- Ja uwielbiam z cukrem - odezwał się Aleks. - Spróbuj. Wiesz, jakie dobre?
- Chyba nie jestem głodny... - rzekł Nikodem siadając przy stole.
Spojrzał w okno. Muchy spacerowały po nim jak po deptaku. Chłopiec przełknął ślinę.
- Jedz... Bo drugiej kolacji nie będzie - rzekł Czesiek zwracając się do Nikodema.
Chłopiec patrzył jak dzieciaki zajadają się chlebem z masłem. Nie mógł uwierzyć, że nikt nie grymasi. Mało tego! Wszyscy zachowywali się tak, jakby jedli niewiadomo jaki przysmak.
- Mama! Mogę jeszcze chlebka? - spytała dziewczynka.
- Tak, kochanie... Jedz, żebyś się ładnie najadła - odparła kobieta.
Nagle w kuchni zapaliło się górne światło.
- Jest światełko - odezwała się czteroletnia Magdalena.
Hania pogłaskała dziewczynkę po jasnych, nieuczesanych włoskach. Kątem oka spojrzała na Nikodema. Miała nadzieję, że chłopiec za chwilę zacznie jeść. Wyglądał dość mizerne. Poza tym widać było po nim, że jest głodny.
- Weź chociaż kawałek chleba zjedz... - odezwała się.
- Naprawdę nie macie szynki albo sera?
- Mamy dżem, ale... - zawahała się.
- Daj mu z dżemem - wtrącił się Czesiek.
Czworo dzieciaków patrzyło jak ich matka wyciaga z dolnej szafki słoiczek truskawkowego dżemu.
- Mama, ale to dla Stasia - odezwała się Magdalena.
- Ale córuś, Michałek jest naszym gościem... Musimy go poczęstować tym, co mamy najlepszego.
Powiedziawszy te słowa Hania odkręciła słoik. Dzieciaki wciąż się w nią wpatrywały.
Posmarowała chleb cienką warstwą dżemu, po czym podała go Nikodemowi do ręki.
- Jedz... - powiedziała z troską.
Chłopiec miał chęć zaprotestować. Mimo to zdecydował, że zje ofiarowany mu chleb z dżemem. Czuł, jak pozostałe dzieciaki wpatrują się w niego bezustannie. Nie mógł zdzierżyć ich spojrzeń, toteż wstał od stołu, usiadł w kącie i tam w spokoju się posilił.
Dżem był przepyszny. Nikodem nigdy w życiu nie jadł smaczniejszego truskawkowego dżemu. Miał chęć sięgnąć po łyżeczkę i wyjeść co najmniej pół słoiczka, ale tego nie zrobił.
Po kolacji, Aleks zgarnął ze stołu okruchy, po czym wsypał je sobie go buzi. Schował do lodówki margarynę. Umył dwa noże. Wytarł je w ścierkę, wsunął do szuflady.
- Mamusiu, a czy ja mogę się pobawić guzikami? - odezwała się Magdalena.
- Bartek, podaj jej guziki... - odparła kobieta nalewając do wielkiej miski gorącą wodę z garnka.
Po chwili Czesiek dolał do tejże miski garnek zimnej wody. Hania sprawdziła ręką, czy woda nie jest za gorącą, po czym rozebrała najmłodszego członka rodziny i wsadziła go do miski z wodą.
Stasio pluskał wodą na wszystkie strony. Śmiał się głośno. A wszyscy domownicy, z wyjątkiem Magdaleny, przykucnęli wokół niego i patrzyli, jak ten wariuje w misce z wodą.
W pewnym momencie Aleks podbiegł do szafy. Wyciągnął z niej kartkę papieru, z której złożył stateczek. Podał go braciszkowi do ręki. Stasio szczerze uśmiechnął się do Aleksa. Uderzył rączką w wodę, stateczek zatonął.
Tymczasem Magdalena wysypała na stół miskę guzików. Ustawiała je kolorystycznie w długie rzędy. Nikodem przysiadł się do niej.
- Co robisz? - spytał.
- Bawię się w szkołę - odpowiedziała. - Różowe chodzą do pierwszej klasy, a białe do drugiej... - wyjaśniła. - Pobawisz się ze mną?
- Nie... Baw się sama - odpowiedział.
- Magda, do kąpania, bo woda stygnie! - odezwała się Hania.
Dziewczynka prędko się rozebrała, po czym usiadła w tej samej misce, w której przed chwilą kąpał się jej młodszy braciszek. Nikodem poczuł dreszcze na samą myśl o tym, że i on miałby wejść do tej wody. Zrobiło mu się nie dobrze.
Kąpiel Magdaleny nie stanowiła atrakcji dla rodziny, toteż wszyscy się rozeszli. Czesiek wyszedł na chwilę na dwór. Bartosz zabrał się za ścielenie łóżek, zaś Aleks wyciągnął spod stołu reklamówkę pełną pudełek od zapałek. Chciał zaimponować Nimodowi swoją kolekcją.
Wsypał guziki do miski, po czym położył na stole torbę pełną pudełek. Wyciągnął kilka z nich. Nikodem natychmiast dostrzegł, że każde pudełko jest starannie pokolorowane kredkami.
- Co będziesz robił? - spytał.
- Fortecę - odparł Aleks. - Robiłeś kiedyś coś z pudełek?
- Nie...
- To cię czegoś nauczę - rzekł. - Najprostsza rzecz to wąż... Wysuwasz szufladki i łączysz nimi kominki... Wychodzi ci taki wąż... I on, jak widać, się nie rozwala...
Nikodem z niedowierzaniem patrzył, z jakią frajdą jego rówieśnik bawi się pudełkami od zapałek. Był zszokowany, a zarazem współczuł chłopcu. Gdyby tak mógł zabrać go do swojego domu! Pokazałby mu tablet! Może nawet pozwoliłby mu na nim grać... Dałby mu karton klocków LEGO, którymi i tak już się nie bawi. Nikodem wiedział, że taki podarunek bardzo uszczęśliwiłby Aleksa.
- Kolejna rzecz... Wąż robiący zakręt... - rzekł Aleks łącząc ze sobą pudełka w taki sposób, by uzyskać kąt mający dziewięćdziesiąt stopni. - Znasz już podstawy, to przystępujemy do działania!
- Nie do działania, tylko chowaj pudełka i do kąpania! - rzekł Czesiek.
- Do kąpania mogę iść, ale potem pokazałbym jeszcze Michałowi jak się robi fortecę.
- Michał jest zmęczony... - rzekł Czesiek. - Damy mu się wyspać. A jutro rano zastanowimy się, co z nim zrobić...
- Ale że co? - odezwał się Nikodem.
- Jak nie powiesz, gdzie mieszkasz to będziemy musieli zawieźć cię na komisariat. Na pewno rodzice cię szukają i się o ciebie martwią - rzekł mężczyzna. - Chyba, że podasz numer telefonu do kogoś z rodziny, to zadzwonimy i powiemy, żeby tu po ciebie przyjechali.
Nikodem spuścił nisko głowę. Nie chciał wracać do domu. Był przekonany, że ojciec okłamywał go przez całe życie w związku ze śmiercią mamy. Czuł się winny tego, że jego mama umarła. Był przekonany, że to, co powiedział Marcel, jest prawdą... Agata umarła dlatego, że musiała urodzić Nikodema. Na samą myśl o tym, chłopiec dostawał wypieków na policzkach. Miał żal do Marcela, do ojca, a najbardziej do siebie... Czuł w sercu wielki smutek. Nie wiedział, co zrobić... Z drugiej strony, bardzo tęsknił za domem, za tatą, za Danielą... Za psami i kotem, za Marcelem...
Był rozchwiany, nie widział ani co myśleć, ani co zrobić.
Hania ponownie zarzuciła parawan.
- Nie macie łazienki? - zapytał Nikodem.
- Mamy, za prześcieradłem - odezwała się leżącą w łóżku Magdalena.
- Ile macie pokoi?
- Dwa... Mamusia z tatusiem mają tam swój pokój... A my z chłopaki śpimy tu.
Dla Nikodema to był szok. Jak pięcioro dzieci może spać w jednym pokoju? Chłopiec podszedł do jednego z pościelonych łóżek. Kołdra ubrana była w pocerowaną poszewkę, która na dodatek nie była ani wykrochmalona ani śnieżnobiała. Nikodem poczuł wstręt do tego łóżka. Postanowił, że nie będzie spał w tym domu.
Po chwili zza parawanu wyszedł Aleks. Chłopiec miał na sobie przyciasnawą piżamę. Prędko usiadł przy stole, by pokazać Nikodemowi jak robi się fortecę z pudełek od zapałek.
Międzyczasie miska z wodą znalazła się w posiadaniu Cześka. Mężczyzna umył sobie ręce i nogi, po czym wylał wodę na podwórko.
- Pozostali się nie myją? - spytał Nikodem.
- Jak nie? Myją się - odparł Aleks.
Po chwili Czesiek zdjął z pieca drugi garnek z wodą. Hania wyciągnęła z szafy długą koszulę. Spojrzała na Nikodema. Chłopiec domyślił się, że owa koszula jest dla niego. Nim kobieta cokolwiek powiedziała, chłopiec kiwnął przecząco głową.
- Chodź, Michałek. Umyjesz ręce, buzię i nogi - odezwała się.
- Nie jestem brudny - odparł.
- Masz czystą wodę. Chodź, i nie przedłużaj, bo woda stygnie.
- Pamiętam numer do taty... - rzekł przegryzając usta zębami. - Pięć, pięć, pięć, trzy, pięć, trzy, osiem, dziewięć, zero...
- Aż tak bardzo nie lubisz się myć? - zaśmiała się kobieta. - Czesiek, wystukaj w telefonie numer do jego taty...
Mężczyzna wziął do ręki telefon. Nikodem jeszcze raz podał namiary do Szymona.
- Sygnał jest, ale nikt nie odbiera - rzekł Czesiek po chwili. - Przykro mi, mały...
- Jak nie odbiera?! - zawołał chłopiec.
- Spróbuję jeszcze raz... Moment... Cisza... Nikt nie odbiera.
Nikodemowi łzy stanęły w oczach.
- To ja sam wrócę do domu... Albo niech mnie pan odwiezie...
- Gdzie mieszkasz?
- W Zajezierzu...
- No toż, jesteśmy w Zajezierzu! Jak się nazywasz?
- Nikodem Jasiński - odparł chłopiec.
- Nikodem? Już nie, Michał?
Chłopiec zawstydził się. Schylił lekko głowę.
- Nie zawiozę cię teraz do domu, bo zdaję się, że twój dom jest po drugiej stronie lasu... Nie pojadę tam autem, bo napadało tyle deszczu, że na pewno zakopalibyśmy się na pierwszym zakręcie...
- Proszę... Ja chcę do domu - rzekł załamany chłopiec.
- Odwiozę cię jutro z samego rana. A teraz myj się i kałdź się spać. Będziesz spał z Aleksem...
- Dlaczego tata nie odbiera? - westchnął chłopiec. - Zadzwoni pan jeszcze raz?
- Jak tata zobaczy dwa nieodebrane połączenia to na pewno oddzwoni... - rzekł mężczyzna prowadząc chłopca w stronę parawanu.
- A jeśli zgubił telefon?
- To rano odwiozę cię do domu.
Nikodem wziął głęboki oddech. Wszedł za wiszące na lince prześcieradło. Umył twarz i ręce wodą z mydłem. Opłukał brudne nogi.
Na krześle, za parawanem leżała długa, biała koszula. Chłopiec naburmuszył się na jej widok. Nie chciał jej wkładać. Usiadłszy na taborecie, rozpłakał się.
Jego szloch wywołał natychmiastową reakcję ze strony Hani. Kobieta zdjęła prześcieradło. Przytuliła zrozpaczone dziecko.
- Nie płacz, Nikodem? Tak?
Chłopiec skinął głową.
- Jutro będziesz w swoim domu... - dodała zdejmując chłopcu przez głowę koszulkę.
Po chwili ubrała Nikodema w prowizoryczną piżamę. Chłopiec rozpłakał się jeszcze bardziej.
- Zadzwoń jeszcze raz do tego Jasińskiego. Może odbierze - zwróciła się do męża.
Czesiek chwycił za telefon.
- Nic z tego... Sygnał jest, ale nikt nie odbiera - rzekł po chwili. - Połóż małego spać... I gasimy światło.
Hania przyprowadziła chłopca do łóżka, na którym leżał Aleks. Podniosła kołdrę.
- Wskakuj - odezwała się.
- Nie mogę spać sam? - spytał spoglądając na kobietę.
- A Aleks gdzie ma spać? Na podłodze? Jak to sobie wyobrażasz?
Nikodem pojął, że dalsze negocjacje nie mają sensu. Wszedł do łóżka. Gdy tylko przytulił się do poduszki, natychmiast poczuł zapach stęchlizny. Po chwili Hania zgasiła światło.
Nikodem zacisnął powieki. Przez chwilę Aleks próbował go zagadywać, jednak Nikodem zbył go milczeniem. Marzył o tym, by jak najszybciej wrócić do domu. Cicho łkał.

Ojczym od matematyki 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz