18*

1K 50 3
                                    

- No dobrze, ale lepiej już wróćmy do środka, bo strasznie tutaj zimno - chwycił mnie za rękę i zaprowadził do mojego budynku. Nagle na korytarz wybiegła pani Thomson.

- Wiedziałam, wiedziałam, że się uda! - zaczęła krzyczeć ze szczęścia.

~•~

Po chwili zasłoniła dłonią twarz, jakby była zła na siebie za nie trzymanie języka za zębami. Pospiesznie zeszła z drogi i wskazała ręką schody prowadzące na górę. Ta kobieta czasami mnie przeraża. Ma dziwne myśli...

- Witam, pani Thomson - Sangster puścił moją dłoń i podszedł wesoły do sąsiadki. Przewróciłam oczami i założyłam o siebie ręce.

- Witaj, Thommy. Ja muszę iść na zakupy, nie chcę wam przeszkadzać - zaczęła unikać mojego wzroku i szybko skierowała się w stronę wyjścia.

- Mogę panią podwieźć do sklepu - zaproponował nawet nie pytając mnie o zdanie.

- Nie, dziękuję. Przejdę się.

- Ale tam deszcz pada! - podbiegł do pani Thomson - W niczym pani nie przeszkadza. Przywiozłem tylko Anę ze szkoły - uśmiechnął się do sąsiadki.

- No właśnie, W NICZYM! W czym mogłaby pani przeszkodzić? Przecież tu nigdy nic się ważnego nie stanie! - krzyknęłam, nie panując nad emocjami i wbiegłam po schodach na górę. Szybko wkroczyłam do swojego mieszkania i trzasnęłam drzwiami. Następnie zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam zirytowana w salonie na kanapie.

Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to Thomas. Nie chciałam otwierać. Nie chciałam go już widzieć tego dnia. Zniszczył piękne wyznanie miłości i to wszystko. Miałam go dość, jak na ten dzień. Znowu pukanie.

- Ana, otwórz. Nigdzie nie jadę, pani Thomson rozmyśliła się, widząc, że deszcz pada. Otwórz - ostatnie słowo powiedział, jakby błagalnie.

- Nie. Idź sobie! Nie chcę cię dzisiaj widzieć. Mam cię dość! - rzuciłam w drzwi poduszką leżącą obok. Wolałam nie ryzykować potłuczeniem czegoś cenniejszego.

- No rozumiem. To poczekam pod drzwiami. Choćby do jutra! - wykrzyknął zawzięcie.

- To poczekasz sobie... Dzisiaj nigdzie się nie wybieram - dodałam cicho.

Przez kilkanaście minut siedziałam w ciszy, słuchając, czy sobie nie poszedł. Postanowiłam sprawdzić. Podeszłam do drzwi i przekręciłam kluczyk. Następnie chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Ze względu na to, że drzwi otwierają się na zewnątrz, usłyszałam uderzenie w coś twardego. Potem usłyszałam, jak coś spadło. Na końcu usłyszałam głuchy jęk.

- Thomas? - szybko wybiegłam z mieszkania i uklęknęłam przed budzącym się Thomasem. Zaspał - och... Thommy... - westchnęłam, układając mu włosy.

- Hm? - właśnie otworzył oczy i złapał moją dłoń - Wiesz, że chciałem tylko pomóc. Wróciłbym do ciebie. Przecież nie zostawiłbym cię samej. Już nie teraz.

- Hm? Co to oznacza? - zapytałam, pomagając mu wstać.

- Jest późno. Jestem zmęczony. Ty jesteś zmęczona. Chodźmy spać - odpowiedział śpiącym głosem, próbując się zaśmiać.

- No dobrze - uśmiechnęłam się, choć on tego nie widział, bo miał zamknięte oczy - Ale musisz mi pomóc. Nie dam rady cię zanieść.

- Ok - powoli wstał i oparł się ręką o ścianę. Przez kilka kolejnych minut wchodziliśmy do mieszkania, zamykaliśmy drzwi i wchodziliśmy do sypialni. Położyłam Thomasa na łóżku i... Patrzyłam, jak zasypia.

Spojrzałam na zegarek. Była 18:35. Stwierdziłam, że położę się obok. Zasłoniłam rolety w oknach, ściemniając w pokoju, bo miały one czarny kolor i zapobiegały dostawaniu się do środka światła. Następnie po omacku doszłam do łóżku i położyłam się obok Thomasa. Poczułam, jak mnie obejmuje i przytula do siebie.

- Dobranoc. Kocham cię. - powiedział, prawie spiąć.

- Dobranoc. Kocham cię - odpowiedziałam, zarażając się sennością. Wkrótce oboje już spaliśmy. Nawet nie pamiętam, kiedy usnęłam.

Kiedy się obudziłam, zauważyłam, że jestem przykryta kołdrą. Odwróciłam głowę. Obok mnie nadal leżał Thomas. Doszłam do tego, mimo gęstej ciemności zalegającej w pokoju.

- Która godzina? - zapytał, przybliżając się do mnie.

- Sprawdzę - próbowałam znaleźć swój telefon, ale wtedy przypomniałam sobie, że zostawiłam go w salonie - Albo nie. Nie mam przy sobie telefonu...

- Nie szkodzi. Śpijmy dalej - zaśmiał się. Ja również zaczęłam się śmiać.

- Mogę się w ciebie wtulić? - zapytałam tonem małego dziecka proszącego mamę o lizaka w sklepie.

- Dlaczego pytasz? Jasne - wyczułam, że się uśmiecha, a potem przytulił mnie.

- Tak jest mi baaardzo dobrze - pocałowałam go i zasnęłam ponownie.

Somebody, Who Loves Me... ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz