11*

846 43 1
                                    

- Poproszę bilet dla jednej osoby - krzyknęłam.

- W dwie strony? - zapytała kobieta.

- W jedną.

~•~

Wyrwałam bilet z ręki kobiety i ruszyłam na samolot, który właśnie miał wylatywać. W ostatniej chwili wskoczyłam do środka i podałam stewardessie bilet. Pokazała mi miejsce i usiadłam wygodnie. Zajmowałam miejsce z lewej strony przy oknie. Wyjęłam telefon, akurat dzwonił Mark.

- Ana, mam pytanie

- Jakie?

- Czy ty jesteś normalna? Same problemy z tobą! Mogłaś na mnie poczekać to towarzyszyłbym ci w podróży - przeciągnęłam się tylko w fotelu i podrapałam po głowie.

- Nie mogłam. Muszę kończyć. Cześć - rozłączyłam się i wyjęłam książkę, która czekała grzecznie w mojej torbie. Od dawna przekładałam jej przeczytanie.

Podróż mijała mi przyjemnie. Wreszcie musiałam odłożyć książkę i pomyśleć, bo od wczoraj nie używał chyba mózgu. To wszystko zrobiłam tak spontanicznie, że nie byłam pewna, co zrobię, jak już dotrę na lotnisko. Nie widziałam, czy w ogóle Thomas nie zmieni miejsca przylotu. Mógł to zrobić. Byłam strasznie zmęczona, więc zamknęłam oczy i zasnęłam.

Obudził mnie głos w głośniku:

- Tu wasz pilot. Jesteśmy już prawie na miejscu. Za kilka minut będziemy lądować. Dziękuję. Mam nadzieję, że podróż została miło spędzona.

Zaczęłam pośpiesznie pakować swoje rzeczy i przygotowywać się do lądowania. Wyjęłam telefon, kiedy samolot znajdował się już na ziemi. Jeszcze kilkaset metrów jechał samolot po pasie startowym. Wreszcie całkowicie się zatrzymał i wszyscy opuścili środek transportu.

Stałam na lotnisku sama, nie znając nikogo i rozglądałam się za Sangsterem. Miałam ochotę wtedy strzelić sobie do głowy. Jaka ja głupia byłam. I co zamierzałam teraz zrobić? Zadzwonić do Thomasa. Wybrałam numer.

- Tak, słucham - usłyszałam głos jakiejś kobiety.

- Czy dobrze się dodzwoniłam? Chciałam rozmawiać z Thomasem - powiedziałam pewnie.

- Pan Sangster nie może teraz podejść do telefonu. Przekażę, że pani dzwoniła. Do widzenia - zanim zdążyłam zaprotestować, kobieta rozłączyła się.

Co miałam teraz sama zrobić w tym obcym mieście w obcym kraju? Usiadłam na ławce i oparłam głowę o drewnianą deskę za sobą.

- Cholera! - krzyknęłam wstając z ławki. Zaczęłam chodzić gorączkowo w kółko.

- Pomóc? - zobaczyłam przed sobą czarnowłosego chłopaka. Uśmiechał się.

- Nie, dziękuję. Muszę poczekać, aż ktoś z kim próbowałam się skontaktować znajdzie wreszcie dla mnie czas i to wszystko - wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić.

- Mateo - podał mi rękę - Jeśli będziesz potrzebowała pomocy to mów. Będę obok - chłopak wszedł do pomieszczenia obok. Musiał pracować na lotnisku, ale nie wyglądał na żadnego pilota, ani na kogoś ważnego.

Spojrzałam, w kierunku, w którym poszedł i przez chwilę gapiłam się na zamknięte drzwi niewielkiej budki. Czekałam około godziny, postanowiłam, że sama sobie poradzę.
Podeszłam do budki i zapukałam do drzwi. Otworzył mi starszy pan.

- Czy jest tu Mateo? - mężczyzna nie rozumiał mnie, ale dotarło do niego tylko ostatnie słowo. Zawołał chłopaka.

Mateo wyszedł na zewnątrz i wziął mnie na bok.

- Jak się nazywasz? - zapytał przyglądając mi się uważnie.

- Jestem Ana. Jest gdzieś może tutaj w pobliżu jakiś hotel? Nie mam się gdzie zatrzymać... - westchnęłam.

- Nie ma. Nie stać cię na żaden. Ceny tutaj są zbyt wygórowane. W mieście ciężko o hotel, ale niedaleko jest wieś. Mieszka tam starsza pani. Doskonale zna angielski i chętnie przyjmuje gości. Zabiorę cię tam po pracy. Kończę za półtora godziny. Zgadzasz się?

- Chyba nie mam wyboru... Ale jeszcze dam ci znać, bo może ta osoba, z którą chcę się skontaktować, oddzwoni - westchnęłam - Tylko... Co mam robić tu przez ten czas?

- Tam jest park, tam są sklepy, tam jest muzeum, a tam port jachtowy, tam jest teatr, a tam coś w stylu wesołego miasteczka. Powodzenia - zaśmiał się - przyjdź punktualnie o 4:30. Miałem dzisiaj nocną zmianę...

- Dobra, ale skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?

- Zaufaj mi na słowo. Jestem zbyt zmęczony na kłótnie. Nie musisz jechać, jeśli nie chcesz. Nie moja sprawa i nie chcę się mieszać, ale chcę ci pomóc. Muszę iść. Na razie - Mateo wrócił do budki, a ja spojrzałam na miejsca, które wcześniej pokazał mi chłopak.

Postanowiłam pójść do jakiegoś sklepu i kupić coś do jedzenia oraz potrzebne rzeczy. Nie wzięłam niczego, oprócz telefonu, pieniędzy, dokumentów... Wyciągnęłam telefon. Bateria była rozładowana, a nie miałam ładowarki.

- No to świetnie! - teraz to już nie miałam wyboru, jak pojechać z Mateo na wieś.

O 4:30 punktualnie byłam przy budce. Akurat chłopak czekał już na mnie i stał przy samochodzie.

- Jednak jedziesz ze mną?

- Tak. Dziękuję za pomoc - wsiadłam do samochodu, a chłopak ruszył.

- Mogę wiedzieć skąd jesteś? - zapytał, patrząc na drogę.

- Z Polski. Ale przyleciałam z Anglii. Studiuję tam - odpowiedziałam, choć moją uwagę przyciągały niezwykle widoki. Daleko na tę wieś?

- Nie. Niedaleko. Mieszkam tam, obok pani Russi. Na długo chcesz się tu zatrzymać?

- Nie wiem jeszcze... Przyleciałam, żeby kogoś odnaleźć. Ale bateria w telefonie mi padła, a wcześniej ta osoba nie miała czasu na rozmowę ze mną...

- To mężczyzna? - spojrzał na mnie.

- Tak...

- A więc to straszny idiota. Nie mam pojęcia, jak mógł nie docenić kogoś takiego, jak ty - uśmiechnął się.

Nie odezwałam się, tylko dalej podziwiałam widoki. Udawałam, że nie słyszę, ale doskonale słyszałam, co powiedział. Może faktycznie Thomasowi nie zależy, ani nie zależało? Może to ja byłam głupia?

Somebody, Who Loves Me... ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz