- Gdzie on pojechał? - zapytałam patrząc na panią Thomson.
~•~
- Kto? - zapytała zaglądając zdziwiona do okna.
- No... Thomas - co w tym takiego dziwnego? Pani Thomson wyglądała, jakby była bardzo przerażona.
- Nie mówcie mi, że zamierza zrobić to, o czym myślę - złapała się za głowę
- Czyli co? - w żołądku zaczęło mi się wszystko przewalać.
- Dzwoń do niego, szybko! - "babcia" zaczęła się okropnie denerwować.
- Już, już... - wybrałam numer - włącza się tylko poczta głosowa. Gdzie pojechał?
- Tego nie wiem. To wiesz tylko ty. Na pewno pojechał sprawdzić, gdzie byłaś przez tyle czasu i kto cię gonił. Mówiłaś, że telefon wypadł ci z ręki, a w szpitalu go już nie miałaś. Nie znam się na tym, ale on chyba potrafi odnaleźć twój telefon... - przełknęła ślinę.
- Jadę tam! - wybiegłam z mieszkania
- Nie! - usłyszałam niknący głos pani Thomson.
Pobiegłam na dworzec autobusowy i udałam się do miejsca, gdzie ostatnio przy komisariacie rozstałam się z Sophie i Thomasem. Ruszyłam przed siebie w kierunku, w którym ruszyłam ostatnio.
Ta sama ulica. Te same budynki. Ten sam piękny zachód słońca. Ten sam krzyk! Z budynku po lewej stronie dobiegał przerażający krzyk. Spojrzałam na okno budynku. Nic. Postanowiłam pójść dalej. Dwadzieścia metrów dalej zobaczyłam motor Sangstera. Zaczęłam biec przed siebie, nie zatrzymując się.
Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nigdzie nie było. Tylko ten motor.
- Zostaw mnie, idioto! - usłyszałam męski głos zza rogu. Był to głos Dawida... Wychyliłam się ostrożnie. Sangster trzymał Dawida za koszulę i podnosił na kilka centymetrów do góry. Co prawda Dawid był znacznie niższy od Thomasa, ale żeby był aż taki lekki?
- Thomas! - podeszłam szybko.
- Ana, to ten za tobą biegł?
- Tak, ale... - przerwał mi
- Ten?
- No tak... - Sangster wycelował pięścią i uderzył Dawida w twarz puszczając mu krew z nosa - Thomas! Zostaw go!
- Odsuń się - kolejny cios. Znowu go uderzył.
- Puszczaj, idioto!! - Dawid zaczął się szarpać. Sangster rzucił nim o beton.
- Thomas! Ty... Ty... - patrzyłam na niego nie potrafią wypowiedzieć słowa.
- Idziemy - złapał mnie za rękę i wyprowadził z uliczki
- Thomas!
- Przepraszam. Muszę to zrobić - przyparł mnie do ściany budynku i pocałował. Następnie podszedł do motoru - Wsiadaj.
Zesztywniałam. Nie potrafiłam się ruszyć. Nie mogłam zrobić kroku. Nie dałam rady nawet na niego spojrzeć. W końcu opanowałam się i podeszłam niepewnie do pojazdu. Założyłam kask i wsiadłam na motor. Ruszył. Jechaliśmy powoli do końca drogi. Nagle usłyszeliśmy ponownie krzyk z budynku. Sangster zatrzymał się i ściągnął kask.
- To z tego budynku? - zapytał wskazując palcem dom.
- Myślę, że tak... - odpowiedziałam niepewnie.
Thomas podszedł do drzwi budynku.
- Nie! Nie idź tam! Nie wiadomo, co się tam dzieje! - krzyknęłam
- No właśnie. Nie wiadomo, co się tam dzieje. Może ktoś potrzebuje pomocy.
- No tak i dlatego musisz pokazać, jaki z ciebie cholerny bohater! Przecież to niebezpieczne! Nie możesz tam iść sam! Niedaleko jest komisariat, pobiec?
- Nie. Zaraz wracam - nie potrafiłam go zatrzymać. Otworzył drzwi. Były otwarte. I zniknął. Czekałam tak z dwadzieścia minut.
Kiedy już postanowiłam pobiec na policję, Sangster wyszedł z domu. A za nim szedł mały chłopczyk. Brudny, w podartych ubraniach, smutny.
- Nazywa się Nathan. Ma cztery lata. Rodzice zostawili go dwa dni temu, zamknęli na klucz w pokoju i wyjechali do Ameryki. Zostawili go. Samego. I zamknęli w pokoju. Nie mógł się biedny wydostać. Zdajesz siebie sprawę, co by było, gdybym nie wszedł tutaj? Wyobrażasz sobie, jakimi musieli być rodzicami ci ludzie? - Thomas przytulił dziecko. W tej chwili miałam ochotę odnaleźć tych rodziców i zmasakrować im twarze tak, jak zrobił to wcześniej Thomas z Dawidem. Chłopczyk zaczął płakać.
- Nie płacz. Zabierzemy cię ze sobą, a potem oddamy cię do ludzi, którzy ciągle pomogą - powiedziałam do chłopczyka, który spojrzał na mnie wdzięcznym wzrokiem. Pewnie czekał tylko na te słowa "Zabierzemy cię ze sobą".
- Ana, zabierz go autobusem do kamieniczki. Ja pojadę motorem, bo dziecka na motor nie weźmiemy. Tylko uważaj. Pani Jennie I pan Ernest chętnie się nim zajmą. Zawsze chcieli mieć dziecko - Sangster wsiadł na motor i odjechał.
Spojrzałam na chłopczyka i podałam mu rękę. Zabrałam go do kamienicy, a tam pani Jennifer dobrze się nim zajęła. Wykąpała go, uczesała, ubrała, nakarmiła i położyła go spać. Było już późno, więc postanowiliśmy udać się na policję dopiero rano. Chcieliśmy pozwolić jeszcze dziecku się wyspać.
Siedziałam w jadalni przy swoim stoliczku w swoim mieszkaniu i patrzyłam na ulicę. Nagle zobaczyłam, że w mieszkaniu Thomasa zaświeciło się światło. Spojrzałam na okno w sąsiednim budynku. Zobaczyłam go. Chodził po pokoju w kółko i trzymał się za głowę. Wyglądało jakby przeklinał. Zdziwiłam się, że on przeklinał. Wiadomo - normalny człowiek, jak każdy. Ale myślałam, że jest jakimś wyjątkiem, który zawsze jest dżentelmenem. Nawet jeśli nie jest w towarzystwie.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam otworzyć. Na korytarzu czekała pani Jennie.
- Pani Jennie... Proszę wejść - uśmiechnęłam się.
- Nie, dziękuję. Ana, my chcemy to dziecko adoptować
![](https://img.wattpad.com/cover/142473156-288-k761775.jpg)
CZYTASZ
Somebody, Who Loves Me... ✔️
Fiksi PenggemarAna Weasley - 20letnia dziewczyna wyjeżdża do Londynu w celu studiowania architektury. Znajduje mieszkanie na przyjaznej i miłej dzielnicy, gdzie ludzie są naprawdę pomocni i życzliwi. Jej ulubioną sąsiadką jest staruszka - Pani Thomson. Kobieta ma...