Westchnęłam, odzyskując świadomość i otworzyłam je. Wyszłam z budynku, a zza rogu wybiegł we własnej osobie Thomas Sangster!
~•~
Zatrzymałam się, patrząc na niego przerażona. Nie było to jakieś przerażenie w sensie strachu, tylko wielkiego zaskoczenia.
- A ty nie miałeś nagrywać filmu? I nie kazałeś mi robić, co chcę? Nie oznaczało to, że już cię nie obchodzę? - zaczęłam wypytywać z obrażoną miną.
- Naprawdę? Nie przypominam sobie - powiedział, śmiejąc się - nie mówiłem przecież na serio!
Podszedł do mnie i wyciągnął ręce, żeby mnie objąć. Szybko odsunęłam się, nie dając za wygraną.
- Skoro tak uważasz... - przycisnęłam do siebie książkę, wyjętą wcześniej z torebki i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam tupot sygnalizujący, że Sangster jest tuż za mną.
- Nie pojedziesz autobusem. Ale wiesz czym przyjechałem? - uśmiechnął się złowieszczo.
- Nie... - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. On tylko wyszczerzył się jeszcze bardziej - samochód ci się zepsuł, prawda?
- Nie. Po prostu lubię, jak się do mnie przytulasz - ruszył w stronę maszyny, stojącej kilka metrów dalej. Zatrzymałam się w półkroku i zaczęłam mierzyć ją wzrokiem.
Podeszłam do niego i odebrałam kask z jego rąk. Następnie niechętnie wsiadłam na motor i równie niechętnie objęłam Thomasa. Po chwili usłyszałam krótki śmiech oznaczający zadowolenie ze strony kierowcy. Thomas dodał gazu i ruszył. Momentalnie wiatr zawiał gwałtownie i gdybym nie był schowana za plecami Sangstera, miałabym oczy pełne piasku, pyłu i kurzu.
Przymknęłam lekko oczy i wydawało mi się, że minęła chwilka nim je znowu otworzyłam. Motor zaczął stopniowo zwalniać, aż w końcu się zatrzymał. Otworzyłam oczy i spojrzałam na lewo.
- Jesteśmy w naszej kamieniczce... - powiedziałam cicho.
- No tak - usłyszałam, jak Sangster parsknął śmiechem. - A gdzie wolałabyś być?
- Gdybym miała wybierać spośród wszystkich miejsc na świecie, wybrałabym to - rzuciłam, zeskakując z pojazdu.
Nagle coś sobie uświadomiłam. Kiedy jestem z Thomasem czuję w sobie dziwne poczucie bezpieczeństwa i spokoju oraz szczęścia i... Miłości... Tak... To właśnie to. To właśnie słowo-klucz. MIŁOŚĆ. Miłość, którą czuję do Sangstera.
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego poważnie. Zmarszczyłam brwi w zadumie.
- A właściwie to dlaczego przyleciałeś? Miałeś mnóstwo ważnych spraw na głowie - zabrzmiało to jak oskarżenie. W mojej głowie słowa inaczej się komponują.
- Odwołali kręcenie filmu - powiedział, wzruszając ramionami.
- Nie prawda - rzuciłam z lekkim uśmiechem.
- No dobra - powiedział, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- No więc? - zapytałam, podpuszczają go do odezwania się.
- No więc... - złapał mnie delikatnie za rękę i zbliżył się. Był ode mnie wyższy o głowę, więc musiałam patrzeć do góry, żeby spojrzeć mu w oczy. Zaśmiał się, jakby nie wierząc w to, co za chwilę miał zrobić.
Drugą dłonią odgarnął spokojnie pukiel włosów, spadający mi na twarz. Właśnie zaczynała się burza. Od wschodu biegły granatowe ciemne chmury. Słychać było wydobywające się z nich grzmoty.
Podszedł jeszcze bliżej. Moja twarz znajdowała się niecałe dziesięć centymetrów od jego klatki piersiowej. Słyszałam bicie jego serca przyspieszające z każdą sekundą. Zaśmiałam się do siebie usatysfakcjonowana. Stresował się podczas, gdy ja byłam spokojna, jak nigdy.
- Jesteś zdecydowanie zbyt mała - powiedział, patrząc na mnie z góry (dosłownie i w przenośni).
- Jesteś zdecydowanie zbyt duży - powiedziałam, patrząc z dołu.
- Dlatego się uzupełniamy - objął mnie i przytulił.
- Burza się zbliża - zilustrowałam wzrokiem niebo.
- Aha - rzucił szybko i odsunął się trochę. - Wiesz co? Długo o tym myślałem...
- O czym? - utkwiłam wzrok w jego oczach. - Po tym gościu można się wszystkiego spodziewać... - pomyślałam na głos...
- Głośno myślisz - zaczął się śmiać, jakby rozumiał, że to była tylko myśl... - może przejdę do rzeczy - Nie bez powodu rzuciłem rolę w tym filmie i przyleciałem tutaj...
- Tyle to ja wiem - przewróciłam oczami - no więc?
- No więc... Kocham cię - uśmiechnął się - poza tym to muszę mieć cię na oku. Odkąd cię poznałem wpadasz w same kłopoty.
- Nie prawda. To są po prostu zbiegi okoliczności. Każdemu może się tak zdarzyć. A co do tego pierwszego... Domyśliłam się - odwzajemniłam uśmiech.
- No dobrze. Teraz wracaj do domu, bo zmarzniesz - właśnie zaczął padać deszcz. Thomas wskazał na drzwi do mojego budynku.
Nagle z jakiegoś mieszkania niedaleko zaczęła lecieć romantyczna muzyka.
- Nie! Pada deszcz, słyszysz tę muzykę? Jest tak romantycznie! - rzuciłam się Sangsterowi na szyję i go pocałowałam.
- No słyszę, słyszę - zaczął się śmiać - ale robi się zimno. Przeziębisz się.
- Nie, będzie dobrze - przytuliłam się do niego i pierwszy raz czułam się naprawdę szczęśliwa i bezpieczna. To naprawdę wyjątkowe uczucie.
- Ana? - kiedy oderwalam głowę od jego ramienia i spojrzałam na niego, kontynuował - Wiesz, że jestem od ciebie starszy o osiem lat, prawda? - przytaknęłam - nie przeszkadza ci to?
- A dlaczego miałoby mi przeszkadzać? - zapytałam niedowierzając.
- Nie... Nic - na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi - to dobrze.
- Aaa i jeszcze coś
- Co takiego?
- Też cię kocham - Thomas ponownie uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek.
- No dobrze, ale lepiej już wróćmy do środka, bo strasznie tutaj zimno - chwycił mnie za rękę i zaprowadził do mojego budynku. Nagle na korytarz wybiegła pani Thomson.
- Wiedziałam, wiedziałam, że się uda! - zaczęła krzyczeć ze szczęścia.
CZYTASZ
Somebody, Who Loves Me... ✔️
Fiksi PenggemarAna Weasley - 20letnia dziewczyna wyjeżdża do Londynu w celu studiowania architektury. Znajduje mieszkanie na przyjaznej i miłej dzielnicy, gdzie ludzie są naprawdę pomocni i życzliwi. Jej ulubioną sąsiadką jest staruszka - Pani Thomson. Kobieta ma...