Witajcie kochani. Opowiadanie znalazłam wczoraj gdy robiłam porządki w papierach. Napisane zostało jakieś 4 lata temu. Jest to 1 część. Za kilka dni powinna pojawić się druga część tego opowiadania :)
Od wczoraj zaczęłam używać Twittera by być w kontakcie z Wami. Jeśli jakaś osoba jest chętna to zapraszam na ten portal. Jestem tam jako Blackyh91.
Wybiera się ktoś z Was na Magnificon do Krakowa?
Życzę miłego czytania oraz majówki ;)
Miałem już tego dość. Miałem dość tych ciągłych wizyt sprawdzających czy jeszcze żyję.Dzisiejszego dnia miałem siedem takich. Najpierw wpadł Felicjano.Chciał pożyczyć pastę. Potem zjawił się Toris. Chłopak wpadł na herbatę i paluszki. Posiedział cztery godziny po czym wyszedł.Kolejnym, który mnie „odwiedził" był Ludwig. Przyszedł zapytać czy nie widziałem gdzieś Felicjano bo mu się gdzieś zapodział. Po około pół godzinie od wizyty Ludwiga, przyszedł Francis z zapytaniem czy nie chce gdzieś wyjść z Bad Touch Trio.Odmówiłem. Po kolejnych 30 minutach przyszedł Antonio. Jako wymówkę podał poszukiwanie francuza. Zaraz po Tośku wpadli Arthur i Alfred, kłócąc się o coś. Wpadli jak tornado i jeszcze szybciej wyszli. Ostatnim z „gości" był Austria, który chciał nauczyć mnie grać na pianinie... albo fortepianie. Sam nie wiem co to miał być za instrument. Oczywiście doszło między nami do sprzeczki, która zakończyła się wypchnięciem okularnika z mojego mieszkania.
Siedziałem sobie spokojnie na kanapie w salonie, oglądając mój ulubiony film „Jak rozpętałem II wojnę światową". Akurat szedł mój ulubiony fragment, gdzie Franciszek Dolas przedstawił się Niemcu jako Grzegorz Brzęczyszczykiewicz, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Byłem zły.
Niechętnie poszedłem je otworzyć.Zamarłem widząc kto stoi za nimi. Gilbert. Chłopak oparł się ręką o framugę drzwi.
-Cześć Polen.
-Jak widzisz żyję więc możesz już iść.- chciałem zamknąć drzwi jednak ręka Prusaka mi to uniemożliwiła.
-Nie przyszedłem sprawdzić czy żyjesz, tylko pogadać. Mogę wejść?- popatrzył na mnie swoimi czerwonymi ślepiami. Nie mogłem mu odmówić.
-Jeśli musisz.
Odsunąłem się robiąc miejsce białowłosemu. Następnie udałem się do salonu, podciągając rękawy bluzki.
Mijając szafkę, stojącą w przedpokoju zorientowałem się że nie schowałem witamin. Chciałem je chwycić, jednak jego dłoń mi przeszkodziła łapiąc za tą należącą do mnie.
-Feliks, ty chyba nie chciałeś...?-chwycił mnie za ramiona i lekko potrząsnął.
-Nie twoja sprawa...- popatrzyłem w jego oczy wyrażające strach- ty pruska mendo. Idź sobie. Zostaw mnie w spokoju.
Zacząłem czuć lekki ucisk w klatce piersiowej.
-Warum?
-Bo tak.
-To nie jest żaden powód. Feliks wytłumacz mi co się z tobą stało. Z tym roześmianym blondynem,kochającym paluszki.
-To... nie... twoja... sprawa.-zacząłem ciężko oddychać. Upadłem na kolana, łapiąc się za klatkę piersiową. Starałem się uspokoić. Niestety bez inhalatora byłem bezradny.
-Feliks! - wrzasnął przestraszony Prusak.
-Łazienka... półka... po...prawej... zielony... inhalator.- czułem jak słabnę. Dusiłem się.Na domiar złego byłem zdany na pomoc Gilberta.
Próbowałem oddychać spokojnie i głęboko. Nic to nie dawało. Po kilku sekundach albinos przybiegł z inhalatorem. Zaaplikowałem sobie lekarstwo.
CZYTASZ
Hetalia oneshot yaoi
De TodoOpowiadania poświęcone jednej z moich ukochanych mang czyli Hetali.