Fryzjer

802 54 15
                                    

Każdemu mogłoby się wydawać, że był to zwykły dzień, w którym słońce świeciło wesoło a na niebie nie było żadnej chmurki. Jednak za sprawą jednego białowłosego chłopaka żaden dzień taki nie był.

-Ej West!- z salonu dobiegł głos białowłosego. Jego brat przeczuwał,że coś się święci. Tylko nie za bardzo wiedział co.

-Wovor?-Ludwig akurat stał przy kuchennym blacie, czekając aż woda w białym czajniku zacznie się gotować. Blondyn był przyzwyczajony do zachowania brata, który praktycznie codziennie musiał coś wykombinować. To było jak jego niepisana umowa, wręcz jak praca.

-No chodź tutaj.- blondyn tylko pokręcił głową. Mieszkali razem odkąd pamiętał. Jednak kiedy był mały wydawało mu się, że Gilbert był bardziej poważny niż teraz. Czemu on się dziwił.Wtedy jego starszy brat miał swoje państwo i musiał nim dowodzić.Teraz takowego nie posiadał więc jego problemy schodziły do tego"czy jeszcze dziś może ubrać koszulkę, którą ubrał cztery dni temu" lub " czy obejrzeć jeszcze jeden odcinek opery mydlanej czy może przełączyć na mecz". Ludwig westchnął,zdając sobie sprawę że woda już dawno się zagotowała. Nalał więc ciecz do swojego kubka z żółtym ptakiem oraz różowym jednorożcem, który dostał w prezencie na urodziny od brata i jego chłopaka Feliksa. Wchodząc do salonu, pokręcił głową.

Salon wyglądał jakby przed chwilą gościł tornado. Ubrania walały się po podłodze a na szklanym stoliczku leżały jakieś nie wielkie pudełka, dwa kubki oraz laptop. Po części mianem domowego tornada można było nazwać dwie osoby. Gilberta i Feliksa. Groźnie zaczynało się robić gdy owa dwójka spotykała się w jednym pomieszczeniu i wpadała na totalnie zagilbiasty pomysł. Zresztą tak było i w tym przypadku. Gilbert wraz z Feliksem siedział na kanapie i rozmawiał z kimś przez Skype żywo gestykulując.

-Generalnie to poszedłbym w róż.- powiedział Feliks, wkładając Gilbertowi paluszka do ust.

-Hmm...Róż w sumie...- odezwał się znajomy głos.

-Bez obrazy ale róż to nie jest najlepszy pomysł.- Gilbert pokręcił głową. Nie wyobrażał sobie tego.

-A co powiecie na jasny brąz z ciemniejszymi refleksami?

-Flavio. Jesteś totalnie genialny.- Feliks już to widział i podobało mu się.

Postać na ekranie laptopa uśmiechnęła się. Tak Flavio znał się narzeczy w końcu pracował w najlepszym domu mody w Mediolanie. Zawsze był na bieżąco z nowinkami. Mimo iż jego wygląd wskazywał by na to że był totalnym snobem, wcale taki nie był. Nienagannie ułożone blond włosy z loczkiem, oczy koloru fuksji podkreślone przez niebieski szalik, kolczyk w lewym uchu. Tak można opisać Włocha.

-No muszę przyznać że całkiem dobry pomysł.- białowłosy wykradł trochę paluszków z paczki, którą trzymał jego ukochany. Gdy Feliks zorientował się o zniknięciu kilku paluszków, lekko uderzył starszego Beilschmitda w ramię. Uderzony pomasował obolałe miejsce robiąc minę męczennika.

-Jak wy do siebie pasujecie. Cieszę się, że w końcu jesteście razem.-Flavio uśmiechnął się wesoło. Praktycznie od zawsze wiedział,że ta dwójka będzie ze sobą. Nawet pomagał swojemu kuzynowi -Felicjano, Tośkowi oraz Francisowi zeswatać tą dwójkę.

-Tak...Jeszcze raz dzięki za zeswatanie i pomoc w doborze kolorów.- lekko zawstydzony Gilbert podrapał się po karku. Feliks uśmiechnął się lekko.

-Scusami ale muszę wracać do pracy. Za tydzień pokaz i mam teraz urwanie głowy. Pamiętajcie aby nie trzymać za długo farby. Da vedere, zakochańce.-Flavio pomachał i jeszcze na do widzenia a następnie rozłączył się.

-Wiesz generalnie porobiłbym coś innego.- szepnął Feliks do ucha swojego chłopaka. Zamiast robić wielką metamorfozę wolałby spędzić ten czas w pokoju Gilberta a dokładniej to w jego łóżku.

-Wiem.Dlatego wieczorem pójdziemy do kina.- czerwonooki lekko pocałował paluszkożerce.- Może tak być?

-Nonie wiem, nie wiem.- odparł blondyn próbując powstrzymać pojawiający się uśmiech na twarzy. Feliksowi podobała się propozycja ale lubił się drażnić ze starszym Beilschmitdem. Odkąd się poznali dogadywali sobie, drażniąc siebie nawzajem.

-A jak powiem, że zostanę u ciebie na noc?-ten argument podziałał natychmiastowo. Feliks nie kryjąc już uśmiechu przybliżył się do towarzysza i zaczął lekki pocałunek. Gilbert przyciągnął do siebie drobne ciałko Łukasiewicza, sadzając go okrakiem. Pocałunek przybierał na sile. Feliks wiedział, że w ich związku to Gilbert jest górą więc nie walczył z nim o dominację w pocałunku.

-Jakbyście zapomnieli to pokój jest na górze.- zakochani natychmiast oderwali się od siebie, patrząc na wejście do salonu,cali zaczerwienieni. Mimo, że byli ze sobą już pół roku zawsze reagowali tak samo gdy zostali nakryci.- Więc co chciałeś?

Zielonooki zszedł z lekkim smutkiem z kolan Gilberta, po czym usiadł na kanapie obok.

-Abo Flavio zaproponował żeby zrobić ci metamorfozę. Już wiemy co i jak.- białowłosy wstał z kanapy. Zanim podszedł do brata zabrał ze stołu pierwszą farbę z brzegu.- Nie masz nic do gadania, West.

-Was?-młodszy zrobił duże oczy i lekko otwarł usta. Nie mógł uwierzyć że jego dotychczasowy styl komuś się nie podobał.

-Wiesz że mam na ciebie haka. Zresztą na twoje świer....- Ludwig zatkał usta brata dłonią. To że jego brat wiedział co trzyma pod łóżkiem było niepokojące.

-Skąd...-kiedy Niemiec zorientował się że raczej nie otrzyma odpowiedzi gdy Gilbert ma zasłonięte usta, zabrał rękę.

-Szukałem czegoś.- Prusak spuścił wzrok na podłogę rumieniąc się.Reakcja Feliksa była taka sama. Tylko, że on wyglądał jak soczyste czerwone jabłuszko. Trybiki w głowie Ludwiga zaczęły pracować na zdwojonych obrotach. Ich reakcja... Szukanie czegoś w jego pokoju... Grzebanie pod łóżkiem... No jasne.

-Niemów że szukałeś moich starych kajdanek.- trafił w samo sedno.

-Nie tylko tego.- szepnął Gilbert podnosząc wzrok.- Tak więc radzę zaopatrzyć się w gumki bo inaczej nie po bzykasz.

-Gilbert!Wiesz że totalnie nie lubię tego słowa.- Feliks odezwał się cicho zerkając na braci.

-Wiem.Wybacz. Ale nie zbaczajmy z tematu.- albinos odzyskał swój dawny rezon i zaczął machać przed oczami brata tubką z farbą.

Tak więc po dwóch godzinach pełnych błagań, narzekań, płaczu oraz obietnicy o sprzątaniu pokoju, Ludwig siedział z nałożoną farbą na swoje blond włosy.

-Ile jeszcze?- zapytał znudzony Ludwig.

-W sumie to możemy już zmywać.-na słowa brata, Niemiec poderwał się czym prędzej ze stołka i popędził do łazienki. Gilbert pognał za nim.

Tymczasem Feliks usiadł na kanapie i zerknął na stolik. Coś mu się nie zgadzało. Poprzeglądał wszystkie opakowania i zamarł.

-Gilbert!-krzyknął. Jednak jego własny krzyk został zagłuszony tym dobiegającym z łazienki. - Czyli jednak.

Już po chwili z łazienki wypadł jeszcze bledszy niż normalnie Gilbert.

-Pomyliliśmy tubki.-wyszeptał przestraszony. Starszy z braci wiedział, że przegięli. Wiedział też, że Ludwig dokona zemsty.

Po chwili z łazienki wychyliła się głowa Ludwiga. Jego włosy miały rudy kolor.

-Toje rude tego nie przefarbujesz.- zaśmiał się Feliks po czym zaczął uciekać przed goniącym go Niemcem.


Tłumaczenie ( o ile można wierzyć słownikowi internetowemu):

Wovor (niem.)- Co?

Flavio - 2p Włochy Południowe 

Scusami (wł.) - przepraszam

 Da vedere (wł.) - do zobaczenia

Chciałam podkreślić, że nie mam nic do ludzi którzy są rudzi. Jednak nie mogłam się powstrzymać aby tego nie palnął Feliks. Jeśli ktoś poczuł się urażony to przepraszam.

 

Hetalia oneshot yaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz