W domu Ludwiga wyjątkowo panowała cisza. Jedynym odgłosem jaki można było usłyszeć było ciche oddychanie przez usta dochodzące z salonu. Od czasu do czasu słychać było cichy kaszel. To właśnie tam na kanapie spał białowłosy chłopak, przykryty po same uszy czarną kołdrą, która kontrastowała z jego bladą cerą. Po podłodze, jak i na kanapie, walały się zużyte chusteczki do nosa. Na stoliku, który stał obok kanapy, stał kubek z ciepłą jeszcze lipową herbatą, opakowanie tabletek na katar, pudełko z nawilżonymi chusteczkami oraz pusty talerz po rosole. Taki stan utrzymywał się już od dwóch dni. A katar ani kaszel nie chciały ustąpić. Oczywiście za namową pod postacią groźby brata, Gilbert poszedł do lekarza. Grypa. Tak brzmiał wyrok. Kiedy białowłosy dowiedział się co mu jest, momentalnie przestał się zastanawiać dlaczego od kilku dni był zmęczony i nie miał na nic ochoty, nawet na drażnienie Feliksa. Po wizycie u lekarza, chłopak ulokował się na kanapie w salonie, ponieważ był tam telewizor oraz konsola. Jednak jak na razie nie miał siły na nic. Białowłosy poruszył się a następnie, nie otwierając oczu, sięgnął po chusteczkę do nosa. Kiedy już się wysmarkał, chusteczka wylądowała na podłodze.
-I jak się czujesz?- spytał łagodny głos dochodzący z fotela obok tymczasowego łóżka czerwonookiego.
Białowłosy podniósł głowę z poduszki chcąc zobaczyć do kogo należał ten głos. Czerwone ślepia powoli przyzwyczaiły się do wpadającego światła przez okna. Wtedy zobaczył do kogo należał głos. Na fotelu siedział blondyn z zielonymi oczami i zatroskaną miną. Chłopak miał na sobie zieloną koszulke z czerwono- białym pocketballem. Na nogi załorzył czarne rurki oraz czerwone trampki. Spoglądał uważnie na swojego towarzysza jakby ten miał zaraz zemdleć.
-Eee...Polen? Co ty tu robisz?- głos Gilberta nie brzmiał normalnie. Był zachrypnięty, przez co można go było pomylić z kimś innym. Zresztą z wyglądu białowłosy też nie wyglądał normalnie. Był bledszy niż zwykle co sprawiał że można go było pomylić z trupem, oczy pozbawione psotnych iskierek, cienie pod nimi oraz lekkie rumieńce, ktore powstały od lekkiej gorączki. Chyba od gorączki.
-Generalnie przyszedłem sprawdzić czy jeszcze żyjesz.- Feliks starał się nie okazywać żadnych emocji związanych z chorym. Tak naprawdę już praktycznie wszyscy wiedzieli, że blondyn coś czuje to Prusaka. Jednak on zaprzeczał żeby coś czuł do tej mendy. Jego słowa nie pokrywały się z tym co robił i jak traktował obiekt westchnień.
-Pewnie cię to ucieszy że ledwo dycham.-wychrypiał Gilbert. Przesadzał i to dość mocno. Co prawda czuł się źle ale do umierania było mu daleko.
-Jeśli mam być totalnie szczerym to nie. Wolałbym żebyś wyzdrowiał.- przybysz lekko zaczerwieniony patrzył w podłogę. Nie mógł się zmusić aby spojrzeć na czerwone tęczówki, wpatrujące się w niego z zaciekawieniem.
-No co ty nie powiesz? Też bym wolał wyzdrowieć i iść na imprezę.- mimo choroby, Gilbert starał się dogryść blondynowi za wszelką cenę. Nie wiedział tylko jednego.
-Imprezy, alkohol, dziewczyny... - westchnął smutno Feliks.- Chcesz herbatę?
Łukasiewicz wstał z wcześniej zajmowanego miejsca i niepewnie podszedł do kanapy. Kiedy usłyszał twierdzącą odpowiedź udał się do kuchnii. Szczerze mówiąc herbata była pretekstem. Chłopak musiał ochłonąć. Czuł, że jakby został tam trochu dłużej powiedziałby coś czego później by żałował. Powiedział by o swoich uczuciach, którymi darzył Prusaka. Tak naprawdę była jedna osoba, która wiedziała o wszystkim praktycznie od początku. Tą osobą był Toris.
Kiedy Feliks ochłonął a herbata się zaparzyła, chłopak z kubkiem w dłoni wrócił do salonu. Z kanapy dobiegało ciche chrapanie. Położył kubek na ławie poczym kucnął obok chorego. Niepewnie pogłaskał białowłosego po jego włosach. Spojrzał na jego twarz. Była taka spokojna. Jego wzrok spoczął na lekko uchylonych ustach białowłosego. Zawsze chciał to zrobić. Zawsze chciał zasmakować jego ust. Odkąd zobaczył go pierwszy raz w 1226 roku. Jednak po 1385 nie mógł bo poddani mogli to odebrać jako zdradę Litwy. Wcześniej nie bardzo rozumiał swoje uczucia, no i Gilbert był dzieckiem, które w głowie miało tylko rozrabianie. A kiedy byli już wystarczająco dojrzali sprawy przybrały zupełnie inny obrót. 1410, 1454, 1525, 1772, 1793, 1795... Bitwa pod Grunwaldem, Wojna trzynastoletnia, Hołd Pruski, I rozbiór, II rozbiór, III rozbiór... Z towarzysza broni i przyjaciela nagle stał się wrogiem. Jedna z najbliższych mu osób wbiła nóż w plecy... w serce...
CZYTASZ
Hetalia oneshot yaoi
AcakOpowiadania poświęcone jednej z moich ukochanych mang czyli Hetali.