Jeśli miałbym jednym słowem opisać sytuację, w której właśnie się znajdowałem to tym słowem byłby chaos. Nikt nie jest idealny, nawet bogowie. Tak to już było, kiedy wszyscy przebywaliśmy w jednym miejscu. Oczywiście taki stan rzeczy utrzymywał się dopóki nie przyszedł Zeus to znaczy Ludwig, bo taki był jego pseudonim. Nie każdy kto czytał mity Greków lub Rzymian, totalnie wiedział że generalnie były tam same brednie. Nigdy nie było generalnie kogoś takiego jak Uranos, Gaja... Zostali wymyśleni na potrzeby literackie. Ale wracając do obecnej sytuacji. Siedziałem sobie spokojnie między Torisem bogiem urodzaju, ziemi uprawnej, zbóż i rolnictwa. Brzmi znajomo? Przed państwem bogini Demeter. Wcale nie miał córki. Z lewej mojej strony siedział Vash, mówiąc w języku Greków -Hermes. Chłopak wyglądał na przemęczonego. Cienie pod oczami. Lekko podpuchnięte powieki. Zresztą co ja się dziwię. Być posłańcem bogów to ciężka praca. Jeszcze pewnie Roderich nie dał mu spokoju. Roderich był naszym muzykiem. Ciągle gdzieś chodził ze swoją lirą, przygrywając coś. Nie miał bliźniaczki, jak niektórzy twierdzili. Ani też dziewięciu muz. Co prawda łaziła za nim jakaś Elizavetta, ale nasz Apollo wolał Hermesa. Artemida siedziała a właściwie siedział obok Rodericha - Kiku, bo tak miał na imię bóg łowów, zwierząt i roślinności, siedział spokojnie praktycznie nic nie mówiąc.
Na przeciwko mnie siedział on. Bóg wojny, patron konfliktów, zniszczenia i okrucieństwa . Cenił także odwagę, męstwo i wytrzymałość. To właśnie on nauczył ludzkość bezinteresownego bohaterstwa. Pochodził z tej kategorii bogów przy których miękły kolana. Blady, czerwone oczy i białe włosy. Ubrany w czarną zbroję, podkreślającą jego bosko wyrzeźbione ciało. Ucieleśnienie wojny a mimo wszystko można było do niego wzdychać. Takie ciacho siedzące na przeciwko mnie i uśmiechające się łobuzersko. Ja już wiedziałem co chodziło mu po głowie.
Po prawej stronie boga wojny siedział Antonio, który popijał co chwila wino. No ale czego można spodziewać się po patronie wina i winnej latorośli. Miejsce po lewej stronie było wolne, ponieważ Francis, nasz bóg miłości, płodności i pożądania, próbował właśnie zmacać Arthura, boga świata podziemnego. Chłopak dzielnie opierał się poczynaniom boga miłości. Jednak każdy wiedział, że między tą dwójką jest silna chemia i nikt ani nic tego nie zmieni. Mimo tego ta dwójka szła w zaparte, że nic między nimi nie ma i nigdy nie będzie. Ta jasne.
Z kolei bóg wódy... znaczy się wody, wybaczcie za moją pomyłkę ale on zawsze miał przy sobie alkohol, zajmował miejsce obok Torisa. Współczułem przyjacielowi, gdyż Ivan mógł dużo wypić i nic mu się nie działo, podczas gdy ty dawno byłeś pijany.
Brakowało jeszcze dwóch bogów. Ludwiga oraz Felicjano. Pierwszy z nich władał piorunami. Miał również starszego brata, Gilberta- patrona wojny. Ten drugi był opiekunem małżeństwa, piękna i rodziny. Chłopak również posiadał brata - Lovino- będącego erosem. Ludwig i Felicjano nie byli małżeństwem. Sypiali jednak ze sobą.
Ale gdzie moje maniery. Mam na imię Feliks i jestem bogiem wojny sprawiedliwej oraz opiekunem miast, m.in. Aten i Sparty. Jakby ktoś miał wątpliwości to według starożytnych greków jestem Ateną.
Teraz całą dwunastką znajdowaliśmy się w wielkiej sali konferencyjnej na Olimpie. Przez środek przebiegał długi stół u szczytu którego były dwa wolne miejsca dla Ludwiga i Felicjano. Stół był obficie zastawiony ambrozją i nektarem... a no tak zapomniałem o piwie, wódce i winie.
-Cisza!- ktoś krzyknął a wszyscy momentalnie się uciszyli. Kiedy odwróciłem głowę w stronę zobaczyłem wkurzonego Ludwiga wraz z Felicjano.
Mężczyzna popatrzył groźnie na Francisa oraz Arthura. Obydwoje momentalnie zajęli swoje miejsca. Nasz władca podszedł powoli do tronu u szczytu stołu. Jak zawsze za nim tuptał Włoch nucąc wesoło. W końcu obydwoje zajęli swoje miejsca.
CZYTASZ
Hetalia oneshot yaoi
DiversosOpowiadania poświęcone jednej z moich ukochanych mang czyli Hetali.