Rozdział 1.

228 6 1
                                    

Stałam pod jego drzwiami i czekałam, aż wreszcie mi otworzy. Zadzwoniłam drugi raz dzwonkiem, a potem sięgnęłam po telefon, by ponownie zadzwonić, ale usłyszałam zbieganie po schodach.

- Laura! - przywitał się blondyn w pogniecionej koszulce i szortach.

- No dzień dobry. - uśmiechnęłam się. - Nie odbierałeś.

- Cholera... dzwoniłaś? Spałem. - podrapał się w tył głowy.

- Wyciszony, co nie?

- No. - bąknął wyciągając komórkę i patrząc na jej podświetlony ekran. Wpuścił mnie gestem do środka i zauważyłam, że w tym czasie przetarł oczy. Zamknął potem drzwi na klucz i skierował się do kuchni. - Herbaty?

- Dasz się zaciągnąć na imprezę? - spytałam, a on przystanął w pół kroku i zerknął na mnie. Oczekiwałam odpowiedzi, więc siadłam sobie na kanapie w salonie i patrzyłam na niego.

- Imprezę? - bąknął.

- No wiesz... ludzie tańczą i piją. I właściwie to są jakieś gry, muzyka... - zaśmiałam się z jego zdezorientowanej miny.

- El... nie wiem... - westchnął i podszedł do mnie, siadając obok mnie na kanapie, ale przodem do mnie. Położył mi rękę na kolanie i przez jakiś czas na nią zwyczajnie patrzył. - Minęły dopiero dwa tygodnie od tego, gdy Cię zgarnęli z dworca. Naprawdę nie możemy być jeszcze pewni i... kurna no, nie powinnaś w ogóle przychodzić do mnie samej, plącząc się w ciemności po Warszawie. Naprawdę nie wiemy gdzie są i co planują.

- Chcesz żyć wiecznie się bojąc?

Westchnął znów i oparł się o oparcie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu i byłam pewna, że się właśnie w tej chwili waha.

- Co to za impreza?

- Domówka.

Zerknął na mnie spode łba, ale tylko przekręciłam oczami i złapałam go za rękę.

- Proszę, nie próbuj mi teraz powiedzieć, że to jedna z tych domówek, na których... no wiesz co się stało.

- Właściwie to ten sam dom. Ale to była przeszłość. Nie jest już istotna. Zamknięty rozdział, pamiętasz?

- I mam patrzeć na to miejsce? - skrzywił się.

Wróciliśmy z wyjazdu w góry tydzień temu. Od tamtego momentu nie stało się nic podejrzanego. Igor także nie pisał w sprawie jakichś kłopotów, więc zakładałam, że wszystko było w porządku. Zwłaszcza, że i Daniel jakoś pewniej chodził po uczelni. Nie ufałam im do końca, jasne. Ale mimo wszystko ulgą było móc wreszcie mieć nadzieję na normalność. I właśnie chciałam pierwszy wieczór od tamtego czasu nie siedzieć w domu. Ukrywaliśmy się tu codziennie i naprawdę miałam już powoli dosyć.

- Będziesz chciała się napić? - spytał, co uznałam za akceptację mojego planu.

- Nie mam pojęcia, a Ty? Zobaczymy jak to będzie...

- Podjedziemy samochodem, to piwo najwyżej zostawimy w bagażniku. - przytaknął i wstał z kanapy. - Skoczę się przebrać i zaraz jedziemy, tak?

- Mhm. - uśmiechnęłam się.

Naprawdę miałam ochotę przebywać w jakiejś społeczności. Zerknęłam tylko na telefon, że jest po dwudziestej pierwszej i skierowałam się na górę do łazienki. Właściwie to nawet miałam ochotę na jakieś piwo.

...

Stanęliśmy przed właściwym domem i widziałam, że Patryk jest trochę zdezorientowany sytuacją. W sumie miał wbić do zupełnie obcych ludzi, mimo że mogliśmy zostać w piwem przed telewizorem w jego domu.

Wszystkie nasze noce 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz