- Spełniałem przed badaniami wszystkie wymagania. Wszystkie wyniki powinny być adekwatne.
- Jakie wymagania? - sięgnęłam po herbatę ze stolika ustawionego przy kanapie na której siedziałam.
- Nie brałem żadnych leków, antybiotyków ani nic przez trzy miesiące wstecz, nie żyłem w stresie, nie byłem przemęczony, nie piłem alkoholu co najmniej dwa dni, abstynencja od seksu i wszystkiego co w ten deseń co najmniej parę dni... wszystko.
- Musisz powtórzyć badania. Nigdy nie można bazować na jednej tezie.
- Co jeśli się potwierdzi?
- Wtedy będziesz wiedział tyle co wiesz dzisiaj.
- Uwierz, że trudno było mi Cię wtedy tam zostawić, proszę. Nie szukałem pretekstu. Sama wiesz, że jeszcze tydzień wcześniej byłem w stanie błagać na kolanach byś mnie nie zostawiała.
- Więc co się zmieniło?
- Odważyłem się.
- Mam tak po prostu odejść?
- Jeśli odejdziesz to błagam, nie pokazuj mi się z Igorem, ani z nikim innym. Udawaj, że nie istnieję.
- Masz zakaz palenia zioła. Odbija Ci przez to. - westchnęłam.
- Miesiąc związku. Chciałem Ci to powiedzieć zanim mrugniemy okiem, a minie z pięć lat.
- Mogłeś to zrobić zanim mnie zaliczyłeś. - spojrzałam na niego, a on westchnął.
- Pamiętasz jak długo się przed tym migałem. Nie chciałem Ci tego zrobić zanim nie będziesz świadoma w co się pakujesz.
- Nie wyszło.
- Pomyślałem wtedy... w moim pijanym umyśle, gdy poszłaś pod prysznic... że jeden facet więcej na pogmatwanej liście nie zrobi wielkiej różnicy, jeśli to było z miłości.
Przymrużyłam oczy nie bardzo rozumiejąc.
- Zasugerowałeś, że ta lista jest tak obszerna, że jedna osoba ujdzie w tłumie?
- Nie to miałem na myśli! Przepraszam! - zaprotestował przysuwając się w moją stronę. - Cholera, naprawdę... Jestem kretynem.
- Dobra, powiedzmy sobie szczerze... pierwszy miesiąc związku, gdzie zdążyłeś mnie zgwałcić, ja Ciebie zdradzić... a rzuciłeś mnie z powodów, które są kompletnie nie Twoją winą. Bo nie Twoją?
- Biologia. - wzruszył ramionami. - Szkoda, że nie geny. Wtedy mój parszywy ojciec też zdychałby na starość w samotności.
- Aha. - bąknęłam tylko przekrzywiając głowę. - I mimo to zdecydowałeś, że jestem typem człowieka, który wybierze z kim pójdzie przez życie na podstawie jakości plemników potencjalnych kandydatów. Niezłe.
- Spłycasz to. Mam pytanie. Co poczułaś, gdy dowiedziałaś się, że poroniłaś? Czułaś że coś straciłaś?
- Chyba już o tym rozmawialiśmy. - bąknęłam. - Czułam się dziwnie... jakby ulgę, ale i pustkę jednocześnie.
- Wyobraź sobie, że już nigdy nie będziesz mamą. Nigdy. Wyobraź sobie, że siedzimy na kanapie takiej jak ta teraz, za dwadzieścia lat, za czterdzieści... a wokół nas nie ma kompletnie nikogo. Zawsze jesteśmy sami. Starzejemy się. Nie zostawiamy nikogo po sobie. Nie ma kto o nas pamiętać. Nigdy nie przytulisz do siebie małego dziecka i nie spojrzysz mu w oczy myśląc, że jest taki podobny do Ciebie czy do mnie. Będziesz trzymać na kolanach psa, który zdechnie po dziesięciu latach, bo to pies. Nigdy nie pójdziesz na wywiadówkę, nie usłyszysz słowa 'mamo' skierowanego do Ciebie. Nigdy nie kupisz dla córeczki lalki, nie powiesz że ją kochasz i nie usłyszysz śmiesznego wierszyka w przedszkolu na dzień matki. Nigdy nie dostaniesz laurki ani niezdarnego dziecinnego rysunku. Nikt nigdy nie powie Ci, że jesteś dla niego wzorem. Nigdy nie powiesz do syna 'pomóż tacie w garażu' bo będziemy sami. Rozumiesz? Sami. To jest decyzja na całe życie. Nie miałem w planie krótkotrwałych, niezobowiązujących związków. Chciałem być z kimś kogo kocham. Kto nie będzie cierpiał nie mając dzieci. Wiesz jak raniło mnie, gdy byłaś w ciąży i wiedziałem, że możesz to mieć? Że co prawda jest za wcześnie, ale... zazdrościłem Igorowi w chuj. Wyobraź to sobie. Wyobraź sobie, że jest jakaś dziewczyna, która mówi mi, że to moje dziecko, a Ty doskonale wiesz, że Ty nie mogłabyś mi tego dać. Nadal byś przy mnie była? - mówił to i oczy mu się przeszkliły.
CZYTASZ
Wszystkie nasze noce 2.
RomanceKontynuacja książki pt. Wszystkie nasze noce. Za każdym razem gdy wszystko zaczyna się z pozoru układać, problemy same się znajdują. Zapraszam do czytania :)