Rozdział 31.

62 4 0
                                    

- Jeszcze tylko dziesięć minut do oddania egzaminu. Pamiętajcie by się podpisać nazwiskiem i numerem indeksu, a nawet numerem grupy, będzie mi łatwiej to sprawdzać. - kobieta beznamiętnie spojrzała na nas i poczułam nieco podniesione ciśnienie. Za mało czasu, by jeszcze raz sprawdzić wszystkie moje odpowiedzi, bo nie mogłam się zupełnie skupić.

...

- Ujebałem elegancko. - szepnął do mnie Filip, gdy oboje wychodziliśmy z auli, ramię w ramię. - A Ty?

- Nie wiem. Często opisywałam jakieś procesy z pracy. Nawet nie wiem czy są prawdziwe, czy je sobie zmyśliłam. - wzruszyłam ramionami szczerząc się.

- Jak to mówią... bez spiny, są drugie terminy, nie?

- No. - przytaknęłam krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wtedy zobaczyłam Oliwera wychodzącego zresztą grupy.

- Jezu, co to było... - wyglądał na przerażonego. - Ktoś z Was ma szanse?

- Ja. Chyba. Nie wiem sama. - odparłam.

Ruszyliśmy wszyscy w stronę przystanku. Chłopaki rozmawiali na codzienne tematy. O jutrzejszych zajęciach, o jakimś nadchodzącym meczu, o wychodzącym w kinie filmie, który mnie kompletnie nie interesował. Nawet nie słuchałam tego co mają do powiedzenia, bo rozglądałam się za swoim chłopakiem, który obiecał że pojawi się tu po egzaminie.

- El, co taka nieprzytomna?

- Czekam na Patryka. - odparłam.

- Miał tu gdzieś być?

- Tak. Poczekam. Możecie lecieć na przystanek.

- Ja to i tak lecę na metro, a Ty Ol?

- Autobus.

- Dobra, to dajcie znać jak już dostaniecie jakieś wyniki. - uśmiechnęłam się do nich mając nadzieję, że już pójdą, bo nie chciałam, by natknęli się na niego. Sama nie wiem czemu, ale uważałam, że takie spotkania są niezręczne.

Gdzie jesteś? Wszystko w porządku?"

Napisałam sms'a zamiast dzwonić, by nie odbierał jeśli prowadzi i poszłam sobie kupić kawę w automacie. Usiadłam potem na krawężniku przy parkingu i postanowiłam zadzwonić. Poczta głosowa. Nie wiedziałam co o tym sądzić. Siedziałam tak jeszcze dobre dwadzieścia minut, albo więcej.

Ktoś zakrył mi oczy od tyłu i mocno przyciągnął do siebie drugą ręką, tak że moje plecy i tyłek całkowicie przywierały do jego brzucha. Odruchowo się wyszarpałam, ręce nie protestowały.

- Powaliło Cię? - podniosłam głos na Patryka ledwo łapiąc oddech.

Spojrzał na mnie lekko przestraszony.

- Nie chciałem Cie wystraszyć... - bąknął. - O Jezu... - dopiero jakby do niego coś dotarło. - Przepraszam, naprawdę nie pomyślałem, że może Cię to aż tak wystraszyć. Nie pomyślałem, że...

- Dobra, już... - uśmiechnęłam się przyciągając go do siebie i przytulając. Serce mi pulsowało zdecydowanie zbyt szybko. Tak momentalnie przyszło mi na myśl, że to oni. Że któreś z nich chce mnie zaatakować. Niby spodziewałam się właśnie mojego blondyna, ale panika była szybsza.

- Telefon mi padł, a jechałem komunikacją miejską. Korki straszne, przepraszam. Samochód u mechanika. - westchnął. - Nic ciekawego, ale jak mnie niepokoi to wolę odstawić. No wiesz...Ej... smutno mi było bez Ciebie w pracy dziś. - szepnął dopiero lekko mnie od siebie odsuwając.

- Uwierz, że wolałabym być dziś z Tobą w pracy niż tu.

- Propozycja jest taka, że zajeżdżamy do sklepu, a potem do mnie. Ja spróbuję rozpalić grilla, którego mam na podwórku, a Ty postarasz się wcale ze mnie nie śmiać, bo muszę się przyznać, że nigdy tego nie robiłem.

Wszystkie nasze noce 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz