Rozdział 5.

82 5 1
                                    

- Nie lubię jak się dodaje olej na patelnię grillową. - odparłam przyprawiając kurczaka i patrząc jak Patryk kroi ziemniaki na frytki.

- Wiem, ja też.

- Więc czemu ludzie to robią?

- Tego nie wiem. - uśmiechnął się lekko. - Powiesz mi coś wreszcie czy nie?

- Co mam powiedzieć?

- No... o czym rozmawialiście.

- Przecież doskonale wiesz o czym. Wiedziałeś wcześniej. - odparłam układając mojego kurczaka na patelni i opierając się potem o blat. Chłopak nadal milczał. Włożył blaszkę z frytkami do piekarnika i przyciągnął taboret do ściany, by sięgnąć do najwyższej półki.

- Pasuje Ci bardziej różowe, czy białe? Czerwonego nie mam.

- Chcesz zakosić rodzicom wino? - zaśmiałam się.

- Dwa są moje! - zaprotestował.

- Różowe.

- W porządku, a więc pogadamy po kolacji. - wzruszył ramionami.

...

- Ponoć też zareagowałeś dezorientacją. - zaczęłam, gdy on nalewał wina i siedzieliśmy już u niego w pokoju, o dwudziestej trzeciej.

- Przerażeniem. - poprawił mnie. - Dotarło do mnie, że możesz być chora.

- Od razu wydawało mi się to mało prawdopodobne. To musiałoby działać jak łańcuszek, który zawsze jest w stu procentach skuteczny.

- Daniel go opatrywał. Krew z krwią. To było prawdopodobne. Ty i Igor tym bardziej prawdopodobne. Przeraziłem się. Musisz zrobić te badania. Proszę. Muszę wiedzieć.

- Igor się badał. Jest zdrowy.

- Daniel mówił, że nie robił.

- Może mu nie powiedział. Ja pytałam.

- Kiedy?

- Pamiętasz, gdy graliśmy w Krakowie w alkochińczyka i nagle wyszłam?

Zamarł.

- Pamiętam.

- Odpowiedział mi, że się nie badał jakąś sekundę przed tym jak spytałeś mnie pod hotelem czy wszystko w porządku. Ze dwa tygodnie później już tak.

Milczał. Napiłam się łyk wina. Przeszły mnie ciarki po plecach. Usiadł na łóżku, a ja podeszłam do radia, by włączyć jakąś cichą i spokojną płytę.

- Daniel powiedział, że chyba powinniśmy porozmawiać. - powiedziałam.

- Dlaczego?

- Bo Cię coś męczy.

- Powiedział Ci?

- Nic dokładnie. Ale powiedział, że pozwoliłeś mu o tym mówić, więc...

- Może faktycznie tak wtedy powiedziałem. Nie mam pojęcia, naprawdę. Byłem tak pijany. W pewnym momencie się prawie popłakałem na ulicy. Zupełnie nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło. Cholernie się bałem, że możesz być chora. I to przez gościa z którym akurat wtedy byłaś. Prawda jest taka, że widziałem, że dzwonisz. Ale naprawdę... pijany uznałem, że nie chcę z Tobą rozmawiać. Przepraszam za to.

- Nie szkodzi, poradziłam sobie.

- Nie wiem co sobie myślałem, byłem smutny, wściekły... pijany do granic możliwości. Wymiotowałem pół nocy. Może dlatego rano już czułem się dobrze.

Wszystkie nasze noce 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz