- Mogę wpaść? - głos mojego chłopaka dudnił mi w uszach, bo dopiero się obudziłam, a on już dzwonił.
- Jasne. - westchnęłam. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy nie mogąc do końca sobie przypomnieć co mam dziś do załatwienia. Było zbyt rano by myśleć.
Przyszedł z godzinę później. W tym samym czasie zadzwonił do mnie Daniel. Nieco się spięłam odbierając telefon od profesora, ale wydaje mi się, że nie było tego po mnie mocno widać.
- Umówiłabyś się ze mną dziś na kawę, albo piwo? - spytał prosto z mostu, a ja chwilowo znieruchomiałam słysząc to pytanie.
- We dwójkę? - spytałam.
- Tak. Chcę porozmawiać.
- W porządku...
- Dziś o 20? Galeria Mokotów?
- W porządku... - powtórzyłam patrząc na Patryka nieco zdezorientowana, a potem się rozłączyłam. Chłopak spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa.
- Przepraszam, El... - westchnął siadając na mojej kanapie.
- Za?
- Wczoraj się kompletnie spiłem. Kompletnie nie zauważyłem, że do mnie wydzwaniałaś. Wyszedłem z Danielem do baru i dosłownie straciliśmy rachubę. Nie mam pojęcia ile wypiliśmy, ale byłem ledwo żywy.
Patrzyłam na niego nie bardzo wiedząc jak reagować.
- I?
- Za dużo mu powiedziałem.
- Co konkretnie?
- Sam serio nie wiem. Wiem, że gadaliśmy serio szczerze, dosłownie wszystko co mi leżało na sercu i nie wiem, czy nie przegiąłem. Byłem pijany jak... nie wiem. Powiedział, że będzie chciał dziś z Tobą porozmawiać osobiście.
- Dzwoniłam czy nie mógłbyś nas podrzucić wczoraj wieczorem do domu, bo autobusy nie jeździły... - odpowiedziałam tylko idąc do kuchni nastawić wodę na herbatę.
- Jak wróciłaś?
- Piechotą doszliśmy na pociąg, ale trochę się zeszło. Zastanawiałam się czy tam nie zostać.
- Gdzie byliście? Co robiliście? Mówił coś?
- Byliśmy w sierocińcu.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Igor się tam wychował. - wyjaśniłam nie czekając na jego pytanie.
- Jest adoptowany?
- Nie jest. - zacisnęłam usta i wzięłam głęboki oddech zalewając wrzątkiem torebki herbaty i wchodząc do pokoju. Postawiłam przed nim kubek i usiadłam obok niego na kanapie. Odwrócił się nieco w moją stronę. - Nie jest adoptowany, bo nikt go nie wziął. Wychował się tam, a potem po prostu wyszedł jako dorosły.
- Cholera. - szepnął. - Nie miałem pojęcia. Cholera. - powtórzył.
Milczeliśmy oboje, bo nie miałam pojęcia co wypadałoby powiedzieć po czymś takim. Miałam wrażenie, że Igorowi należy się podziw za samo to, że to wytrzymał. I współczucie. Odkąd widziałam jak to wygląda coś ciężkiego mam na sercu.
...
Rozglądałam się dłuższą chwilę szukając na horyzoncie mężczyzny. Pociły mi się dłonie. Poprawiłam nieco pogniecioną granatową koszulę i włożyłam ręce do kieszeni jeansów. Zobaczyłam go wreszcie idącego w moją stronę. Miał na sobie jeansy, białą koszulę i czarną marynarkę od garnituru. Poczułam, że jest bardziej oficjalnie niż powinno być.

CZYTASZ
Wszystkie nasze noce 2.
RomansaKontynuacja książki pt. Wszystkie nasze noce. Za każdym razem gdy wszystko zaczyna się z pozoru układać, problemy same się znajdują. Zapraszam do czytania :)