Rozdział 37.

70 4 0
                                    

Rzucał piłeczką od ping-ponga do kubków ustawionych na stoliku. Gdy trafił, uśmiechnął się do mnie. Kochałam Go. Nie chciałam, by cokolwiek się zmieniło. Za dużo przeszliśmy, by przeżywać to wszystko jeszcze raz. Zdradziłam go z dziewczyną, dałam się pocałować Igorowi. To już za dużo, bym miała mu się przyznać do kolejnej złej rzeczy. Co prawda ta była jedynie pod wpływem szantażu, ale i tak nie byłam na to gotowa. Chciałam zobaczyć godzinę w telefonie, ale zobaczyłam zieloną migającą diodę.

Czasu coraz mniej. Zostało Ci pół godziny"

Nieznany numer. Czułam się okropnie. Jak w filmie. Chciałabym w to wszystko nie wierzyć, ale miałam świadomość do czego zdolni są ludzie, którymi podlegał Igor. Wiedziałam, że ta prośba była zupełnie w ich stylu i wiedziałam, że to zupełnie możliwe, by to zrobili. Jedynie nurtowało mnie to skąd wiedzą, że tu jesteśmy. Musieli długo milczeć i nas śledzić. Czułam przerażenie na samą myśl, że mogę być teraz obserwowana. Znów nerwowo się rozejrzałam. Zobaczyłam tylko na sobie zaniepokojony wzrok Daniela, który siedział obok Martyny ze szklanką jakiegoś trunku w ręce i wyglądał jakby się wahał, czy zagadać. Podeszłam tylko do swojego chłopaka patrząc co wyrabia.

- Jestem pijany jak cholera. - obwieścił.

- Dobrze wiedzieć. - uśmiechnęłam się do niego dość wymuszenie, ale jestem pewna, że tego nie zauważył.

- A co u Ciebie?

- Kocham Cię.

- Ja Ciebie też bardzo kocham, El. Nie zmienia to faktu, że ewidentnie z nim przegrywam... - wskazał palcem na Kamila, który stał po drugiej stronie stołu szczerząc się tak, że nie pozostawiał cienia wątpliwości o swoim stanie nietrzeźwości.

Rozglądałam się dalej, ani śladu Igora.

Został kwadrans. Patryk nadal grał. Słychać było głośną muzykę i wiwaty. Niektórzy tańczyli. Inni pili i rozmawiali. Ja wreszcie zobaczyłam Igora wychodzącego z jednego z domków ze Sławkiem i trzymali w ręku zamkniętego jeszcze szampana.

- Możemy się przejść? - spytałam Igora.

- Jasne. - uśmiechnął się do mnie, a potem spławił kumpla. - W którą stronę chciałabyś iść? - spytał.

Kiwnęłam głową w stronę pierwszego z domków. Miały numerację przy drzwiach na taras każdego z nich więc doskonale wiedziałam gdzie się kierować. Igor podniósł szampana do góry.

- Chcesz się jeszcze napić?

- Przyda się. - odpowiedziałam.

Chyba był zdziwiony moją odpowiedzą, ale przytaknął i stanął niezbyt trzeźwym krokiem, by otworzyć butelkę. Usłyszałam huk i korek poleciał do góry. Spadł na trawę niedaleko domku numer dwa, ale nie poszliśmy po niego, bo piana zaczęła się wylewać, więc wziął mocnego łyka. Tuż potem podał mi butelkę. Również się napiłam.

- Twój chłopak nie jest na mnie zły, że nadal utrzymuję z Tobą kontakt? Ostatnio chyba średnio mnie lubi. Właściwie to nigdy mnie nie lubił. - szepnął gdy już usiedliśmy na trawie za odpowiednim domkiem. Nawet nie pytał czemu wybrałam to miejsce na rozmowę. Było odpowiednio oddalone od wszystkich innych ludzi. Poczułam wyrzuty sumienia. Powinnam komukolwiek powiedzieć gdzie jesteśmy. Skoro oni tu byli to mogło nie być zbyt bezpiecznie i nie powinniśmy chodzić bez meldowania się komuś.

- Chyba masz rację, nie przepada za Tobą.

- Nie dziwię się. Nie jest łatwo.

- Masz na myśli coś konkretnego?

Wszystkie nasze noce 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz