Rozdział 39.

64 4 0
                                    

- To Kaleb. - powiedział Igor wchodząc do mojego pokoju. Od razu zerwałam się ze snu. Patryka już nie było, na szczęście.

- Co? Skąd wiesz?

- Obczaiłem jego telefon. Już wiem co do Ciebie pisał.

- On wie, że wiesz?

- Nie.

- Co za chuj... skąd wiedział? To... - załamałam się. Wszystko to było na marne. Jeśli to był idiotyczny żart tego dupka to znaczy, że nie byliśmy w niebezpieczeństwie i mogłam spokojnie nie wykonywać zadania. Igor zamknął za sobą drzwi i podszedł do mojego łóżka siadając na skraju.

- Dobrze wiedzieć. - bąknął. - Gdybym tylko wtedy wiedział to nie dałbym Ci się tak mną katować.

- Nie katowałam się...

- Lepiej tak nie mów. - odparł wzruszając ramionami. - Źle by to o Tobie świadczyło. Jest mi po prostu przykro. Pomijając wściekłość na tego idiotę. Myślałem, że to jakiś przełom i że to na poważnie. A teraz mi głupio, że byłaś do tego zmuszona. - wyraz jego Twarzy mówił naprawdę wiele. Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Dotarło do mnie natomiast, że mogę się już przyznać Patrykowi. Skoro oprawcami nie są Ci ludzie, co sądziliśmy... to mogę tego nie trzymać w tajemnicy. Nawet jeśli Kaleb był groźny to ja miałam całą obstawę gotowych do walki przyjaciół. Spraliby mu twarz jakbym tylko powiedziała co się stało. Przełknęłam ślinę nerwowo. Nie mogłam przestać myśleć o tym, że zrobiłam to wszystko niepotrzebnie. To chyba wkurzało mnie najbardziej.

- Ulżyło mi, że to nie oni. Minęło parę miesięcy, ale ja naprawdę czasem żyję w strachu, że wrócą... - usłyszałam.

- Wiem, to była moja pierwsza myśl. Kto inny jak nie oni?

- Właśnie...

- Co zrobimy z Kalebem? - spytałam.

- Póki co dostał ode mnie w mordę, ale nie powiedziałem mu za co. Czekam aż sam się zorientuje.

- Skąd miał mój numer?

- Nie mam pojęcia. Myślę, że na imprezie bez trudu od kogoś zgarnął. Choćby od Matiego, który był tak nawalony, że nie pilnował swojego telefonu.

- Czuję się jak idiotka.

- To wyobraź sobie jak ja się czuję.

...

- Gdzie jedziesz? - spytałam Daniela, który w skórzanej kurtce zarzuconej na szarą koszulkę złapał z przedpokoju kluczyki do samochodu i dużą czarną torbę.

- Odwieźć Martynę na dworzec.

- Nie woli wrócić jutro z nami?

- Ja... - podrapał się zakłopotany po nosie. - ... jak wrócę za maksymalnie godzinę to porozmawiamy, okay?

Przytaknęłam. Wyszedł, a ja chwilę jeszcze stałam nie wiedząc co może być powodem jego wyrazu twarzy. Wyglądał na okropnie zakłopotanego i smutnego.

Wróciłam do salonu położyć się na kanapie i patrzeć w sufit. Dzisiejszej nocy miałam zamiar powiedzieć Patrykowi prawdę. Chciałam to zrobić właśnie dziś i liczyć na to, że to zniesie. Miałam powód, ale im więcej o tym myślałam, tym bardziej wydawał mi się absurdalny. Zdradziłam go przez idiotyczny żart jakiegoś dupka. Z gościem o jakiego był cholernie zazdrosny. Pamiętałam jeszcze ten wyraz twarzy gdy krzyczał na mnie w środku nocy na ulicy, to jego rozpaczliwe próbowanie mnie zrozumieć. W tej chwili naprawdę się bałam, że mnie zostawi. Poprzednio było mu ciężko i się ode mnie odciął. Każdy kolejny cios może to tylko znacznie pogorszyć. Zwłaszcza, że tym razem znów chodzi o Igora.

Wszystkie nasze noce 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz