R 15

387 25 5
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 



Abby pov. 



- Porozmawialiście?- Popatrzyłam na Ashtona, który wszedł nagle do salonu. Przed chwilą skończyłam rozmawiać z Nicholasem o jego wyjeździe. I mimo, że się bałam o niego. I może nie chciałam by lecieli tak daleko sami to nie mogłam im tego zabronić. Za niedługo będą już dorośli i sami będą o wszystkim decydować. 

- Trochę.- Pokiwałam głową i przytuliłam się do Ashtona gdy usiadł koło mnie na kanapie.

- Już jest dobrze?- Poczułam jak całuje mnie w głowę i mocniej przytula. Westchnęłam i pokiwałam głową. 

-Chyba robię się na to wszystko za stara. 

- Coś ty. Dla mnie nadal jesteśmy młodymi szczylami.- Ash zaczął się śmiać. Uśmiechnęłam się na to. Tylko on potrafił mi tak szybko poprawić humor. 

- Ja jestem. Ty już podchodzisz pod dziadka.- Zaśmiałam się cicho. 

- Ty wredoto.- Ash wsunął rękę pod mój tyłek i ścisnął pośladek. Podskoczyłam lekko i chciałam go za to zbesztać ale w tym samym momencie ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. 

- Otworzę.- Szybko wstałam i prawie podbiegłam do drzwi. Gdy otworzyłam zobaczyłam przed sobą całą rodzinę Hemmings. Luke stał najbliżej mnie. Jednak to Lily skoczyła na mnie jak nienormalna i przytuliła mnie. 

- Jak ja się stęskniłam!- Zawołała mocniej mnie zgniatając. Przez moment stałam jak sparaliżowana, ale zaraz ją też przytuliłam. 

- Ja też i to strasznie.- Dalej się przytulając przeszłyśmy kilka kroków do tyłu, by wszyscy mogli wejść. 

- Thomas chce zabić Sam'a...- Wyszeptała mi Lily do ucha i zaraz się zaśmiała. Zrobiłam to samo by nikt nie zrozumiał, że coś mi mówi. 

- Sam jak go zobaczy to chyba się zam zabije.- Odszepnęłam. Byłam tego pewna. Od tamtego szczególnego dnia Sam robił wszystko by tylko nie spotkać się z Thomasem. Tym razem nie będzie miał wyjścia. 

Odsunęłam się od Lily i popatrzyłam na Thomas'a. Stał z założonymi rękami i patrzył tępo w ścianę naprzeciwko. Znałam go na tyle mocno, że wiedziałam co robi. Zastanawia się co zrobić. 

- Cześć Thomas.- Uśmiechnęłam się do niego. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się od razu. 

- Cześć ciociu.- Uściskał mnie szybko i zaraz odsunął.- Ja nie powinienem tego mówić, ale cioci syn to debil. Największy debil na całym świecie. 

- Ale to przyniósł ze szkoły. W domu raczej tego nie złapał.- Oboje się uśmiechnęliśmy i Thomas ruszy w stronę wyjścia na ogród. 

- Będzie się działo.- Luke pocałował mnie w policzek i ruszył za synem. 

- Ma rację.- Lily złapała mnie pod rękę i ruszyła za nim. Wyszłyśmy na ogród i popatrzyłam od razu na Thomasa, który właśnie podszedł do Sam'a, który siedział już przy stole z Loganem i Alanem. Sam był cały blady i widziałam strach w jego oczach. Przez moment było mi go szkoda, ale szybko mi przeszło. 

- Jesteś największym debilem na całym świecie.- Thomas stanął przed Sam'em i założył ręce na piersi. Wyglądało to śmiesznie dla mnie. 

- C..co?- Tyle dał radę wydukać Sam. 

- Mówię, że jesteś największym debilem na świecie. Głuchy jesteś, czy nie docierają do ciebie proste słowa?- Wiedziałam, że Sam nie jest w stanie nic odpowiedzieć. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak bladego jak teraz. Wstał z krzesła i rozejrzał się po wszystkich. Zauważyłam błaganie w jego oczach jak spojrzał na mnie. Pokręciłam tylko głową. Musiał to rozegrać sam. 

- Dodatkowo jesteś tchórzem, idiotą, kłamcą i musisz powtórzyć to co wtedy przerwałeś.- Dalej ciągnął Thomas. Widać było po nim, że się dobrze bawi. Chyba go bawiło zachowanie Sam'a. 

- Nie rozumiem...- Nareszcie Sam'owi udało się powiedzieć całe zdanie. 

- No nie rozumiesz bo jesteś idiotą.- Thomas złapał twarz Sam'a w dłonie i pocałował go. Naprawdę mocno i długo. Jednak nikt nie przeszkodził im w tym. Każdy patrzył i uśmiechał się. Gdy się od siebie oderwali Thomas usiadł na wolnym krzesełku koło Sam'a i popatrzył na jedzenie na stole. 

- Co jemy?- Gdy nie uzyskał odpowiedzi popatrzył znowu na Sam'a. Mój syn stał jak sparaliżowany i patrzył tylko przed siebie. Thomas złapał go za rękę i pociągnął w dół. Jednak Sam nie usiadł. Popatrzył na Thomas'a i pokręcił głową. 

- Chodź.- Jego szept chyba słyszeli wszyscy. A Sam po prostu wbiegł do domu. Thomas wstał i powoli poszedł w jego ślady. Gdy przechodził obok mnie i Lily obie zatrzymałyśmy go. 

- Bądź spokojny.- Lily uśmiechnęła się do niego szeroko. 

- Nie zrób nic mu.- Wzruszyłam ramionami bo wiedział o co chodzi. 

- Jak coś to go tylko zabiję.- Thomas wzruszył ramionami i wszedł do domu. 

My wszyscy usiedliśmy do stołu. Po jakiś dziesięciu minutach Ash zaczął wykładać mięso na talerz. Nie chciałam by chłopaki jedli zimne więc wstała i po cichu weszłam do domu. Od razu wiedziałam, że są w salonie bo usłyszałam jak coś spada i hałasuje. 

Podeszła tylko tak by móc zobaczyć co się dzieje w w środku. Zobaczyłam Sam'a siedzącego na kolanach Thomas'a. Całowali się z taką pasją, że nie miałam serca im przerywać. Jednak nie mogłam nigdzie zobaczyć rąk Thomas'a. Przypatrzyłam się dobrze i zobaczyłam, że ma je schowane po bluzką Sam'a. Pokręciłam głową i wróciłam na ogród. 

- Jak chłopaki?- Nawet nie zdążyłam usiąść, a Lily już zadaje mi pytania. 

- Godzą się.- Popatrzyłam na nią dobitnie i miałam nadzieje, ze zrozumie. Uśmiechnęła się lekko i już wiedziałam, że wiedziała o co chodzi. 





-------------------------------------------------

Zaczęłam pracę i nie wiem kiedy będzie następny rozdział, ale chyba w weekend... 


Dobranoc/Dzień dobry <3 

M. <3 


P.S. ZAPRASZAM WAS DO CZYTANIA INNYCH MOICH OPOWIADAŃ! 

💢Irwin's familyWhere stories live. Discover now