Rozdział 16

309 38 3
                                    

A oto prezentuję wam rhomantyczne paczenie w niebo :3 

                                                                                  ~*~*~*~

W odpowiedzi ochlapałaś go po czym zaczęłaś płynąć w stronę brzegu. Nie był tak daleko, więc droga nie zajęła Ci długo.

Gdy zaczęłaś się wspinać po dość stromym wzgórzu dostałaś wodą. Aż na chwilę przystanęłaś we wspinaczce z zaskoczenia. Co też Jafar wykorzystał trafiając na Twoją wysokość.

-Przyznaj się, że cały dzień nie był tak okropny jak mówisz. - oznajmiłaś, chociaż już i tak wiedziałaś że mimo boczenia się białowłosy jednak nie cierpiał tak bardzo jak na to jojczał.

Inaczej by Cię nie ochlapał.

-Nie. Był jeszcze gorszy.

Przewróciłaś oczyma, wspinając się dalej. Nie zajęło wam to długo nim byliście na szczycie. Jako że to wszystko było męczące, zamiast od razu ruszyć do zamku, usiadłaś sobie na klifie. Jafar postanowił Cię nie porzucać po tym ile przeszliście razem, tak więc przysiadł się do Ciebie.

-Jesteś straszną zrzędą.

-A ty przynosisz same nieszczęścia.

-Przepraszam bardzo, ale jakie to nieszczęścia ci przyniosłam, co?

-Pomijając całą tą sprawę z pseudo próbą zabójstwa, ganianiem mnie po całej wyspie kiedy mogłem zająć się czymś pożytecznym i dzisiejszym wpadnięciem do jaskini?

-Pierwsze nie jest moją winą, drugie to tylko i wyłącznie twój problem, a trzeci to przygoda. Twoje argumenty są nieważne.

Chłopak przewrócił oczyma.

-Jesteś męcząca.

-No i może jeszcze powiesz, że mnie nie lubisz, co?

-Nie.

Na chwilę zapanowała cisza.

-Czyli jednak mnie lubisz. - mruknęłaś.

-Jesteś wkurzająca, ale da się to znieść.

-A już było tak miło! I zepsułeś taki piękny moment! - oznajmiłaś z obużeniem, po czym opadłaś na ziemię, wpatrując się w niebo.

Zaczynało się robić ciemno. I zimno.

-Powiedziałbym, że mi przykro, ale to byłoby kłamstwo. - stwierdził, kładąc się obok Ciebie.

Poczułaś się dziwnie.

Jakoś tak miło i ciepło w środku.

-Jesteś okropny. - zauważyłaś.

-Nie gorszy niż ty.

-I dlatego właśnie zostałeś pokarany moją obecnością.

-Jak gdyby twoja obecnosć tu była karą.

Na chwilę zapanowało milczenie.

-Dzięki. - mruknęłaś.

-Za co?

-Za ten pokrętny komplement. Miło by było gdybyś był bardziej bezpośredni w docenianiu mojej obecności tu, ale docenię co mam. Czyli twoją nieumiejętność wyrażania uczuć.

-Jak dobrze, że z taką łatwością możesz wszystkich przejrzeć. - odrzekł z przekąsem.

Aczkolwiek mogło być w tym nieco prawdy. W końcu nie łatwo zrozumieć byłego asasyna, czyż nie?

-No wiem. Talent godny... Uhm... Czegoś. Tak. Zdecydowanie.

-Już ci się kończą pomysły?

-Pfffy, one nie kończą mi się nigdy! Po prostu jestem zmęczona.

-Trzeba było nie wpadać do dziury.

-Gdybyśmy zaczeli ten dzień od nowa znowu bym to zrobiła. Miło było spędzić z tobą trochę czasu.

Byłaś pewna, że powie "więcej niż trochę" lub coś równie niemiłego.

-Nawzajem. - powiedział w końcu. - Nie jesteś taka zła jak myślałem na początku.

Prychnęłaś śmiechem przypominając sobie wasze pierwsze spotkanie.

-Jak to było? "Fajna czapka"? Och tak, to najpiękniejsze pierwsze słowa jakie ktokolwiek kiedykolwiek mógł usłyszeć. Zwłaszcza gdy są słowami rozpoczynającymi znajomość. - oznajmiłaś, najwidoczniej czerpiąc radość z tamtego pamiętnego pobytu w lochach.

Jafar nie odpowiedział, prawdopodobnie gratulując sobie w myślach, że Cię wtedy jednak nie zabił.

Przez dłuższą chwilę panowała cisza. 

-Ufasz mi? - zapytałaś nagle.

-Nie. - odpowiedział, a ty nieco spochmurniałaś. Mogłaś się tego spodziewać... - Nie powinienem.

-Huh?

-Nie powinnienem, a mimo to myślę że jednak ci ufam.

-To miłe. - stwierdziłaś, a na twoich ustach od razu wykwitł szeroki uśmiech.

Nie wiedziałaś o tym, ale Jafar Cię obserwował. Tylko ty w tym towarzystwie wpatrywałaś się w niebo.

-Czemu pytasz? - odezwał się w końcu.

-Sama nie wiem. - odparłaś. - Wydaje mi się, że ja ufam tobie, więc byłam ciekawa czy ty ufasz mi.

-To ironiczne zważywszy na to jak nasza znajomość się zaczęła i kim jesteśmy.

-Wiem. A mimo to... Lubię cię, nawet jeśli jesteś okropny.

-Nawzajem.

-Łał, w końcu pogodziłeś się ze swoimi uczuciami!

A potem pogrążaliście się w zaskakująco przyjemnej ciszy.

-Powinniśmy wracać. - zauważył po chwili Jafar.

-Powinniśmy. - potwierdziłaś.

A mimo to żadne z was się nie podniosło.

Leżeliście tak, aż do momentu gdy niebo zrobiło się czarne i gwiazdy zawitały na niebie. Nawet zimno spowodowane mokrymi ciuchami nie było w stanie was ruszyć z tego zaskakująco ciepłego miejsca. Wasze wzajemne towarzystwo było w tym momencie milczenia tak niewymownie przyjemne, że żadne z was nie chciało tego przerywać.

Aczkolwiek na pewno już i tak wszyscy się o was martwią od dłuższego czasu... 

Jafar x reader MagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz