Epilog 1/2

360 36 12
                                    

A w piątek druga część x3

                                                                                  ~*~*~*~

W pałacu panowała cisza.

Minęło już kilka dni od śmierci Sinbada i nawet jeśli nie zmieniło się nic, to zmieniło się wszystko. Yamaruiha trzymała się najlepiej i zaproponowała utrzymanie wydarzenia w ciszy. Uważała, że najpierw powinni wymyślić plan działania, ponieważ wiedziała iż zabójstwo władcy spowodowałoby ogromną ilość paniki.

Cała reszta dała jej wolną rękę. Mało kto posiadał siłę do robienia czegokolwiek po tym co się stało. Nawet rozmowna Pisti, wiecznie wygadany Sharrkan i wesoły Hinachocho nie wydobyli z siebie więcej niźli kilku słów od czasu tamtego dnia.

Trudno powiedzieć kto miał się najgorzej zważywszy na to, że wszyscy bardzo mocno odczuwali to wydarzenie. Sama śmierć była okropnym wydarzeniem, a co dopiero zdrada, która to wywołała...

Jafar nie mógł sobie tego wybaczyć. Nie mógł uwierzyć ani pogodzić się z tym co się wydarzyło, ale w tym samym czasie był wściekły, że na to pozwolił. Powinien był przejrzeć Twoje zamiary. Powinien był zrozumieć, że jesteś lepsza niż się spodziewał... Że od samego początku planowałaś zdobyć ich zaufanie i potem z łatwością wykonać swoją robotę, gdy nie będą się tego spodziewać.

Więc czemu?

Czemu z taką łatwością złapałaś go w sieć intryg i kłamstw? Dlaczego bez trudności obeszłaś jego podejrzenia, a nawet zdobyłaś zaufanie? W jaki sposób udało Ci się niepostrzeżenie zbudować wieź i potem bez żadnego problemu ją rozerwać?

Zaiste byłaś najstraszniejszym z zagrożeń jakie w życiu spotkał.

Uważał się za wyśmienitego asasyna i w tej myśli nie dopuścił do siebie, że ktoś może go przewyższyć. Nawet jeśli w innej dziedzinie. Jak mógł pomyśleć, że ta radosna, poważna jedynie rzadkimi momentami dziewczyna jest tak naprawdę prawdziwym potworem? Chociaż z drugiej strony wiedział o tym... Sama mu o tym mówiłaś! Wtedy w jaskini, wytłumaczyłaś mu to, a on? O ironio przez to, że to zrozumiał, przestał zwracać na to uwagę!

Naprawdę nie wiedział ile z tego powiedziałaś było prawdą, a ile częścią intrygi.

Bardziej przerażała go myśl, że było tam więcej szczerości niż kłamstw... I że mimo to zrobiłaś co zrobiłaś. Mimo przywiązania nie tylko do niego, ale także do reszty, zabiłaś Sinbada...

-Jafar? - zapytała łagodnie Yamaruiha, a on tylko minimalnie uniósł głowę do góry, ukazując jej, że ma jego uwagę.

Wszyscy generałowie zgromadzili się w tym samym miejscu, gdzie się naradzali wraz ze swym królem... Jednak teraz go nie było. Może to z tego powodu to miejsce wzbudzało tyle myśli i pustki? Jak mieli omawiać plany bez jednej, najważniejszej osoby?

Nim ktoś ponownie przełamał ciszę i zaczął - najprawdopodobniej niebieskowłosa czarodziejka - do pomieszczenia weszła najmniej spodziewana osoba.

-Witajcie. - oznajmiłaś, stojąc u wejścia.

Byłaś pewna, że zaatakują.

Tak się nie stało. Aż przykro było patrzeć jak apatyczni i pozbawieni chęci do walki się stali bez swojego przywódcy...

Cisza tylko się pogłębiła do momentu, gdy przerwały ją przepełnione jadem słowa Sharrkana.

-Jak śmiesz tu przychodzić? Przyszłaś pozbyć się także nas?

Nie odpowiedziałaś, ponieważ ktoś wcisnął się do rozmowy na siłę.

-Spodziewałem się cieplejszego powitania. - oznajmił Sinbad, stojąc sobie jak gdyby nigdy nic za Tobą.

Generałowie zamarli w miejscu. Czy mieli zwidy? 

-Sin... Ty żyjesz...? - zapytał Jafar, jako pierwszy odnajdując język w gębie.

-Zważywszy na to, że go nie zabiłam to dość oczywiste, że żyje. - zauważyłaś.

-Poza tym nawet gdyby chciała to mnie nie tak łatwo zamordować! Jestem wielkim władcą siedmiu mórz! - dodał od siebie fioletowowłosy.

Hinahoho jako pierwszy poderwał się z miejsca i zgniótł go w miażdżącym uścisku. Potem dołączyła się Pisti, Sharrkan, Spartos, Dracon, aż w końcu Masrur złapał wszystkich w niemal zabójczy chwyt.

Jafar stał boku, jak zwykle trzymając swoje emocje ma wodzy. A przynajmniej próbując. W tym czasie Yamaruiha nie wydawała się tak zaskoczona jak reszta.

-Jak? - zapytał białowłosy asasyn, a cała reszta generałów w jednej chwili przerwała łzawą reunię na rzecz dowiedzenia się co się stało.

-Właśnie! Jesteście nam winni wyjaśnienia! - oznajmił Sharrkan.

-Czemu nie powiedzieliście nam o tym co planujecie? - dodał Hinahoho.

-Spokojnie, usiądźcie wszyscy i __________ to wytłumaczy. - stwierdził Sinbad, natychmiastowo zajmując swoje miejsce.

-Taa, jak zwykle czarna robota wyjaśnień spada na mnie. - odrzekłaś, przewracając oczyma i dalej zajmując miejsce we framudze. Aczkolwiek teraz oparłaś się o nią, ukazując tym samym że czujesz się tu wygodnie.

-To był twój plan. - zauważył król.

Przewróciłaś oczyma.

-Historia, którą znacie jest w większości prawdziwa. Moje młodsze rodzeństwo zostało porwane i dostałam ultimatum; ich życie albo to Sinbada. Jako że go nie znałam to oczywiste kogo śmierć wolałam. Aczkolwiek Gyokuen wiedziała, że jestem inteligentna, więc postawiła mi warunek... Nie wypuści mojego siostry i brata dopóki nie zobaczy martwego Sinbada. Więc wymyśliłam cały ten plan z zostaniem złapaną, przeniknięciem w wasze szeregi i bla, bla, morderstwo, bla. Problem w tym, że spodziewałam się iż się do was przywiążę, ale nie że w takim stopniu... No więc co tu zrobić, sprawa nieciekawa, postanowiłam że jednak zaryzykuję wszystkim i pogadam o tym Sinbadem. A co tam, najwyżej by mnie zabił czy coś. Byle ta jędza Gyokuen nic do mnie nie miała i wypuściła mi rodzeństwo to mi tam pasi, nawet jakbym miała umrzeć. No, ale Sinbad jednak zrozumiał jak to jest, rodzina i takie tam, więc postanowił mi pomóc. Zaproponował, że zrobimy jak to zaplanowałam tylko z tym, że jak już go zabiję to tak, że nie umrze. Aczkolwiek, żeby to było wystarczająco przekonujące dla Gyokuen potrzebowaliśmy pomocy jakiegoś czarodzieja, więc zgarnęłam Yamaruihę. Zgodziła się pomóc i co do czego zamordowałam Sinbada, ona "zajęła" się nim mając przekonać wszystkich, że umarł. To też dzięki niej widzieliście to całe białe Rukh. To nie było umykające życie Sinbada tylko próba oszukania tej jędzy z Al-Thamenu. No i się udało. Sorki, że wam nie powiedziałam wcześniej, ale nie mogłam ryzykować żadnym potknięciem. Już wystarczająco niebezpieczne było to, że jednak postanowiłam nie zabijać Sinbada.

-Potrafimy dobrze udawać! - oburzył się Sharrkan.

-Taaa, bo gdybyś wiedział, że to na niby to próbowałbyś mnie zabić z tą samą rozpaczliwością. - odparłaś, przewracając oczyma. - Poza tym cała reszta nie byłaby równie wściekła i Jafar nie miałby tego samego mordu w oczach. Normalnie aż bym się wystraszyła gdybym była normalna.

-Czyli to wszystko było na niby...? - zapytał Hinahoho, nie dowierzając.

-Tak i leżenie plackiem na twarzy z krwawiącymi plecami wcale nie było przyjemne. - oznajmił Sinbad.

-Oj nie narzekaj. Ledwo ci się sztylet wbił w skórę. Dla kogoś twojego pokroju to nie powinien być problem. - oznajmiłaś. - Gdybym jednak chciała cię zabić to uwierz, bolałoby gorzej.

-Nie narzekam na sztylet tylko na posadzkę. Była niewygodna i nieruszanie się przez tyle czasu było trudne!

Jafar x reader MagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz