Rozdział 13

2.2K 168 23
                                    

Patrzyłam w jakiś nieistotny punkt tylko dlatego, że żadne z nas się nie odzywało, a ja nie miałam pomysłu na przerwanie tej ciszy. Byłam trochę zawiedziona, że tak szybko poszło to całe „wyjaśnianie", ale przecież tego się spodziewałam. Krótkie sprostowanie, bo po co opowiadać o tym szczegółowo?

— Lauren.— odchrząknął głośno, a ja błyskawicznie się odwróciłam. — Katy pokazała mi jedno z twoich serc. — faktycznie, dałam jej wtedy serduszko.

— I? — uniosłam brwi.

— Zastanawiam się, czy nie mogłabyś zrobić kilka w żywych barwach, takich motywacyjnych. — podrapał się po brodzie.

— Dla osób, które udaje się wam ratować? — skinął głową twierdząco. — Jasne, z przyjemnością. Daj mi dwa dni, to zrobię ich może z czterdzieści.

— Wielkie dzięki. Czasami takie drobne gesty sprawiają, że człowiek chodzi cały dzień uśmiechnięty.

— A właśnie. — przypomniałam sobie jego wierszyk. — Rodzynki w czekoladzie? Poważnie? Ohyda! — roześmiał się.

— Trzeba być oryginalnym. — powiedział nonszalancko.

— Ach tak... Skoro wszyscy ich nie lubią, ty je ubóstwiasz? — rzuciłam mu ironiczne spojrzenie.

— Dokładnie detektywie. — pstryknął palcami.

Nagle przed nami przebiegły jakieś dzieci, a jednemu z nich wypadła butelka z sokiem. Była odkręcona, a zawartość wylała się w pełni na mnie. Starłam z twarzy sok bananowy, a dziecko uciekło, nie wiedząc co zrobić i, że powinno przeprosić. Dobrze, że włosy spinam w koka, bo inaczej także całe byłyby klejące. Spojrzałam na koszulkę. Brudna.

Cholera.

— Chcesz? — Hayden zaoferował mi swoją bluzę i już miałam ją wziąć, kiedy przypomniałam sobie, że mam bluzkę w torbie na zmianę.

— Nie, nie trzeba. — machnęłam ręką po czym wyjęłam ciuch i wzięłam się za przebieranie.

— Woah! Dziewczyno! — chłopak zakrywał oczy dłonią i dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie pewna rzecz:

To nie Miami.

— Przepraszam, zapomniałam, że jesteś normalny. — uśmiechnęłam się słabo.

— Co masz na myśli? — przekrzywił głowę w bok i przeszył mnie wzrokiem.

— Emm...

— Dobra, rozumiem. — zatrzymał mnie dłonią. — Chłopcy, z którymi się kumplowałaś byli wręcz wniebowzięci, kiedy się przebierałaś. Prymitywni ludzie?

— No... właśnie. Wciąż ciężko mi się przyzwyczaić. Tutaj wszyscy są mili, dobra większość. — prychnęłam. — Nie oceniają, nie podbijają i nie rzucają tekstów typu: „Ej maleńka, jesteś tak gorąca, że płonę", albo „Zauważyłaś pewnie, że rozbieram cię wzrokiem, mam rozebrać cię w łóżku?". — udawałam głos tych wszystkich „Bad Boyów".

— Boże... — parsknął śmiechem. — Współczuję, chociaż tutaj czasami nie jest lepiej. Nie zdziw się, jak usłyszysz taki tekst od Adama, albo Nika. Zaraz, to twój kuzyn. Od Adama. — potrząsnął głową tak, że jego czerwony włosy niesfornie się roztrzepały, przez co wyglądał uroczo.

— Mimo, że Nick jest moją rodziną, to słyszałam już coś w tym stylu z jego ust. — uderzył się w czoło otwartą dłonią i pokręcił głową.

— Nie wierzę... — słyszałam w jego głosie rozbawienie.

— Czemu czerwony? — wskazałam na jego czuprynę.

59 Dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz