Rozdział 36

1.9K 167 19
                                    

Trzydziesty szósty dzień, a ja po raz pierwszy nie czułam strachu, że koniec jest coraz bliżej. Żyłam nadzieją, że wszystko się ułoży.

Po tym, jak Sarah udało się wyciągnąć Neda z pokoju, Gia była niesamowicie szczęśliwa i ściskała syna przez jakąś godzinę. Przygotowała nam również przepyszne ciasto bananowe, którym się zajadaliśmy, czekając aż reszta naszej paczki przyjdzie, abyśmy mogli razem pójść na wieczorny piknik.

— Kogo moje oczy widzą! — zawołał radośnie Nick, wchodząc do domu. Zaraz za nim szła ta sama dziewczyna, która chciała iść z Haydenem na piknik. Zdziwiłam się lekko. Tuż po niej ujrzałam mojego chłopaka, Jonathana i Willa.

— Cześć. — Hayden posłał mi najcieplejszy uśmiech na świecie i pocałował w czoło.

— Cześć. — odpowiedziałam, rumieniąc się.

— Co tu się stało? — zapytał Ned. — Wy dwoje — wskazał na nas — jesteście... parą?

— Tak, tak właśnie jest. — wyręczył mnie chłopak z kolczykami. — Wreszcie żeś wylazł stamtąd. — objął mojego kuzyna ramieniem i poczochrał mu włosy, na co Ned się lekko skrzywił, a potem zaśmiał. Jonathan zrobił to samo. Oczywiście nie obyłoby się bez dwudziestominutowego przytulania i dogryzania sobie, ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Cieszyłam się, że jest tak dobrze.

— Tak w ogóle, to jest Mia. — Nick przedstawił nam swoją towarzyszkę. Pomachała do nas nieśmiało. Kiedy dziewczyna zauważyła Sarah, momentalnie zbladła.

— Spokojnie. — Sarah uniosła ręce w geście obronnym. — Nie mam zamiaru być złośliwa. Za dużo wrażeń. — wyznała. Mia odetchnęła z ulgą.

— Sorry, że tak przy wszystkich, ale muszę wiedzieć czy ty i Jonathan nadal...

— Nie. — odpowiedział blondyn równocześnie z Sarah. — Skończyliśmy to jakieś dwa dni po waszym zerwaniu. — wyjaśnił Jonathan. — Mam nadzieję, że wszystko się wam ułoży. — uśmiechnął się słabo, jakby zraniony tym, że Sarah kocha innego. — Teraz muszę wykombinować, jak przekonać tę oto rudą panią, żeby zgodziła się pójść ze mną na ten cały piknik. — zwrócił się do Katy.

— Ja nie muszę na niego iść. — wzruszyła ramionami. — A ty, bez problemu znajdziesz kogoś. Tak jak Nick. — powiedziała szczerze.

— Ale gdybyś jednak chciała iść...

— Wierz mi. — przerwała mu. — Znajdzie się wielu, którzy chętnie mi potowarzyszą.

— Okay, tylko po co mamy szukać, skoro oboje nie mamy pary, a jesteśmy obok siebie?— jego brew wyskoczyła w górę. — Nie zapraszam cię na randkę. Chcę z tobą porozmawiać i uważam, że to idealna okazja.

— Niech ci będzie. — westchnęła ciężko.



* * *


Patrząc w gwiazdy, uświadamiałam sobie powoli, jaką jestem szczęściarą. Po tym wszystkim, co robiłam w Miami, nie zasługiwałam na to, co teraz mam, ale byłam wdzięczna światu, że tak hojnie mnie obdarował.

Bolało mnie jedno.

Zapomniałam o rodzicach.

Zapomniałam o tym, że mają do mnie dzwonić, zapomniałam im mówić, jak bardzo ich kocham. Zapomniałam, że oni istnieją.

Tak bardzo pochłonęło mnie życie w Kenner. Z jednej strony się cieszyłam, ale z drugiej...

— Hej, wszystko gra? — szepnął Hayden, nachylając się nade mną.

— Tak. — skinęłam głową.

— Na pewno?

— Na pewno. — potwierdziłam.

— Chyba nie zaszkodziły ci kanapki mojego taty? — zapytał, uśmiechając się. Przed chwilą skończyliśmy jeść, a kanapki jego taty były tak dobre, że najchętniej zjadłabym wszystkie, ale nie wypadało.

— Nie. — potrząsnęłam głową rozbawiona. — Zastanawiałam się tylko.

— Nad czym? — wyglądał na zainteresowanego.

— Na życiem. — jęknął straszliwie.

— Nienawidzę kiedy ludzie tak mówią. Konkretniej proszę. — spojrzał mi w oczy.

— Jak to jest, że karma do mnie nie wróciła? W sensie chodzi mi o moje poprzednie życie.

— Co ja ci mówiłem o przeszłości, co? Nie denerwuj mnie nawet. — fuknął. — Skoro los cię nie ukarał, znaczy, że nie byłaś aż taka zła. Albo jeszcze przyjdzie pora na tę twoją „karę". — nakreślił w powietrzu znak cudzysłowu palcami.

— Właśnie. Dlatego się boję. Boję się, że ta kara będzie okropna. — posmutniałam.

— Poradzisz sobie. — złapał mnie za rękę. — Masz wiele osób, które ci pomogą. Zapomnij o smutkach, ciesz się tym momentem.

— Cieszę się. W końcu jestem tutaj z tobą. — powiedziałam, zalotnie się uśmiechając.

— Wolałbym być teraz gdzieś indziej. — wymamrotał.

— Przeprasza, a co to miało znaczyć? — założyłam ręce na krzyż, udając oburzenie.

— Z tobą gdzieś indziej. Na przykład w domu.— rysował kółka na moim nagim brzuchu. — Na przykład w moim pokoju. — przejechał palcem wyżej. — Na przykłada w łóżku.

Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam chichotać jak jakaś niedorozwinięta hiena. Lou rzuciła mi pytające spojrzenie, a ja spaliłam buraka.

— Nie mówię, że wtedy byłbym grzeczny, ale... — przysunął usta do mojego ucha. — ty, chyba nie miałabyś nic przeciwko? — jego głos spowodował, że poczułam, jak po moim ciele przechodzą dreszcze, ale te przyjemne.

— Myślę, że nie. — potwierdziłam zmysłowym głosem.

Nawet nie wiedziałam, że tak potrafię.

— To świetnie. — odparł nonszalancko, po czym złożył pocałunek w zagłębieniu mojej szyi.

Zrobił to jeszcze na moim policzku, a potem na drugim, aż wreszcie dotarł do ust. Jego usta smakowały malinami, a pod wpływem ruchów jego warg, roztapiałam się jak lody w upalny dzień. I choć to najbardziej namiętny pocałunek w moim życiu, wiedziałam, że długo on nie potrwa, zważając na miejsce, w którym się znajdowaliśmy.

— Chodźmy stąd, co? — mruknął, a ja natychmiastowo się zgodziłam. Śmiejąc się po cichu, wymknęliśmy się z tego pikniku, zostawiając wszystkie rzeczy. Nie musiałam pytać gdzie idziemy, doskonale wiedziałam, że chodzi o jego dom.

— A twoi rodzice? — zapytałam, kiedy biegliśmy.

— Nie ma ich. Dlatego jutrzejszy wieczór spędzamy u mnie. — puścił mi oczko. Wreszcie dotarliśmy na miejsce, a ja w międzyczasie wysłałam Katy SMS-a z prośbą, aby zabrała to, co tam zostawiliśmy i przede wszystkim, opowiedziała mi jutro, co takiego Jonathan jej powiedział.

— Witam w moich skromnych progach. — powiedział Hayden, otwierając mi drzwi. — Sypialnia jest na górze, na lewo.

— Ty tylko o jednym. — przewróciłam oczami, ale w rzeczywistości sama byłam napalona, nie oszukujmy się.

W końcu dziewczyny, też czerpią z tego przyjemność. 

59 Dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz