Obudziłam się obok Haydena, co było niesamowitym zdziwieniem dla mnie. Wydostanie się z jego ramion było trudniejsze, niż myślałam. Wyglądał tak słodko, że miałam ochotę zrobić mu zdjęcie, ale zostawiłam te widok tylko dla siebie. Stałam nad nim jak jakiś wyrocznik i się gapiłam.
— To troszkę przerażające, Lauren. — podniósł jedną powiekę, a potem drugą.
— Niecodziennie ma się takie piękne widoki z rana.
— Uważasz, że jestem piękny? Nie musisz mnie uświadamiać. — uśmiechnął się i przeciągnął.
— Żebyś nie wpadł w samouwielbienie. — prychnęłam.
— Za późno. — mrugnął do mnie porozumiewawczo i przeczesał włosy. — Masz wodę utlenioną?
— Mam. — podeszłam do kosmetyczki, która leżała na komodzie i wygrzebałam z niej buteleczkę. Podałam mu ją i uniosłam brwi. — Po co ci ona?
— Kolczyki. — wskazał palcem na swoją wargę. Wydałam z siebie bezgłośne „Aha" i skinęłam na chusteczki, których szukał wzrokiem. Zaczął od tego w nosie, a potem przeszedł do brwi.
— Tak wyglądasz lepiej. — powiedziałam, lustrując go wzrokiem. Spojrzał na mnie zaskoczony. — Bez nosa i brwi. — sprostowałam.
— Bez nosa i brwi? Nic mi o tym nie wiadomo, żebym wyglądał jak Voldemort. — zaśmiał się, a ja razem z nim. Kiedy ściągnął je wszystkie, wyglądał inaczej. Niby takie szczegóły, a jednak czegoś mu dodawały. — Będę musiał stąd jakoś wyjść.
— Wiesz, w tym domu są drzwi.
— Serio? — zapytał z udawanym zdziwieniem. — Nie wiem czy wyjście jak zwyczajny człowiek z twojego pokoju, jest dobrym pomysłem. — zaśmiał się.
— Moja sprawa z kim śpię. — wzruszyłam ramionami.
— Chcesz, żeby tak myśleli? — skończył czyścić kolczyki i zaczął je zakładać.
— Nie obchodzi mnie, co będą myśleć. My znamy prawdę.
— Jednak wolę zachować bezpieczeństwo. — potrząsnął głową i wstał z łóżka, po czym podszedł do okna. — Wysoko tu?
— Oszalałeś?! — podbiegłam do niego i złapałam za ramię.
— Nie bój się. — powiedział spokojnie. — Złego diabli nie biorą. Bywaj! — zasalutował i wyskoczył.
Wyjrzałam za nim i rzeczywiście nic mu się nie stało. Strzepnął z siebie liście i inne śmieci, a następnie odszedł, rzucając mi przelotne spojrzenie.
* * *
— NALEŚNIKI! — krzyknął Nick, wchodząc do kuchni.
— Ogarnij się, bo zachowujesz się jak orangutan. — spiorunował go Ned.
— Jestem po prostu głodny. — usiadł przy stole i wziął sobie chyba dziesięć tych naleśników, które jakimś cudem mi wyszły.
— Jesteś po prostu upośledzony. — jego brat przewrócił oczami.
— Kurczę blade... — klepnęłam się w czoło dłonią.
— Stało się coś? — zmartwił się Nick.
— Tak. — byłam przerażona. — Zostawiłam wczoraj Katy, jaki przypał.
— Spokojnie, wróciła bezpiecznie do domu. — zapewnił mnie Ned.
— Skąd wiesz? Hayden ci pisał? — mój głos był niespokojny.
— Nie, osobiście ją odwiozłem. — uśmiechnął się lekko, co mnie pocieszyło.
— Ty?! — zapytał kpiąco Nick.
— Adam nie był w stanie.
— A Hayden?
— Hayden był ze mną. — sprostowałam. Spojrzeli na mnie zaskoczeni. Nick wyglądał na rozczarowanego, a jego brat wręcz przeciwnie. — No co?
— Nic. — Ned uniósł ręce w geście obronnym, głupkowato się uśmiechając. — Miłość rośnie wokół naasss... — zanucił rozmarzony.
— No wokół, wokół. — Nick dźgnął go łokciem.
— Czy ja o czymś nie wiem? — założyłam ręce na krzyż.
— Ja chyba też. — przyznał Ned, masując miejsce, w które uderzył go Nick.
— Proszę cię. — prychnął.
— Nie wiem, o co ci chodzi. — zdzielił go po głowie i zajął się piciem soku pomarańczowego.
— Nie odwozi się dziewczyny bez powodu. — wyrwało mi się. Ned wypluł sok na stół.
— Gnie was? — uniósł jedną brew. — Jestem miły z natury. Wiem, że to pojęcie jest wam nieznane. — zbeształ nas.
— Jeszcze to do ciebie nie dotarło, ale Katy zwyczajnie cię zainteresowała. — Nick dotknął brata palcem w pierś. — I jak do tej pory rude włosy ci się nie podobały, teraz jesteś nimi zachwycony, mam rację? — Ned nic nie odpowiedział, a ja przybiłam żółwika z Nikiem.
— Jesteście dziwni. Wyobrażacie sobie zbyt wiele i przede wszystkim coś, czego nie ma. Z jakiej racji miałbym zainteresować się taką dziewczyną? — w jego oczach widziałam w pewnym stopniu pogardę.
— Z jakiej racji taka dziewczyna jak ona, miałaby się zainteresować kimś takim jak ty? — zdenerwowałam się. — Nie możesz jej oceniać ze względu na popularność czy kolor włosów. Gdybyś był choć trochę tak inteligentny, jak jesteś przekonany, wiedziałbyś i potrafiłbyś przyznać, że Katy to dziewczyna, o którą trzeba trochę powalczyć, zwłaszcza po tym wszystkim.
— Nie miałem w tym udziału, więc nie musiałbym długo walczyć, każda jest na nasze skinienie i taka jest prawda.
— Doprawdy? — prychnęłam.
— Nedzie Holden, nie dość, żeś zaślepiony to jeszcze bardzo pewny siebie. Uważaj, bo kiedyś ta pewność siebie cię zgubi. Cześć Lauren. — do kuchni weszła Katy, a ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
— Nie gadaj, że wszystko słyszałaś? — Nick także był rozbawiony.
— Co do słowa. — uśmiechnęła się z satysfakcją. — Tak na marginesie, po takim tekście musiałbyś walczyć dłużej, niż trwała era dinozaurów. — Ned przekrzywił głowę w bok i uśmiechnął się chytrze, co mnie zaintrygowało.
Co ty knujesz?
— Przepraszam, że cię zostawiłam. — rzuciłam jej spojrzenie typu „wybacz mi".
— Nic się nie stało. Na szczęście są na świecie MILI ludzie. — ponownie mnie rozbawiła. — A teraz cię zabieram na spotkanie, nowy członku. — zaakcentowała bransoletką.
* * *
Po dotarciu do jakiejś chatki na tyłach szkoły, byłam pod wrażeniem jej wnętrza. Jak na starą ruderę, środek był bardzo przytulny, utrzymany w jasnych odcieniach niebieskiego. Na podłodze leżały puchate dywany, a krzesła ustawione były w kręgu. Rozpoznałam kilka osób, w tym Noa, Haydena, Willa i dziewczyny. Zajęłam miejsce obok Katy i wciągnęłam powietrze do ust.
— Moi mili, mamy dwie nowe osoby w kręgu. — zawiadomił Hayden entuzjastycznie. Widać było, że zdecydowanie się wyspał. Byłam z tego powodu szczęśliwa, gdyż cieszył mnie fakt, że to ja byłam czynnikiem, który spowodował, że wypoczął.
— I mamy także, nową, zaskakującą i smutną nowinę.
CZYTASZ
59 Dni
Teen FictionDwa miesiące. Dwa serca. Dwie dusze. Jedno życie. ~ Nie ofiaruj komuś życia na dłonie, kiedy wiesz, że ta osoba nie jest w stanie go udźwignąć. ~ Zachowanie spokoju w sytuacji, w kt...