XXIII

1.3K 100 13
                                    

,,Mistakes define us like we define our mistakes.''

Poprowadziłam nowego znajomego drogą w stronę parkingu. Trasa zdążyła już zapisać się w mojej pamięci, co powodowało, że każdy mój kolejny ruch wydawał się coraz pewniejszy. Jednak nie spotkaliśmy po drodze Taii, więc miałam nadzieję, że wróciła już na miejsce i nie będzie trzeba jej szukać.

Całą drogę przebyliśmy w ciszy — nadal nie potrafiłam przetrawić tego jego nienaturalnego optymizmu. Zupełnie jakby utknął gdzieś pomiędzy i do końca nie wierzył w to, że Plaga była czymś realnym. Ale w takim wypadku, jak osoba, która nie jest do końca pewna tego, gdzie jest, zdołałaby przetrwać przez tak długi okres?

Kiedy dotarliśmy na miejsce, kazałam chłopakowi zaczekać, a sama poszłam się rozejrzeć. O dziwo, nikogo nie było tam, gdzie ich zostawiłam. Może poszli na wyższe piętro albo ruszyli mnie szukać na dworze?

— Lucy? — Odwróciłam się na dźwięk głosu Jonathana. On, razem z Taią i Laylą, stał przy schodach tuż przed szatynem.

Pospieszyłam szybkim krokiem w ich kierunku, ale zanim zdążyłam, tam dotrzeć Jonathan spojrzał na nowego i jego wyraz twarzy się zmienił.

— Ty?

— Jonathan? Hej, stary! — Chłopak bez namysłu rzucił się na szatyna i przytulił go. Widziałam minę Jonathana, który nadal wydawał się totalnie zdezorientowany całą tą sytuacją. Na pewno nie dał się tak ponieść emocją, jak jego kolega.

— Micheal... ty-ty umarłeś. Jak to możliwe? — spytał, gdy w końcu ten go puścił.

A więc to był Michael? Ten Michael, który towarzyszył mu, zanim Jonathan poznał mnie? Ten Michael, którego zostawił na śmierć? Ten sam, który według jego wersji został zabity przez Zarażonych i nie miał możliwości przetrwania?

— Pewnie, gdybyś nie zostawił mnie samego, wiedziałbyś, że nie tak łatwo mnie zabić. Spoko, nie trzymam urazy. Po prostu cieszę się, że cię widzę.

— Tak, ja też się cieszę, że cię widzę — powiedział lekko nieobecnym tonem. Mówiąc to, spojrzał na mnie i od tego momentu patrzyliśmy na siebie, aż w końcu on spuścił wzrok i zadał mi to pytanie, które prawdopodobnie trapiło ich wszystkich:

— Wy się znacie? Przyszedłeś tu? — Spojrzał teraz ponownie na Michaela.

— Właściwie... Michael uratował mi życie. Tak go poznałam — wyjaśniłam.

W jednym momencie zobaczyłam, jak twarze wszystkich obecnych kompletnie się zmieniają.

— Co się stało? — odezwała się Layla, a jej ton wyrażał nutkę zaniepokojenia i ciekawości.

♤♤♤

Opowiedziałam reszcie całą historię spotkania z dawnym znajomym Jonathana. Layla wydawała się zszokowana przez całą opowieść, Taia natomiast pod koniec skwitowała to, twierdząc, iż jest to coś bardzo typowego dla mnie.

Próbowałam skupić się na tym, by opowiedzieć wszystko dokładnie, a także, by adekwatnie przedstawić wkład Michaela w całą tę sytuację. Jednak jedyne, na czym naprawdę potrafiłam skupić uwagę to drżące palce i rozmywający się obraz przed moimi oczami.

Nie wiedziałam dokładnie co się ze mną działo. Czyżbym wariowała? Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa?

Czy powinnam komuś o tym powiedzieć? Czy był to problem, aż tak wielki, by się nim martwić, a może był zbyt wielki, by komukolwiek o tym mówić?

PlagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz