3.

123 8 1
                                        

Po kilku godzinach postanowiłem iść do Ashtona. Kiedy tam dotarłem bez pukania wszedłem przenikając przez drzwi. Jakiś plus bycia duchem. Ashtona zastałem na łóżku i z jego psem Leo, mówił coś do niego.

- Martwię się o niego, wiesz? - pies tylko zareagował na to ziewnięciem. - spać ci się chce, co? - Leo tylko położył na jego brzuchu łepek i zamknął oczy, na co Ash się zaśmiał.

- Uroczy - skomentowałem i usiadłem na odsuniętym krześle

Nagle poczułem straszny ból, na parę sekund pojawiłem się w szpitalu i widziałem jak mnie próbują reanimować. To tak się umiera naprawdę?  Ale chwile później wszystko minęło, znowu byłem w pokoju Asha,  a nitka wciąż była, czyli moje ciało żyje. Znaczy ja żyje.

Po parunastu minutach ktoś wparował do pokoju,  tym kimś był Calum, który rzucił sie na Ashtona przytulając go mocno i mówiąc coś, czego nie słyszałem za bardzo.

- Cssii wyjdzie z tego, zobaczysz - szeptał.

- A jak n-nie?  Co wt-edy - wyszlochał.

- To sprawie że zmartwychwstanie i mu przyjebie tak że ani mu się myśli znowu nas zostawiać na tak długo. - zaśmiałem się, serio. - Pójdę po lody,  co ty na to? - mulat odpowiedział jedynie zgadzającym mruknięciem. Zostałem z Calumem który tulił psa. Usłyszeliśmy pukanie a potem stłumoną rozmowę.

Do pokoju wszedł Ashton a zaraz za nim jakiś blondyn, nie czekaj, nie jakiś blondyn tylko ten blondyn z parku. Patrzyłem na niego oniemiale bo cóż spojrzał na mnie, dosłownie, patrzył się na mnie jeszcze chwile i przywitał z Calem.  Muszę za nim iść jak tylko będzie wracał, chce z nim porozmawiać.

- Ej blondi widzisz mnie? - albo mnie zignorował albo serio nie widział.

- Wpadłem tylko na chwilę - rzucił niebieskooki, podszedłem do niego i stałem dość blisko na co machnął ręką chcąc mnie dogonić.

- Ha! Widzisz mnie!  Bo nie sądze by tu była mucha - prychnąłem.

Przyjaciele spojrzeli na niego.

- Mucha - zbył ich.

living spirit // muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz