Część XII

327 34 2
                                    

(...) Zabawa po oświadczynach trwała do bardzo późnych godzin. W tym czasie zatańczyłem chyba z każdym facetem na tym przyjęciu. Ze znaczną częścią rozmawiało się naprawdę fajnie, a i tańczyli nie najgorzej, lecz oczywiście nie obyło się bez chamów i zboczeńców. Przynajmniej czterech złapało mnie za tyłek albo zamiast za talie trzymali za biodra. To było ohydne, na szczęście Yuto ma nad wyraz dobry wzrok... Dzięki mojemu Wilczkowi ci zwyrodnialcy nauczyli się latać... (Dosłownie)

Pomijając pytania: Nie, nie tańczyłem z kobietami. Ale za to mogę powiedzieć, że choćby przyszło mi tańczyć z najlepszym tancerzem na świecie - nie mógłby równać się z Yuto. Gdy tańczyliśmy, czułem jakbyśmy byli co najmniej w przestrzeni kosmicznej - tak lekko, tak bezpiecznie, tak cudownie, tak ciepło, tak... tak sami... Patrzyli wszyscy a jakby nie patrzył nikt, tylko my.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Do komnaty wróciliśmy nad ranem. Wykończeni, śpiący ale szczęśliwi, szczęśliwi że tak nie wiele dzieli nas od naszego "Happy Ever After".

Położyliśmy się około czwartej, obudziliśmy... Ekhem... Obudziłem się niecałe trzy godziny później. Pomimo zmęczenia jakoś nie mogłem spać, podniosłem się do siadu a głowa kochanka, która do tej pory oparta była o moje ramię, zjechała na uda. Leżał na boku wtulając twarz w kołdrę, wyglądał tak słodko... Patrzyłbym na niego, w takim stanie, godzinami... Jednak nie dane mi to było, gdyż chłopak obudził się po tym jak kilka razy pogładziłem go po głowie.

-Kochanie, czemu nie śpisz? - podniósł się przecierając oczy.

- Po prostu nie mogę. To chyba przez ekscytację... nie długo trzeba będzie planować ślub, nie? - Yuto skrzywił się na to pytanie.

- Moja mama, nic ci nie powiedziała? - zaniepokojony zaprzeczyłem. O co mogło chodzić? - Moja najukochańsza rodzicielka już wszystko zaplanowała... Ślub będzie równo za dwie pełnie... Wszystkie zaproszenia już powysyłała oprócz jednego, dla twojego ojca...

- I będzie lepiej jeśli tak zostanie... - szepnąłem, lecz nie wystarczająco cicho, aby Yuto nie mógł usłyszeć. Jednak nie odezwał się słowem, jedynie złapał mnie za ramię, przyciągną i objął szczelnie, pozwalając zasnąć w swoich ramionach. Przy nim wszystko jest prostsze...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ponownie obudziłem się kolejne kilka godzin później, była 1 wpół do 2 może, a ja cały ten czas byłem uwięziony w objęciach, nie śpiącego już narzeczonego.

-Wyspało się maleństwo? - zapytał głosem przepełnionym miłością i troską.  - A może jeszcze raz ululać Dzidzię? - a było tak pięknie

- Nie wytrzymasz minuty bez sarkazmu, co? Ale odpowiadając na twoje pytanie: Tak wyspałem się...

- Cieszę się, ale kicia jaki sarkazm... Jesteś moim Dzidzi i koniec kropka!

- Wiesz, że to się nazywa "kazirodztwo i pedofilia"? I jest to zabronione?

- I kto tu nie może wytrzymać bez sarkazmu?! - zaczął mnie łaskotać, wywołując mój głośny śmiech.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dobra rozdział krótki i nie w terminie, ale przynajmniej jest... Ci którzy to czytają na bieżąco muszą mi wybaczyć bo pomimo jaką mamy datę (06.06.18) to w szkole mam delikatnie ujmując "zapierdol". Sorki ostatnie dwa tygodnie poprawek i poprawiania (ta jasne) średniej...  W tym tygodniu najpewniej koło czwartku pojawi się kolejny rozdział, a tym czasem to tyle ode mnie.

Arikonomi



Miłość podwójnie zakazana.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz