Część XIV

296 31 2
                                    

(...) No i zjawiły, zaledwie po kilku minutach byłem niemalże przykuty do fotela, więzami złożonymi z nożyczek, grzebieni, szczotek, kilku butelek lakieru i paru innych rzeczy, których "fachowej nazwy" nie znam. Później przyszedł czas na ubranie. Tu było nieco lepiej, przynajmniej nie musiałem oddychać ich perfumami i lakierem, a znaczna część sobie poszła. Chwila, moment i byłem gotowy, w sumie prawie bo jeszcze mi ogon wyczesać musiały. Nienawidzę tego. To zupełnie tak jakbym pozwolił im się zmolestować albo zgwałcić. Ogon stanowi moją strefę prywatną i NIKT (oprócz Roshi'ego) nie ma prawa go macać! Niestety w tamtej chwili nie miałem nic do gadania, mój puchaty przyjaciel wyglądał jak siedem nieszczęść...

~~ Perspektywa Roshi'ego ~~

Siedziałem przed salą w której miał odbyć się ślub, a wcześniej przysięga. Jak się nad tym zastanowić, odkąd tu jestem ani razu nie użyłem swoich mocy, więc wyrzeczenie się ich i tak już chyba nic nie zmieni, sokoro potrafię się bez nich obejść, nie są dłużej potrzebne. Z drugiej strony trochę brakuje mi latania... Niczym nie ograniczonego przemierzania świata ponad chmurami.

- Jak się czuje mój ulubiony zięć? Czy też powinnam powiedzieć, synowa? - z rozmyślań wyrwał mnie piskliwy głos przyszłej teściowej.

- W porządku mamo - posłałem jej najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać.

-Nie zmiernie mnie to cieszy! - szczerzyła się jak głupia, dopóki nie usiadła obok mnie, wówczas jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Był dosłownie kamienny, była zła? Poważna? Smutna? Nie mam pojęcia! - A tak między nami, kochasz w ogóle Yuto? - spodziewałem się, że w końcu któryś teść będzie musiał zadać to pytanie. Ale odpowiedź jest jasna, prawda?

- Oczywiście, że tak. Nie mógłbym być z kimś kogo nie kocham, nie potrafiłbym...

- Dlatego uciekłeś z domu, co? - szybko podniosłem wzrok na Yuri. Wiedziała? Skąd? - No nie patrz się tak. Małżeństwo z rozsądku... Rozumiem cię, też bym uciekła, gdybym tylko mogła... - otworzyłem oczy w niezrozumieniu - Hę? A nie opowiadałam ci jeszcze? - potrząsłem przecząco głową. - Widzisz, jakbyśmy zgodni nie byli, jakbyśmy razem słodko nie wyglądali, ja i Kamitani jesteśmy razem tylko dlatego, że "poślubili" nas ze sobą jak mieliśmy po kilka lat.

-To okropne...

- Być może, ale takie życie. - wzruszyła ramionami - Dla mnie za późno na wycofanie się, lecz ty masz jeszcze czas - położyła mi dłoń na ramieniu - Czy NA PEWNO tego chcesz... W pewnym sensie z jednego "zdroworozsądkowego" małżeństwa wplątałeś się w drugie...

-Mylisz się mamo... Gdyby było jak mówisz dawno temu bym uciekł, albo nigdy bym się nie zgodził tu być. Mogłem wrócić z rycerzami do "domu", wyjść za kogoś kogo chociaż trochę kojarzę, zamiast tego zaufałem kompletnie obcemu Wilkołakowi. Może pod wpływem zwykłego impulsu, a może od początku tak miało być... Tego się nie dowiem prawdopodobnie nigdy za to wiem, że nie ma nikogo kogo kocham tak jak Yuto! - po Yuri wszystkiego można się było spodziewać ale tego, że zacznie klaskać sami Pradawni pewnie nie przewidzieli.

- Brawo, zdałeś - teraz to już kompletnie zgłupiałem

- O czym mama mówi? Niby co "zdałem"?!

- Jakby to ująć? Nie jesteś pierwszym którego przyprowadził mój syn. Przed tobą było pięciu, może sześciu, elfy, tryton nawet jeden krasnolud. Każdy zapewniał o swojej miłości, dopóki nie poruszyłam tego tematu co przed chwilą, jak myślisz, co robili?

- Uciekali?

- Dokładnie. Natomiast Ty... Cały czas tu jesteś... - wstała i ujęła moje dłonie w swoich - Dopóki mój syn będzie przy tobie szczęśliwy, będę spać spokojnie, wiedząc że oddaje królestwo w dobre ręce, ręce pierworodnego i chłopaka z wizji Starszych. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Guess, who... POLSAT! Obiecuję w następnym już się chajtną... No nie mam o czym pisać no. I hope you enjoy that. See you soon

Arikonomi

Miłość podwójnie zakazana.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz