Rozdział 15.

293 45 9
                                    

*Moją ciszę przerwał dzwonek do drzwi*
Zach's POV
Nagle usłyszałem dobijanie się do drzwi.
- Chwila! już idę - zacząłem mówić, mimo ze wiedziałem ze osoba mnie nie słyszała.
Gdy uchyliłem drzwi ukazała mi się Gabbie.
Widać, ze była w złym stanie.
Włosy poczorchane, twarz rozpalona, oczy rozmazane.
- Co się stało? - zapytałem przestraszony.

Gabbie's POV
Gdy dowiedziałam się o Danielu i Zoey załamałam się.
Czemu ja go zraniłam?
Pewnie mnie nienawidzi, a za razem ma do mnie ogromny żal. Rozumiem go, bo zachowałam się jak idiotka. Zrobiłam mu nadzieje, po czym go zostawiłam. Kto tak robi?

Załamana nie mogłam siedzieć w nieskończoność w domu, wiec stwierdziłam, ze nadszedł ten czas, by porozmawiać w cztery oczy z Seavey'em.
Żałowałam tego wszystkiego.

Gdy zostały mi otworzone drzwi do willi chłopaków, ujrzałam tylko Zacha.
Widziałam, ze także miał zły humor.
- Co się stało? - zapytał ze zrezygnowanym głosem.

- A tobie? - odpowiedziałam pytaniem.

- Pierwszy zapytałem. Wejdź.
Po wypowiedzi weszłam do domu i usiadłam na kanapie.

- To jak? Powiesz mi? Czemu płakałaś? - usłyszałam.

- Zach..

- To przez Daniela, czy Jacka?

- Przez ich obu.

- Idioci - wymamrotał. - Co zrobił Jack?

- Załamał mnie wiadomością o - i tu chłopak mi przerwał.

- O Zoey i Dannym?

- Czyli wiesz? - spuściłam głowę.

- Tak.. była niezła awantura w domu wczoraj przez to wszystko.

- Co?

- Chłopaki się pobili. Jack wyleciał, Danny jest załamany, my z chłopakami nie wiemy co robić, ty tak samo załamana, a Zoey jedyna może się cieszyć. Trochę się porobiło - zaczął wyliczać na palcach.

- Co? - powtórzyłam pytanie ale z nieco bardziej przerażonym głosem. - Jack wyleciał?

- Tak, nie wiadomo kiedy wróci. Rodzice po niego przylecieli i razem wrócili do domu.

- Do domu? Gdzie?

- Pensylwania.

Byłam w szoku.

- Ale jak? - zakołowana pytałam.
Zach nic nie odpowiedział tylko podszedł do mnie i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej.
W końcu poczułam kogoś bliskiego.

- Nie martw się Gabbie, będzie okej - usłyszałam.

- Zach, to przecież z mojej winy. Dopóki mnie nie było, każdy żył w zgodzie. A teraz Jack wyleciał, Danny ma złamane serce i do tego nie jesteście w komplecie a wkrótce macie trasę. Co ja narobiłam?

- Nie płacz, to nie Twoja wina. Czasu nie cofniesz. Teraz tylko trzeba czekać, aż będzie coraz lepiej. Jack wróci, Daniel da radę, będziemy w komplecie i jeszcze odbędzie się trasa. Wszystko się ułoży.

- Nie prawda Zach. Musicie być razem, nierozłączni. Ja wam w tym przeszkadzam - powiedziałam to odrywając się od chłopaka.

- Jest dobrze, tak jak jest. To nie przez Ciebie tylko tak musiało być - złapał mnie za nadgarstek. - Chodź, pójdziemy się przejść.

- Zach, lepiej będzie.. - zaczęłam.

- Lepiej będzie jak się przewietrzymy, wiem - dokończył za mnie.

All of my love • WHY DON'T WEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz