Otworzyłam powoli powieki.
Światło przedostające się przez dwa okna zaczęło razić w moje oczy, co powodowało już lecące po policzkach łzy.
Ah, cholerna wrażliwość oczu.Chwila.
Znowu szpital?
Po krótkim przemyśleniu swojego życia w końcu zrozumiałam, co się w ogóle stało.
Tak, kolejny raz w tym okropnym miejscu.Pamietam jak po rozmowie z moim Danny'm zeszłam z łóżka i zaczęłam iść w stronę korytarza, gdzie znajdowali się chłopcy. Martwiłam się o Jack'a, mimo ze wiedziałam ze nie powinnam. Gdy zeszłam z łóżka bardzo zakręciło mi się w głowie. Przed oczami pojawiały się czarne i duże plamy, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Później doszedł pisk w uszach.
Nigdy się tak nie czułam.
Przysięgam.
Nagle poczułam jak tracę świadomość tego, co się dzieje wokół mnie. Upadłam.Teraz leżę na szpitalnym łóżku, podłączona do kroplówki, która trzyma mnie przy życiu.
Leżałam sama bez żadnego ruchu przez jakieś pięć minut. Nagle usłyszałam zza drzwi Jack'a rozmawiającego z Loganem. Nie mogłam się powstrzymać i musiałam podsłuchać.
Gdybym tak nie zrobiła, prawdopodobnie nie dowiedziałam się takich rzeczy, których po nim bym się nie spodziewała.
- To moja wina Logan - wyjąkał chłopak. Czułam ze miał smutny głos, pomimo ze słyszałam tylko urywki rozmowy.- Nie mów tak Jack. To nie przez Ciebie. To wypadek.
- Czemu mnie tam nie było? Nie leżała by tutaj. Powinienem się nią wtedy zajmować, a nie użalać nad sobą.
Co on w ogóle mówi? Potrafię się sama sobą zająć mimo ze później skutki wyglądają właśnie tak jak teraz. Nie powinien się obwiniać z mojej winy. To nie jest sprawa innych, tylko moja.
Wtedy usłyszałam trzy słowa, które mnie zamurowały.
- Jack, daj spokój.
- Łatwo mówić. Ty jej nie kochasz, a ja ją tak.
Poczułam ukłucie w sercu i kolejny pisk w uszach. Nie mogłam oddychać, ruszać się. To było okropne. Walnięty stres i zdenerwowanie. Tak to napewno ta przyczyna. On mnie kocha.
Film mi się urwał.
Jack's POV
Cała rozmowa z Loganem trwała naprawdę długo. W końcu poczułem ze mogłem się mu kolejny raz zwierzyć. To niesamowite, że ma się takich przyjaciół.
Niespodziewanie po skończonej rozmowie ujrzałem biegnących lekarzy i pielęgniarki do sali intensywnej terapii, gdzie leżała Gabbie.
- Co się dzieje? - spytałem zakłopotany lekarzy, wchodząc do sali. - Gabbie, Boże!- Nie przeszkadzaj nam. Wyjdź, musisz dać nam działać - powiedział spokojnym tonem lekarz łapiąc mnie za ramię.
Wyszedłem z sali dalej trzymając się za głowę.
- Daniel dzwonił - powiedział Logan siadając obok mnie.- No i co z tego. Tam, w tej sali Gabbie walczy prawdopodobnie o życie, a ty tak spokojnie mi mówisz ze Daniel sobie dzwonił? - zacząłem Go obwiniać.
Eh, co ja robię ze swoim życiem.
- Jack, proszę uspokój się. Może pójdę Ci po kawę?- Już wypiłem cztery w ciągu dwóch godzin. Nie jestem jak Jonah. Dam sobie radę bez.
- No tak, zapomniałem.
- Boje się Logan.
- Rozumiem Cię. Ja tak samo. Musimy być cierpliwi i czekać na nowe informacje.
- Weź, oni nam nic nie powiedzą nawet. Skąd ja mam wiedzieć jak tam z jej zdrowiem, jak nikt mi tu nic nie powie.
- Damy radę, bro - powiedział i objął mnie ramieniem.
Nagle jeden z trzech lekarzy wyszedł z sali zapisując coś na karcie.
- Może wejść do sali Pani Roses tylko jedna osoba. Proszę tylko spokój i ciszę. Dziewczyna jest w śpiączce - odezwał się wspomniany wcześniej pracownik szpitala.
Kiwnąłem głowa i wszedłem do sali.
Leżała tam tylko Gabbie. Była podłączona do jakiegoś ustrojstwa, do tego obok niej stał mały monitor, który pokazywał jej akcje serca.
To był przerażający widok. Nie jestem przyzwyczajony do niego.- Cześć Gabbie - szepnąłem jej do ucha, nachylając się by pocałować ją w czoło. - Pewnie mnie nie słyszysz, ale chciałem Ci powiedzieć, że bardzo się bałem o Ciebie. Nigdy w życiu nie żyłem tak w strachu jak przez te kilka dni. To był koszmar. Myślałem, że Cię kolejny raz stracę, i to już na stałe. Kocham Cię niewyobrażalnie mocno. Nie wiesz tego, ale jesteś naprawdę dla mnie ważna. Wiem, że masz chłopaka, którego kochasz, ale - tu się zaciąłem. - po prostu nie chcę, żeby z mojej winy było między wami coś nie tak. - dokończyłem zmieniając temat. - Mam nadzieję, że kiedyś nie będę musiał o Tobie marzyć i będziesz cała moja. Um, pamiętaj, że Cię uwielbiam, mimo spin między nami.
Wstałem i złapałem ją za rękę.
- No dobrze Gabbie. Będę się zbierał już. Odpoczywaj tu. Kocham Cię. - jedna moja łza poleciała na jej dłoń. - Obudź się Gab, proszę Cię - szepnąłem.Musnąłem ją po ręce i opuściłem sale.
- I jak? - spytał zaciekawiony przyjaciel.- Jakoś poszło.. - westchnąłem.
- Co poszło? - zdziwił się.
- No wyznałem jej miłość.. - zawiesiłem się zawstydzony. - Odważyłem się bo wiem, ze i tak tego nie słyszała i cała moja litania poszła na marne.
- Mylisz się - zaśmiał się klepiąc mnie po ramieniu.
——
WAŻNE
NAPISZCIE MI CZY MAM KOŃCZYĆ TA KSIĄŻKĘ I CZY JA W OGÓLE KTOŚ CZYTA
przepraszam za brak rozdziałów, przysięgam ze teraz będą regularniemiałam brak weny i nie umiałam nic napisać
teraz rozdziały będą się pojawiały i do tego pisze nowa książkę która opublikuje w najbliższym czasiedo następnego
CZYTASZ
All of my love • WHY DON'T WE
FanfictionAll of my love • Fanfiction o Why Don't We. #13 w WhyDontWe (12.05.2018) #01 WhyDontWe (20.05.2018) „How about I pick you up at 9? Meet me outside, baby, it's our vibe Roll down the windows, we can fly I can see the stars, baby, in yours eyes." 18...