Rozdział 20.

331 35 36
                                    

Godzina 21:38
Chodziłam po różnych ulicach, nie wiedząc, gdzie się kieruje.
Wszystko było mi obojętne.
Czułam się bardzo źle, kręciło mi się w głowie, miałam po prostu ochotę zapaść się pod ziemie, albo umieścić się w czterech ścianach bez okien i drzwi.
Utopić się we własnych łzach.
Moje marzenie na teraz.

Kompletnie nie wiedziałam, gdzie znajduje się Jack, co robi. W sumie to nie obchodziło mnie to. Czułam do niego żal. Nie wiedziałam, że może posunąć się do tego, że mnie w tak podle okłamie.
Wykorzystał moją chwilową utratę pamięci, tylko po to, by zbliżyć się do mnie w tak beznadziejny sposób.
Nie rozumiem go. Pierwsze sam ma jakiegoś dziecinnego focha, obraża się, robi awantury, a teraz mówi mi że odkąd mnie poznał, coś poczuł.
Zachowuje się jak dziecko.
Kobieta, gdy ma „swoje dni" jest mniej skomplikowana, niż on.

Zbliżała się noc, a ja nie miałam gdzie pójść. Nie posiadałam nawet telefonu, by zadzwonić do Daniela. Pewnie się o mnie martwi, a ja nie wiem czy on wie, gdzie ja jestem. Nie wierze, ze Jack mógł do niego zadzwonić.
Weszłam w jakąś alejkę między jakieś budynki. Było strasznie zimno, ale dało się wytrzymać. Na sobie miałam bluzę, ale to niestety nie pomagało.
Alejka wyglądała na strasznie zaniedbaną.
Skojarzyła mi się po prostu z miejscem dla osób, które nie widzą życia bez alkoholu, bójek, awantur. Zwykle pijaństwo.
Ale lepsze to niż siedzenie w szpitalu.
Idąc, miałam wrażenie, ze ktoś cały czas za mną chodzi, że mnie obserwuje. Przyznam, trochę się bałam przebywać w takim miejscu, ale i tak nie miałam innego wyjścia.
Śmierdziało niesamowicie, niestety musiałam postanowić, ze spędzę tutaj tą noc. Następnego dnia będę musiała coś poszukać, bo inaczej tutaj prędzej umrę, niż przeżyje.
Jednak Nowy York nie jest taki otwarte na nowych turystów.
Rozłożyłam swoją bluzę, która miałam na sobie i położyłam się na niej, wtulając się jak najmocniej.

                            Daniel's
Straciłem kontakt i z Jack'iem i z Gabbie. Bardzo się o nich obojga martwię. Nie wiem co się dzieje z Gabbie, a tak bardzo się o nią boje.
Przez ostatnie godziny żyje tylko w strachu. Chcę po prostu, żeby wszystko było dobrze. Mam nadzieje, że tak będzie.

Nic innego mi nie pozostaje, jak czekanie na kontakt od nich i myślenie, czy coś się dzieje złego. Prawdopodobnie najgorszy czas w moim życiu.
Opowiedziałem chłopakom o tym co się stało. Wszyscy są dalej w szoku i próbują się dodzwonić do szpitali w Nowym Yorku. Niestety jest ich za dużo, a nadzieje są coraz mniejsze.

                      Zach's POV
To co przeżywamy w tej chwili jest najgorsze co może być. Zamiast nagrywać w studio z Jack'iem nową piosenkę to chodzimy po domu i zastanawiamy się co możemy jeszcze zrobić. Czy jest jeszcze na to czas.
Tęsknimy za nimi. Chcemy żeby było wszystko dobrze i wrócili do nas cali i zdrowi psychicznie, jak i fizycznie.

                         Jack's POV
Od kilku godzin chodzę i pałętam się po Nowym Yorku za Gabbie. Nie miałem siły z nią rozmawiać, ale nie chciałem jej zgubić i żeby jej się coś stało. Wolałem obserwować ją i żeby cały czas była pod moim okiem.
Była w zbyt złym stanie, żeby chodziła sama.
Na dworze było zimno jak na tą porę, co nie koniecznie mi pasowało.
Gabbie chodziła po przypadkowych ulicach, nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, gdzie idzie. Nie wyobrażam sobie co może teraz czuć.
Nagle trafiliśmy na jakieś dość „brudne" osiedle. Czułem, ze jest tu całkiem niebezpiecznie i nie powinnismy tu przebywać. Gabbie rozłożyła swoją bluzę, przez co musiała marznąć, po czym się położyła.
Ach, do czego ja doprowadzam.
Nie chciałem, żeby mnie widziała i żebym ją speszył, więc usiadłem za rogiem. Mogłem się wychylić, przez co mogłem ja obserwować. Przynajmniej tyle.
Mijały sekundy, minuty, godziny. Nic specjalnego się nie działo.
Chciałem poczekać do rana i zadzwonić z publicznego telefonu do chłopaków. Taki miałem plan.

All of my love • WHY DON'T WEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz